Witam,
prawda, sam na własne oczy widziałem i uszy słyszałem, iż "głos z tego dobywał się donośny, nie to co ze słuchawki"...
Kogo było to produkcji tego nie wiem, wszak stało to urządzenie w poważnym biurze (a jakże u samego I sekretarza w powiecie), więc jak śmiałbym to od tyłu oglądać...
Przypominam sobie też opis (bodajże z "Młodego Technika") takiego urządzenia głośnomówiącego (do zrobienia na własny użytek) w którym to najważniejszym elementem była cewka sprzęgająca wzmacniacz akustyczny z klasycznym (bo wynalezionym przez Bella) aparatem telefonicznym.
Przepis prosty, a łatwy ponieważ na połówce karkasu od rdzenia kubkowego należało nawinąć bardzo wiele zwoi cieńkim drutem nawojowym i tak wykonaną cewkę włożyć w połówkę pasownego do karkasu kubkowego rdzenia ferrytowego a przystawić do krótszego boku rdzenia transformatorka w aparacie telefonicznym.
Młodszym Kolegom należy wyjaśnić, iż jedynie słuszny wtedy kształt rdzenia owego transformatorka to bardzo spłaszczone "O" i uzwojenia umieszczone tylko na jednej kolumnie, a więc przy krótszym boku tego rdzenia było dość znaczne rozproszenie strumienia magnetycznego i cewka z rdzeniem stanowiła przetwornik elektromagnetyczny.
Ów transformatorek posiadał tzw. "układ antylokalny" (odpowiednio nawinięte uzwojenia), by nie było słychać w słuchawce wzmocnionego własnego głosu z mikrofonu węglowego i z tej to też przyczyny we wzmacniaczu słyszany był tylko głos mówiącego po drugiej stronie druta...
Indukowane, w tak wykonanej cewce z rdzeniem ferrytowym, napięcie wystarczyło wzmocnić, by było słychać rozmówcę z drugiej strony druta głośno i wyrażnie... wszak polecenia płynące "z góry" były ważne i ważkie, a więc należało je dobrze zrozumieć i wykonać...
Old_Boy