saico pisze: śr, 21 kwietnia 2021, 00:11
Miło mi, że ktoś dogłębnie zainteresował się tą konstrukcją, aczkolwiek jest ona quazi komplementarna, bo ruscy prawie w ogóle nie produkowali tranzystorów mocy NPN, więc nie można się po niej zbyt wiele spodziewać.
A tu się podepnę, bo Autor posta -
neutralny 
, tymczasem emocje opadły i temat zdaje się zamierać. Odpowiadając na powyższe: masz chyba na myśli
germanowe tranzystory mocy NPN. Otóż istniały sowieckie germanowe tranzystory większej mocy NPN, i nosiły oznaczenia ГТ705:
https://rudatasheet.ru/transistors/gt705/ Komplementarne do nich były tranzystory ГТ703. Odpowiadały one mniej więcej AD161/162 ale u nas są prawie nieznane, w przeciwieństwie do stosowanych w telewizorkach "Junost" germanowych par komplementarnych średniej mocy ГТ402/404 (odpowiadających
acetkom). Co zaś do tranzystorów krzemowych PNP i NPN średniej i większej mocy - to było ich
skolko ugodno. Że tylko przytoczę KT814/815 (para komplementarna odpowiadająca mniej więcej BD237/238, przydatna do sterowania tranzystorów mocy w końcówkach pełno - bądź quasi-komplementarnych) oraz KT816/817 (para dużej mocy, coś pomiędzy BD285/286 a BD395/396). Niestety wszystkie one są plastikowe (odpowiednio TO-126 i TO-220) toteż do
Retrotechniki zaliczyć je trudno. Oczywiście jeszcze więcej było krzemowych tranzystorów mocy NPN nie mających komplementarnych odpowiedników (chyba że w postaci tranzystorów... germanowych ГТ806), choćby
kotów KT802, 803, 805, 808, 809 i in. Te przynajmniej miały na wskroś sowieckie,
nocnikowe obudowy a mieszane krzemowo-germanowe pary komplementarne mocy naprawdę były stosowane we wzmacniaczach audio!
Ja natomiast zbudowałem wzmacniacz oparty na germanowej końcówce AD161/AD162 i byłem z niego bardzo zadowolony, stąd "podsunięcie" linku do tego germana. Schemat zaczerpnąłem z ... naszego radia samochodowego model Safari:) Brzmienie prawie jak z lampy, można się oszukać.
Możliwe że właśnie się oszukałeś, doszukując się lampowego brzmienia.

Wszystko byłoby O.K. - ale po kiego ciężkiego grzdyla kondensator korekcji millerowskiej ma aż 1nF, z wysoce prawdopodobnymi skutkami jak wyżej?

To że
Polska Myśl Techniczna go tam wtryniła, to wcale nie znaczy że taki powinien być. Ot niestarannie zaprojektowane radio wzbudzało się na falach długich przy 100pF, więc
As PMT zamiast poprawić np. filtrację sygnału opuszczającego detektor wpakował aż 1nF i uznał że problem ma z głowy

) Nawet w późniejszym Safari 2, gdzie w imię wyeliminowania importowanych za dewizy Adetek PMT zastosowała swoje sztandarowe dzieło tj.
bida-komplementarną szczekaczkę (
https://www.elektroda.pl/rtvforum/topic ... #gallery-1 ) kondensator ten miał tylko 100pF, a prąd stopnia wstępnego to był nawet niemal dwukrotnie większy (dzięki zmniejszeniu rezystora między bazą a emiterem stopnia sterującego z 1,8k do 1k). W wyniku powyższego gdyby jakiś bezrefleksyjny
mierniczy porównał obie te końcówki, to stwierdziłby autorytatywnie że
szczekaczka lepsza ponieważ daje wielokrotnie wyższe SR a w konsekwencji mniejsze zniekształcenia TIM.
Zasilanie podniosłem do 20V. Obudowa z Alliexpress, nieprawdaż, że fajna.
Dla przypomnienia:

z posta
viewtopic.php?p=168762#p168762
Co prawda w tej radiatorowej skrzynce nie ma zasilacza sieciowego, wzmacniacz od początku był bowiem przewidziany do zasilania z akumulatora. Końcowy efekt jest taki:

zanim jednak wzmacniacz trafił wraz z tunerem i dekoderem na jacht - użytkowałem go w domu, zasilany ze stabilizatora 16V (na więcej nie pozwoliłby elektrolit między "+" a masą wzmacniacza) przy obciążeniu zespołami ZG25C na
szmaciakach o impedancji 4 omy i ze zgrzebaną, szeregową zwrotnicą 12dB/okt. Wzmacniacz nie uległ przy tym awarii ani nawet nie grzał się w zauważalnym stopniu. Podobnie jak końcówka od Safari (beznumerowego) nie miał rezystorów emiterowych, miał za to stabilizacje prądu spoczynkowego
na acetce (AC128) kontaktującej się z radiatorem za pośrednictwem aluminowego
pucka, widocznego na zdjęciach we wskazanym wyżej temacie. Schematowo odpowiadał mniej więcej poprawionej przeze mnie końcówce od M2405S

z tym że został
przenicowany na przeciwną polaryzację tranzystorów (nie chciałem tracić deficytowych acetek npn na stabilizację prądu spoczynkowego końcówki mocy), i tak w stopniu napięciowym siedział BC108, w sterującym zaś - BC177. Masa pozostała natomiast na minusie, co pozwoliło zastosować bootstrap wykorzystujący głośnik (przy zasilaniu bateryjnym jest to korzystne, unika się bowiem strat mocy w osobnym rezystorze bootstrapu). Diodowy stabilizator napięcia polaryzującego stopień wstępny (dzięki któremu napięcie zasilające rozkładało się symetrycznie na tranzystorach mocy w szerokim zakresie napięć zasilających) znajdował się w tej sytuacji od strony masy i był wspólny dla obu kanałów, a nawet stanowił element szeregowego stabilizatora napięcia 7V zasilającego dekoder oraz tuner. Rezystorów emiterowych, przypominam - nie było.
Co zaś do tematycznego wzmacniacza - cóż, kol Einherjer powiedział już niemal wszystko. Co po znakomitych częstotliwościowo tranzystorach końcowych, skoro wszystkie pozostałe mają fT = 1MHz? Za użyciem ГТ906 przemawia jedynie fakt że typowe germanowe stopowe sowieckie tranzystory mocy (np. П216-217, a także przywoływane w temacie П210) mają jeszcze dużo niższą fT niż
pety małej mocy, bo zaledwie 0,1MHz; niewiele lepsze (ale i słabsze mocowo) są П213-215 oferujące fT=150kHz. Stopień różnicowy (w dodatku tak okaleczony) przy zasilaniu niesymetrycznym - to istotnie tylko
kwiatek do kożucha, dorzucę jednak że skoro on już jest - można było wykorzystać lepiej jego potencjalne walory, uzupełniając o zwierciadło prądowe na dwóch pospolitych
petach małej mocy pnp, np. MП40. Dałoby to korzyść większą nawet niż źródło prądowe w emiterach, zasadniczo zbędne gdy emitery stopnia różnicowego zasilane są od strony masy. Przede wszystkim jednak należało
stanąć na głowie, aby wyeliminować a przynajmniej
radykalnie zmniejszyć pojemność kondensatora korekcji millerowskiej, psującej i tak już słabe właściwości częstotliwościowe stopnia sterującego. Temu służyłoby zmniejszenie wzmocnienia stopnia wstępnego, czy to przez zastąpienie wzmacniacza różnicowego pojedynczym tranzystorem (w takim wypadku R10 który przeszedłby do emitera dałby lokalne USZ) czy to w razie zachowania stopnia różnicowego - uzupełnienie go o rezystory emiterowe, które pozwoliłyby na dodatek zrealizować kompensację przyspieszeniową poprzez włączenie kondensatora o pojemności kilkudziesięciu do kilkuset pF między emitery. Także zastosowanie w stopniu wstępnym (bez względu na jego konfigurację) lepszych częstotliwościowo MП38 lub MП38A (fT=2MHz) dołożyłoby kolejną malutką
cegiełkę. MП37Б pozostałby tylko w sterującej parze komplementarnej, z uwagi na wysokie UCE max. Na koniec, szeregowy dwójnik RC między bazami (korekcja wejściowa) pozwoliłby na zmniejszenie a być może nawet zupełne wyeliminowanie korekcji millerowskiej. Kto wie, może jeszcze lepsze efekty przyniosłoby zastosowanie w stopniu sterującym germanowego tranzystora w.cz., mianowicie ГT308, co pozwoliłoby na dalsze zwiększenie szybkości zmian napięcia na wyjściu? A
gra jest warta świeczki, bowiem w obecnej postaci wzmacniacz stanowi
dziecko k...wy i szatana. Połączenie kiepskiego układu polaryzacji końcówki, nie pozwalającej precyzyjnie ustawić prądu spoczynkowego końcówki (można było odżałować jeszcze jednego
peta pnp zastępując nim łańcuszek diod) oraz korekcji millerowskiej o przygniatającej wręcz wielkości sprawia że ogólne USZ majace likwidować m.in. zniekształcenia skrośne przyczynia się do generacji szpil podczas każdego przejścia przez zero, których w pomiarach wprawdzie widać nie było, ale jestem pewien że dałoby się je zobaczyć, gdyby się chciało użyć odpowiednich metod. A szpile - to multum harmonicznych wprawdzie samo przez się niewielkich, ale za to bardzo wysokiego rzędu (które owszem widać w pomiarach było). W konsekwencji nieliniowości wysokiego rzędu pojawiają się duże zniekształcenia intermodulacyjne, większe od tych których można by się spodziewać na podstawie pomiarów THD. A jeśli do tego jeszcze SR jest małe - to i TIM nie powinny dziwić. Jeszcze tylko kosmetyczne poprawki, jak usunięcie zupełnie zbędnego co słusznie mój Przedmówca zauważył rezystora R15 (jedyny namacalny efekt jego obecności - to zwiększony prąd pary komplementarnej która wskutek powyższego niepotrzebnie się grzeje), konsekwentnie i R14 należy włączyć między bazę a emiter wyjściowego
gieta VT7, pozostawiając oczywiście R17. Dopiero w takim
nowym rozdaniu jest sens powtórzyć pomiary, kompletnym nonsensem jednak jest mieszać w to jeszcze opinię Reduktora Szumu nt. Technicsa SE-A900SM2 (chyba że to właśnie on wypuścił sowiecko - germanowego
gniota, czego jednak pod uwagę nie biorę). To co jest przedmiotem niniejszego tematu nie miało wszak pretendować do roli sprzętu profesjonalnego, ba! Nie miało nawet stanowić ilustracji możliwości sowieckiej techniki półprzewodnikowej. Gdyby tak miało być - zastosowałoby się tutaj wyłącznie tranzystory krzemowe, od KT315/361 w stopniach napięciowych po wspomniane na wstępie KT814/815 i KT816/817 w końcówce. I nie byłoby problemów z korekcją częstotliwościową, SR, TIM... Autor tej konstrukcji najwyraźniej postawił sobie za cel zbudować wzmacniacz z wykorzystaniem wyłącznie sowieckich tranzystorów
germanowych, a że wyszło mu to nieszczególnie - to insza inszość. Skoro jednak tak - to nieporozumieniem jest lokalizacja tematu w Kąciku
audiofilskim (szczególnie zaś przy
pozytywnym rozumieniu tego słowa, nie takim z jakim mamy do czynienia w przypadku wzmacniaczy SE na równolegle połączonych lampach

). Właściwym działem dla niniejszego tematu jest wobec powyższego
Retrotechnika.