
Pozdrawiam,
Piotr.
Moderatorzy: gsmok, tszczesn, Romekd, Einherjer, OTLamp
Jakby to był tlenki to pikuś. Gorsze są siarczki. Potrafią całkowicie skonsumować srebro. miedź jest nieco odporniejsza ale siarkowodór w powietrzu po kilku tygodniach upora sie się i z miedzia (bo atakuje szybko w ciągu kwadransa miedzi nie poznasz, po kilku sekundach jest granatowoniebieska potem już pokrywa ją tłusta czarna breja - typowa izolacja przewodu nie chroni....).chrzan49 pisze:Styki srebrzone i powstawala gruba warstwa tlenków wymagająca pilniczka jedwabnika(wie ktoś co to jest?) albo papierku minimum 1000.
Styczki sie doginało spec przyrządem czyli jakby wygiętym śrubokrętem z pionową szczelinką.Była to płaska sprężyna odpowiednio wyprofilowana .Można sobie dorobić z rozhartownej ,obrobionej i powtórnie zahartowanej spreżyny od zegara.
W obecnych czasach nieco trudne.
Ten shit nadaje się jedynie do smrodzenia w pomieszczeniu. Nic poza tym.chrzan49 pisze: Jako prawi Studi ukochane przez papraków WD 40 nadaje sie do zupy!Sorry ,miało byc na początku D.
Do doginania styków służył przyrząd zwany "giętnicą" , a było to podstawowe narzędzie w telekomunikacji do regulacji sprężyn przekaźników... Typów było wiele, bo ta szczelina musiała być dokładnie dopasowana do grubości sprężyny zestyku.... Do czyszczenia styków nigdy nie używało się papieru , nawet o gradacji 1000....a służyła do tego t.zw. "czystka" .. W izolacyjnym pręcie o średnicy ołówka osadzone były dwa kawałki sprężystej ( stalowej ) cienkiej blaszki o szerokości ok 8 mm, a gładkość wykończenia powierzchni blaszki ( cztery możliwości ) służyła do właściwego oczyszczenie i ewentualnego wyrównania przy niewielkim wypaleniu zestyku...chrzan49 pisze:Przełączniki to była pieta Achillesa zwłaszcza bębnowe.
Jak słusznie prawi Telewizor(ek) samo czyszczenie preparatami Kontakt często nie wystarcza.Styki srebrzone i powstawala gruba warstwa tlenków wymagająca pilniczka jedwabnika(wie ktoś co to jest?) albo papierku minimum 1000.
Styczki sie doginało spec przyrządem czyli jakby wygiętym śrubokrętem z pionową szczelinką
Jak to dobrze że jest zdjęcie, łatwiej się gada. Blaszki były wklęsłe fabrycznie i niczego nie trzeba równać. W tego typu przełącznikach styki stałe były nie do zdarcia. Wystarczył wycior z drutu i kawalka miękkiej szmatki + "jagodzianka na kościach" i styki jak nówki. Problem był z suwakami. Wyrobienie plastyku na tym haczyku i związany z tym nie precyzyjny przesuw suwaka. Drugi problem to mikropęknięcia plastyku w miejscu osadzenia styków. Styki po dotknięciu palcem powinny leciutko chodzić góra-dół, jeżeli stoi sztywno to będzie kiepski kontakt.Dobrze się je czyściło zwykłą "myszką" (pamiętacie co to było?) a następnie przemyć wspomnianą wcześniej "jagodzianką" Nie pamiętam czy we wszystkich typach ale w przypadku wyłamania któregoś styku można było przełożyć z gramofonu gdzie pracowały.tylko dwa styki. Kolejna sprawa to lepiej zdjąć skalę przy tej operacji, sam "załatwiłem" parę skal przy demontażu suwaków, tylko wtedy były do kupienia. Pozdrawiam.Marconi pisze: najpierw papier ścierny dla wyrównania, bo blaszki zrobiły się wklęsłe i wszystko styka.