WItajcie. Ja swoją przygodę z radiami zacząłem tak na serio... na początku tych wakacji skupując pod krakowską halą targową wszystkie stare tranzystoraki jakie wleciały mi w ręce... Teraz przerzuciłem się... i zbieram dosłownie wszystko co radiowe... I nie droższe od kilku dych

W ten sposób prawie połowa mojej kolekcji nie jest sprawna hehehe... Trzy moje lampowce, wszystkie niesprawne, zainteresowały mnie niedawno(ze dwa tygodnie temu

), choć Agę zniosłem ze strychu ponad rok temu chyba... Jeszcze się na tym peaktycznie w ogóle nie znam, ale przecież każdy z Was przeżywał kiedyś początki... Co do rodziny? Nie czepiają się, ale pozytywnie nastawieni na to też nie są... po kilku godzinach błagania udało mi się wyżebrać pozwolenie na przywiezienie Woli do domu

, a biedna Aga będzie musiała poczegać jeszcze jakiś czas... Głównym problemem jest tu brak miejsca... nie mam warsztatu i mieć nie będę jeszcze dłuuuugo, a, no cóż... radia rozkręcam wszędzie: na biurku(rzadko, zwykle zawalone papirami i kompami), na podłodze, w łóżku, na łóżku, pod stołem(na stole nie, bo nigdy nie ma miejsca), radyjka leżą dosłownie wszędzie, a dzisiaj wstając z łóżka omało nie zabiłem się o (postawioną tam przeze mnie) Spidolę 252... Przy takich rozmyślaniach człowiek znowóż żałuje, że nie ma własnego pokoju... Ale nie narzekam, i jadę dalej

. Jak zrobię obowiązkowy projekt do szkoły to tata obiecał mi, że znajdzie w szpargałach i da mi książkę o elektronice, to się trochę podteguję z tematu.
Pozdro, Bartek.