Czołem.
Maciej Szczodrowski pisze:
Nigdy jeszcze nie zbudowałem wzmacniacza lampowego, w którym nie ma przesłuchów (a popełniłem już kilka SE na ECL86 i EL84). Moja duma EL84PP na TG od Piotra ma ledwie słyszalny przesłuch i to przy rozkręceniu głośności na maxa, a ma ono wspólny zasilacz (i osobny dławik od kolegi KaKa dla każdego kanału).
Przesłuch między kanałami jest słyszalny dosyć słabo. Z tego co pamiętam, w optymalnych warunkach i przy specjalnie spreparowanych sygnałach testowych jest wykrywalny słuchem na poziomie minus dwudziestu paru decybeli. Czyli kilka procent napięcia!...
Dokładne dane będzie pewnie najłatwiej wyszukać w IEEE Explorer (pewnie zbadane gdzieś przy końcu lat 50). Z artykuły trzeba tam płacić, ale to norma w sensownych bazach literaturowych. Inwestycja to raczej lepsza niż w drugi transformator...
Zupełnie natomiast nie ma sensu walka o zmniejszenie przesłuchu gdy jest on na poziomie tysięce razy mniejszym od wykrywanego. Co za różnica - dziesięć czy sto tysięcy? Stwierdzenie "im mniejszy, tym lepiej" będzie hmmm... nierozsądne.
P.S.
Maciej Szczodrowski pisze:
Jasiu! Pozdrowienia od Pana Tadeusza.
Dziękuję! Wybieram się do Niego jak sójka za morze.
Piotr pisze:
To dla sygnałów zmiennych w zasadzie ma osobne zasilacze.
Zdecyduj się. Raz piszesz o spadkach napięcia na zasilaczu, innym razem je zaniedbujesz.
Piotr pisze:
Ale mnie chodziło właśnie o troszkę inną sytuację, kiedy do głosu dochodzą bardzo niskie składowe, nie zwierane już przez kondensatory.
Przesłuch przesłuchem, do tego intermodulacja, ale to też pikuś. W stanie ustalonym.
Miałem na myśli klasyczny wzmacniacz ze stopniem wyjściowym w klasie AB i niesymetrycznym stopniem wejściowym. Nagłe pojawienie się dużego sygnału w jednym kanale, czyli wzrost średniego prądu pobieranego przez układ z punktu widzenia zasilacza powoduje... no właśnie niewiele, ale tylko przez pewien czas zależny od stałej czasowej obwodów filtra. Oczywiście zakładam, że nie jest to zasilacz stabilizowany. Później, kiedy kondensatory się rozładują napięcie przysiada, co pociąga za sobą zmianę parametrów stopni wstępnych.
Przykład: Brzmi wysoka piszczałka organowa. W pewnym momencie odzywa się niska (gdyż niskie tony to wyższa moc dla porównywalnej głośności) na tyle długo, aby napięcie przysiadło, po czym milknie, a napięcie znów podskakuje. Wysoka brzmi przez cały czas tak samo. Czy jej brzmienie nie zostanie zakłócone przez zmiany napięcia zailania?
Dotyczy to zarówno oddziaływania lewy-prawy, jak i oddziaływania stopnia mocy na własne stopnie wstępne.
Takie opowiadanie bez analizy ilościowej jest
kompletnie bezwartościowe. Z litości nie nazwę tego inaczej - przecież wątek miał być o zagadnienizch
technicznych a nie o audiofilskich bajaniach i pytaniach retorycznych. Miałem nadzieję, że kącik audiofilski pochłonie takie teksty, ale widać rozpełzają się...
Piotr pisze:
Jest to akurat jeden z mocnych punktów hybryd, które obowiązkowo posiadają osobne zasilacze dla stopni lampowych (wstępnych) i tranzystorowych (mocy).
Na tej samej zasadzie zaletą biurokracji jest zwiększona potrzeba papieru...
Wadą niektórych rozwiązań hybrydowych jest to, że stopnie
wymagają oddzielnych zasilaczy.
(Jeszcze nie słyszałem by na współczesnym etapie rozwoju elektroniki ktoś znalazł jakąś "zaletę techniczną rozwiązań hybrydowych" w zastosowaniach audio).
Piotr pisze:

Jasiu, jeszcze jedno słowo, żeby nie było, że odwracam się na pięcie.
Stopień wstępny (WK) i sterujący (WK lub WA) na lampach, przeciwsobny stopień mocy (wtórnik) na tranzystorach. Razem trzy. Transformatora w torze brak. Gdzie tu widzisz jakieś "zniekształcenia o określonej charakterystyce"?
Przeczytaj jeszcze raz to co napisałem, a co usiłujesz tu komentować... Jakoś nie widzę by jedno miało coś wspólnego z drugim. Możesz objaśnić o co Ci chodzi?
Pozdrawiam,
Jasiu