Pozwolę sobie i ja zabrać głos w sprawie tej wystawy, w pełni podzielając zdanie Grzegorza. Otóż drodzy przyjaciele, wystawa ta była skandalicznie uboga jak na taki jubileusz.
Wystawa zajęła jedną, skromną salę. Na środku ustawiono jakieś kwiatki i paprotki -one same zdawały się świadczyć, że ta wystawa jest bardziej opowiastką z mchu i paproci niż rzetelną wystawą.
Zaraz przy wejściu, po lewej (taki był kierunek chronologicznego zwiedzania) znajdowało się wnętrze studia radiowego z lat 20.
Rzut oka i już było widać, że to jedna wielka ściemka. Ustawiono tam między innymi starą, ręczną centralę telefoniczną, taką jakie były robione po wojnie z napisem "wróg podsłuchuje". W głębi, na półce parę książek, w tym lampy Mikołajczyka z roku około 1960.
Potem nieco odbiorników kryształkowych i lampowych ze zbiorów muzeum. Kilka z nich było rzeczywiście ciekawych.
Na ustawionych ściankach z dykty nieco fotografii i krótkich opisów, niejednokroć -nazwijmy to delikatnie-nierzetelnych. Jedno zdjęcie na przykład było podpisane: "generatory lampowe wytwarzające prąd dla radiostacji". Gdzieniegdzie pod gablotką z co n-tym odbiorniczkiem podwieszona słuchawka panasonica, z której "leciały" dawne nagrania-toczka w toczkę, jakie można usłyszeć w byle pierwszym lepszym programie Wołoszańskiego itp. Niektórzy nawet nagrywali te dźwięki przytykając mikrofon dyktafonu do słuchawki:). Żadnych zdjęć robić nie było wolno, ale w sumie rozumiem ten zakaz- dość mało było do fotografowania

i pewno ze wstydu zakazali.
Potem parę elektritów, fotografie (a raczej nędzne foto-rycinki, przedstawiające radiostacje o wdzięcznych nazwach "błyskawica" i "pszczółka", znane z historii niemal każdemu.
Potem ze zbiorów muzeum odbiornik -samoróbka z czasów okupacji, tak umiesczony, że prawie nic nie było widać. To, co było widoczne przedstawiało sobą dość przykry widok- tak jak w zgryźliwym poście Tomka sprzed kilku dni, traktujący o pozostawianiu gniazda myszy w odbiorniku. Potem Aga, Pionier, Stolica, Szarotka, brzydka Violetta i taki sam Turandot. Następnie Kleopatra, radmor i ni z gruchy ni pietruchy plastikowy tuner Philipsa czy Panasonica, współczesne ze 100W mocy PMPO

. Co to ma wspólnego z radiotechniką polską

Wszystko to okraszone fotkami przewróconego masztu w Gąbinie i fotkami ludzi radia. Pośrodku sali fotografie aktorów polskich. To właściwie wszystko, nie licząc księgi pamiątkowej do wejścia do sali. Zostawiłem oczywiście wpis, w którym wyraziłem swe rozczarowanie.
Żaden z odbiorników z wystawy nie był włączony. A przecież choćby taki "Pionier" czy "Stolica" mogłyby być włączone. Zero jakichkolwiek książeczek okolicznosciowych czy choćby nędznych folderów.
Całość sprawiała wrażenie jakby organizacja tej wystawy była następująca:
Dzwoni telefon do muzeum techniki z Polskiego Radia i głos w słuchawce mówi:
-Zdrastwujcie! No, wiecie jest 80. rocznica naszej firmy. Warto by było zrobić jakąś wystawę.
-Ok, da sie zrobić.
-no to pa.
-Franek! Weź skocz do magazynu i przynieś nieco starych radiów. Wybierz coś i rzuć do gablotek.
-ok, odrzekł Franek i powstała wystawa...
Rozmawiając z Grzegorzem doszliśmy do wniosku, że prawdopodobnie lepszą wystawę mogliby zorganizować użytkownicy naszego forum z posiadanych przez siebie eksponatów.