



Moderatorzy: gsmok, tszczesn, Romekd, Einherjer, OTLamp
Czytając takie wypowiedzi odnoszę wrażenie, że żyjesz bardzo "zamierzchłą przeszłością". W czasach Williamsona jakość muzyki była fatalna, podobnie jak jakość przetworników elektroakustycznych (mikrofonów, głośników itp). Jakiś czas temu Tomek J. zadał mi pytanie, co rozumiem przez złą jakość starych nagrań - zapytał wprost jakich to "dźwięków" brakuje np. w starych nagraniach zespołu The Shadows, które występowałyby w muzyce zrealizowanej w czasach późniejszych... Pytanie wydało mi się tak absurdalne, że nawet nie próbowałem na nie wtedy odpowiadać. W starych nagraniach brakowało dosłownie wszystkiego... Dynamiki, gdyż urządzenia rejestrujące dźwięk w tamtych czasach mogły zapewniać odstępem sygnału od szumu na poziomie 40 dB, pasma przenoszenia, gdyż tamte mikrofony nie przenosiły jeszcze ani niższego basu (nie było takiej potrzeby, gdyż i tak nie przeniósł by ich transformator głośnikowy), ani wyższych sopranów (na zakresach AM i tak by nie przeszły), a zniekształcenia nieliniowe i liniowe były w ich przypadku tak duże, że retransmitowany dźwięk był diametralnie różny od rzeczywistego. Jakiś czas temu wrzuciłem kilka fragmentów starych i nowych utworów z płyt CD na analizator widma. Zbadałem to co miałem pod ręką, jakąś płytę zespołu "Depeche Mode", dwie płyty "Jeana Michela Jarre (te same tytuły płyt, ten sam utwór, ale różne wydania) oraz płytę "The Shadows", otrzymując wyniki jak poniżej.kubafant pisze: pn, 8 czerwca 2020, 15:25 Nikt nie słucha muzyki z mocą ciągłą 105 dB, bo szybko by ogłuchł. Jednak do słuchania nawet cicho muzyki, jeżeli ma ona prawidłowo wybrzmieć (mam na myśli właściwą dynamikę), wzmacniacz musi dysponować odpowiednim zapasem mocy. Sprawa była oczywista już w latach 40. Np. Williamson podaje, że do słuchania muzyki z normalną głośnością w przeciętnym pomieszczeniu potrzeba ok. 10 W mocy. Rzecz jasna tych 10 W nie pompuje się cały czas w głośnik, gdyż byłby to hałas nie do wytrzymania. Normalnie wzmacniacz pracuje z mocą powiedzmy 100 mW, a jedynie momentami - przy uderzeniu w talerze czy bęben basowy moc szczytowa jest większa i znakomicie przekracza zwyczajne zapotrzebowanie (które wystarcza przez większość czasu). Jeżeli jednak się tego nie zabezpieczy, i wzmacniacz nie będzie miał pewnego nadmiaru mocy w stosunku do średniego poziomu, wówczas muzyka nie będzie odtworzona wiernie (znowu, dynamika; nowoczesna, masowa muzyka bez dynamiki nie potrzebuje tak znacznego zapasu mocy).
Oczywiście. A kto nowoczesny i oświecony używałby do odtwarzania muzyki lampowego wzmacniacza, a może jeszcze gramofonuRomekd pisze: pn, 8 czerwca 2020, 16:32 Czytając takie wypowiedzi odnoszę wrażenie, że żyjesz bardzo "zamierzchłą przeszłością".
Masz jakieś źródło tego typu nowości, przecież płyty CD w produkcji masowej dalej tłoczy się ze szklanych płyt matek, iż jest to najtańsza metoda produkcji seryjnej. Wydaje mi się że to o czym piszesz dotyczy nagrywanych w domu lub na kopiarkach do produkcji małoseryjnej płyt wypalanych, ale te mają zupełnie inną budowę - jest całkiem sensowny artykuł o tym na angielskiej wikipediifaktus pisze: pn, 8 czerwca 2020, 18:33 Co do płyt CD to powiem tak w pierwszym okresie były one wykonywane podobnie jak płyty winylowe tj. tłoczone na matrycy. Rozwój technologiczny umożliwił w późniejszym okresie wykonywanie tych płyt przez wypalanie za pomocą lasera niestety skutkiem jest wyraźny spadek jakości dźwięku szczególnie płyt wielokrotnie odtwarzanych, bo odczyt też jest prowadzony za pośrednictwem lasera co nie jest obojętne dla stanu samego zapisu. Odczyt też nie jest pozbawiony wad, które niosą ze sobą tanie odtwarzacze o kiepskie jakości głowicy laserowej.
W czasach p.n.j. stosowano głośniki o znacznie większej efektywności i taki np. W-600 napędzał dwa GDS30/10 z dwoma GDW6,5{do każdego GDS 2szt} i nie tylko było głośno w pokoju-cała dzielnica też dobrze słyszałaelektryk j_k pisze: pn, 8 czerwca 2020, 18:53
Co do magicznych 6W w stereo czy 10W w mono - to mało na mój gust, bardzo mało gdybyśmy wzięli po uwagę dobre realizacje muzyki klasycznej gdzie crest factor czy DR może z łatwością osiągać wartości większe od 15dB, nawet 20dB, łatwo wtedy policzyć, że żeby napędzić głośnik z mocą średnią 1W potrzebujemy toru odtwarzania zdolnego przenieść moc 100W w szczycie - i jak to się ma do normy HiFi podanej przez Jakuba![]()
Ten sposób wykonania odnosi się do płyt CD z górnej półki cenowej renomowanych firm fonograficznych, gdzie głównym kryterium jest trwałość i jakość odtwarzanej muzyki a nie niska cena płyty. Jest to spowodowane wysokim kosztem wykonania pewnej liczby matryc, bo ich trwałość też jest ograniczona oraz bardziej skomplikowany i tym samym droższy proces produkcji płyt CD wytłaczanych z matrycy. Typowe tanie płyty CD sprzedawane w sklepach i w innych miejscach w niskich cenach to prawie zawsze wykonane są w technologii wypalania laserem. Mogą być tańsze, bo koszt jednostkowy ich wykonania jest zdecydowanie mniejszy, odpada kosztowna matryca i inne konieczne operacje przy wykonaniu płyty niestety odbija się to na jakości samego dźwięku.elektryk j_k pisze: pn, 8 czerwca 2020, 18:53 Masz jakieś źródło tego typu nowości, przecież płyty CD w produkcji masowej dalej tłoczy się ze szklanych płyt matek, iż jest to najtańsza metoda produkcji seryjnej. Wydaje mi się że to o czym piszesz dotyczy nagrywanych w domu lub na kopiarkach do produkcji małoseryjnej płyt wypalanych
W przypadku płyt wypalanych laserem po pewnej liczbie odtworzeń liczba tych błędów znacznie wzrasta, co ma wpływ na jakość dźwięku. Wszak odczyt jest dokonywany za pomocą promienia laserowego, a podłoże na którym dokonano zapisu jest specjalnie przystosowane do zapisu wykonanego za pomocą lasera. Inaczej jest w przypadku płyt wykonanych metodą tłoczenia, tam zapis jest wykonany mechanicznie za pomocą matrycy i nie jest podatny na zmiany wywołane promieniem lasera odczytu, co nie znaczy że jest niezniszczalny.tszczesn pisze: wt, 9 czerwca 2020, 14:21 A co ma metoda wykonania płyty CD do jakości dźwięku? To zapis cyfrowy, dopóki stopa błędów odczytu jest poniżej wartości korygowalnej przez sumy kontrolne nie ma to żadnego wpływu na dźwięk. A gdy jakies bajty strumienia są utracone to efekt jest wyraźnie słyszalny jako bardzo nieprzyjemne ćwieknięcia, chyba że czytnik stosuje jakieś aproksymacje.
Przecież tłoczenie jest tańsze przy nakładach od 1000 szt od kopiowania - http://www.promedia.pl/tloczenie.php a http://www.promedia.pl/kopiowanie.php 0,95zł/szt a 1,09zł/szt dla kopiowania (ceny podane w tabeli nie zawierają ceny nośnikafaktus pisze: wt, 9 czerwca 2020, 14:14 Typowe tanie płyty CD sprzedawane w sklepach i w innych miejscach w niskich cenach to prawie zawsze wykonane są w technologii wypalania laserem. Mogą być tańsze, bo koszt jednostkowy ich wykonania jest zdecydowanie mniejszy, odpada kosztowna matryca i inne konieczne operacje przy wykonaniu płyty niestety odbija się to na jakości samego dźwięku.
A na czym polega pogorszenie jakości dźwięku? Przecież to zapis cyfrowy, albo się zgadza, albo się nie zgadza to co laser odczyta. Zawsze myślałem, że jak będzie błąd odczytu to po prostu przekaz się zatnie, przeskoczy dalej albo jeszcze inaczej zareaguje - ale w sposób wyraźny i chwilowy. Pogorszenie jakości dźwięku kojarzy się raczej ze zniekształceniami ciągłymi, zawężeniem pasma, zaszumieniem itp.W przypadku płyt wypalanych laserem po pewnej liczbie odtworzeń liczba tych błędów znacznie wzrasta, co ma wpływ na jakość dźwięku. Wszak odczyt jest dokonywany za pomocą promienia laserowego, a podłoże na którym dokonano zapisu jest specjalnie przystosowane do zapisu wykonanego za pomocą lasera. Inaczej jest w przypadku płyt wykonanych metodą tłoczenia, tam zapis jest wykonany mechanicznie za pomocą matrycy i nie jest podatny na zmiany wywołane promieniem lasera odczytu, co nie znaczy że jest niezniszczalny.
W efekcie prowadzi to do znacznego pogorszenia jakości dźwięku pomimo zapisu cyfrowego.
Pozdrawiam.