pasio pisze:Witam !
Wzmaki radiowęzłowe i estradowe z komuny służyły do ogłupiania społeczeństwa za jak najniższą cenę.
Inny (pół)produkt służący do ogłupiania społeczeństwa, mianowicie spirytus, kosztował w gorzelni około 30gr za 1 litr, w sklepie chyba ze 40zł, Trybuna Ludu czy Robotnicza kosztowała 50gr, co stanowiło chyba 30% kosztów druku jednego egzemplarza. Książki o Niezwyciężonej Armii Czerwonej czy czerwonych kolabo-partyzantach ze spalonych lasów także były po kilka złotych. Ktoś do tego dopłacał...
O spirytusie (i przetworach) nie wspominam: po pierwsze - to było wędzidło na niepokorne polskie pyski, po drugie - Państwo miało z tego krociowe zyski (zupełnie niwelowane przez straty w postaci jakości pracy świadczonej albo i nieświadczonej w pijackim widzie, ale to było najmniej ważne, istotna była kontrola "motłochu"...).
Dzisiejsze ogłupiacze niewiast - czyli drukowane
podglądacze Wiśniewskiego, Dody, Frytki czy Kwasmanówny w wannie, pościeli lub knajpianym WC i reszty plebsu w postaci Wyborczej,
Fucktu, Der Dziennika czy Superexpressu albo antypolskie i judzące do nienawiści paszkwile różnych Gross'opodobnych kreatur też kosztują grosze... tylko teraz KTO

i w czyim interesie

płaci za ich wydawanie
Miałem więcej nie wrzucać
wtrętów społecznych czy pisać o polityce, ale się
Qu...ote

NIE DA
Stąd nie warto powoływać się na ich komponenty, ponieważ one też nie były HI-FI
.
Transformator głośnikowy PP nawinięty na dzielonym karkasie i posiadający po sześć idealnie takich samych sekcji w "działce" i z rdzeniem z cienkich blach o najwyższych parametrach rzeczywiście nie był trafem klasy Hi-Fi.
On
tylko przenosił równomiernie pasmo "20-20", miał idealną symetrię uzwojeń i pomijalne zniekształcenia...
A zbudowany na nim dzisiaj DIY wzmacniacz bije na łeb cały ten audiofilski, błyszczący złotem jak kacapski uśmiech nastojaszczego sowietskawo czeławieka, firmowy szmelc za ciężkie pieniądze zalegający półki i rajcujący prawdziwych
koneserów 
jak przechadzająca się szlompa za płotem koszar żołnierzy przed przysięgą
Po za tym: co to znaczy określenie
komponent Hi-Fi

I wg jakich kryteriów
Dla mnie komponentem Hi-Fi będzie para lamp NOS EL34 RFT czy 6GB8 Toshiba (z nadrukiem HiFi) z lat sześćdziesiątych a nie Shuguang z ostatnich lat - za kilkaset $ czy też €! Bądź dawny radziecki wojskowy kondensator papierowo-olejowy o zawężonej tolerancji i wiekowej
długowieczności , wytrzymujący wybuch atomowy w epicentrum a nie jakiś wymyśl(o)ny azjatycki kondas z bambusowym separatorem czy przemysłowa srebrna linka (nawet niekoniecznie OFS) w izolacji PTFE do łączenia termopar Pt-PtRh z rejestratorem a nie "markowe" kierunkowe (dla przebiegów zmiennych

) OFC kable głośnikowe.
Owszem, jak słusznie zauważył Zoltan, nie produkuje się w Polsce takich traf. Podobno cięciejsze blechy produkuje się nadal w Niemczech, i stamtąd pochodzą rdzenie do wzmaków Ankoru i temu podobnych.
Jak rozbiorę kiedyś takie trafo to w to uwierzę - dotyczy to także traf Hammonda i jakichś tam jeszcze (produkcji współczesnej a nie wintadżowej). Japońskie Tango też się skończyło - więc o czymś to świadczy.
Mówię cały czas o HI-FI i HI-END, a nie o gitarowcach (choć często słucham Jimmy Page'a).
Wzmaki HI-FI, gitarowe, estradowe i radiowęzłowe (przeszłość) to 4 różne światy.
Ja zajmuję się tylko światem HI-FI (nie lubię określenia HI-END, bo co to właściwie znaczy ?)
pzdr pasio[/quote]
Dobry mikrofonowiec i wzmacniacz instrumentowy (wyłączywszy gitarowce) nie może być niższej klasy niż Hi-Fi.
Radiowęzłowce? Tu chyba rzeczywiście sprawa się zamyka, niemniej ta kategoria wzmacniaczy wciąż stosowana jest do nagłaśniania dużych sal i obiektów - ale czy są to jeszcze lampowce?
Pojecie Hi-End to dla mnie czysto marketingowy chwyt za
kulimenta
- żeby klient się napalił jak wspomniany wyżej żołnierz na unitarce
Słyszałem kilka takich

-

-endów - czarna rozpacz
Zoltan