Czekoladkowa rodzinka....

Radioodbiorniki lampowe i wszystko co jest z nimi związane.

Moderatorzy: gsmok, tszczesn, Romekd, Einherjer, OTLamp

OTLamp

Czekoladkowa rodzinka....

Post autor: OTLamp »

... czyli mieszkańcy Philipsa 948A po kuracji odmładzająco regenerującej :).

Regeneracja została wykonana ponad rok temu. Zwijki zostały oskubane ze starej masy bitumicznej, wygotowane w parafinie, a następnie ponownie obtoczone w nowej masie bitumicznej. Po roku leżakowania w piwnicy, prąd upływu jest taki sam, jak zaraz po regeneracji - znikomy (< 60nA) :)
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
Czujnik
250...374 postów
250...374 postów
Posty: 322
Rejestracja: wt, 24 lipca 2007, 09:11
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Czujnik »

Można prosić o więcej detali na temat technologii. Czy były oblewane bitumem, czy może w nim zanurzane. moje próby nie dały tak regularnych kształtów. Aczkolwiek przyglądając się licznym kondensatorom jakie przechowuję w nadziei, że kiedyś opanuję technikę ich restauracji mam wrażenie, że były ksztaltowane w jakichś formach, ot tak jak robi się w dwudzielnych formach serki oscypki. No a co z kondensatorami Elektrita, takimi rzeczywiście w formie czekoladek owiniętych w ceratkę z nadrukowaną wartością i logo E. Pieczołowicie je przechowuję, ale jak zrekonstruować dotychczas nie wiem. Załączam fotkę dla poparcia tezy, że były kształtowane w jakichś formach. Może jednak się mylę?
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
OTLamp

Post autor: OTLamp »

Czujnik pisze:Można prosić o więcej detali na temat technologii. Czy były oblewane bitumem, czy może w nim zanurzane.
Były zanurzane kilkakrotnie przy jednoczesnym obracaniu. Czynność ta jest dość irytująca, gdyż parafina, którą jest przesycona zwijka, paruje i powoduje pojawianie się pęcherzyków, które pękają, tworząc kratery. Trzeba się trochę namęczyć, aby był zadowalający efekt.


Czujnik pisze:Aczkolwiek przyglądając się licznym kondensatorom jakie przechowuję w nadziei, że kiedyś opanuję technikę ich restauracji mam wrażenie, że były ksztaltowane w jakichś formach, ot tak jak robi się w dwudzielnych formach serki oscypki.
Tak, ale te są późniejsze, stosowane od końca 1936 r. Wcześniej Philips stosował nieprofilowane. Do tych późniejszych trzeba by zrobić jakieś formy.
Czujnik pisze: No a co z kondensatorami Elektrita, takimi rzeczywiście w formie czekoladek owiniętych w ceratkę z nadrukowaną wartością i logo E. Pieczołowicie je przechowuję, ale jak zrekonstruować dotychczas nie wiem.
Trzeba odkleić tę ceratkę, usunąć starą masę bitumiczną, wygotować w parafinie i z powrotem obtoczyć. Z tymi nie ma aż takiego kłopotu. Najtrudniejsze są właśnie te późniejsze, profilowane.
OTLamp

Post autor: OTLamp »

A oto Elektritowa czekoladka po regeneracji :)
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
Czujnik
250...374 postów
250...374 postów
Posty: 322
Rejestracja: wt, 24 lipca 2007, 09:11
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Czujnik »

Wygląda pięknie. Jeżeli to nie tajne, proszę o opis technologii. Czy parafina w płynie czy też roztopiona stała. No i z czego ta masa bitumiczna? Z odzysku, czy jest coś współczesnego co się nadaje. Trzeba rozwijać zwijkę? A co kiedy myszy nadgryzły? Reszta to rozumiem sprawność manualna. Gratuluję efektu.
OTLamp

Post autor: OTLamp »

Czujnik pisze: Czy parafina w płynie czy też roztopiona stała.
Stała, zupełnie roztopiona, prawie wrząca. Podobne efekty daje stearyna. Pojemność po wygotowaniu wychodzi 10-20% mniejsza od znamionowej, ze względu na różne stałe dielektryczne syciw.
Czujnik pisze:
No i z czego ta masa bitumiczna? Z odzysku, czy jest coś współczesnego co się nadaje.
Akurat na czekoladki dla Elektrita użyłem najlepszej masy bitumicznej jaką miałem. Została ona odzyskana kilka lat temu z dużego bloku Siemensa. Jej pozytywne właściwości polegają na tym, że po roztopieniu jest bardzo rzadka, a po zastygnięciu bardzo twarda, ale jednocześnie dobrze się trzyma. Można kondensator bez obaw wziąć w rękę, a ewentualne ślady palców można bez problemu wytrzeć nawet wilgotną szmatką. Poza tym po zastygnięciu zupełnie się nie lepi. No i najważniejsza cecha: nie ma efektu pęcherzyków, ta masa jest mniej elastyczna, dość szybko twardnieje i nie zdążają się one wytworzyć. Niestety tylko raz trafiłem na tak dobrą masę z odzysku. 99% takich mas nie nadaje się już do niczego, nie dają się dobrze roztopić, są gęste, nie chcą wypełniać dobrze przestrzeni i się lepią.

Kondensatory Philipsa, których zdjęcie jest wyżej, były obtaczane w "lepiku asfaltowym na gorąco", który można kupić w sklepach z materiałami budowlanymi. Są dostępne w wiadrach po 30kg, jednak często leżą obok nich różnej wielkości odłamki, które można dostać nawet za darmo. Lepik asfaltowy na gorąco po roztopieniu też jest rzadki i bardzo dobrze wypełnia wolne przestrzenie. Jednak jest dość elastyczny i występuje podczas stygnięcia wspomniany wcześniej efekt pęcherzyków, które pękają pozostawiając po sobie dziurki. Masa po zastygnięciu nie jest też tak twarda i w niewielkim stopniu, ale jednak, się lepi. Jest jednak przy tym znacznie bardziej błyszcząca.

Nie próbowałem jeszcze jednej masy, paku smołowego używanego dawniej przez szewców. Był dostępny w kostkach, ale nie wiem czy obecnie można go jeszcze gdzieś kupić.

Czujnik pisze: Trzeba rozwijać zwijkę?
Absolutnie nie. Parafina przesyci ją całą bez odwijania i wymyje wilgoć i kwaśne produkty utleniania starego syciwa (główne przyczyny upływności). Zwijek nie umieszczam jednak luzem, lecz owijam ciasno paskiem papieru, przez którego końce przewlekam drut, dzięki czemu łatwo można zwijkę umieścić w parafinie. Takie działanie wynika też z faktu, że pod wpływem wydostającej się wilgoci i innych substancji, zwijka może się odwinąć lub zmienić swój kształt (zwijki spłaszczone robią się okrągłe, przy czym bardzo trudno im potem przywrócić wcześniejsze gabaryty). Jeśli są trudności z usunięciem starej masy bitumicznej, można nie ryzykować uszkodzenia zwijki i zanurzyć razem z masą. Parafina się zapaskudzi, ale efekt będzie taki sam. Po wygotowaniu resztki masy bitumicznej można usunąć bez problemu, nawet przez zdmuchnięcie !

Kondensatory rurkowe oczywiście należy gotować razem z rurką, gdyż wydostanie zwijki jest trudne (choć pracuję nad tym :) ). Rurki bakelizowane po wygotowaniu są ciemniejsze (w końcu działa na nie temperatura ponad 300 stopni C). W przypadku szklanych rurek z naniesionymi napisami nie ma absolutnie problemu, napisy raczej nie schodzą (nie zdarzyło mi się). Gorzej z takimi, które na szklanej rurce mają nalepki (np. kondensatory Telefunkena z żółto niebieskimi nalepkami). Nalepki te ciemnieją i kondensator wygląda gorzej. Tutaj też obmyślam sposób na ich zdejmowanie.
Osobną kwestią są druciki doprowadzające. Trzeba pamiętać, że wszelkie luty puszczą i druciki mogą odpaść. Generalnie są dwa sposoby dołączania przewodów do okładzin przy fabrykacji. Pierwszy polega na tym, że przez zwijkę przełożono w pewnych miejscach dwa miedziane paski, stanowiące wyprowadzenie okładzin. Do końców tych cienkich blaszek są lutowane druciki . W przypadku tych kondensatorów nie ma problemu, po wygotowaniu usuwa sie resztki masy bitumicznej, a do blaszek lutuje druciki i zalewa końce rurki nową masą, uważając, żeby ten nowy lut nie puścił.

Drugi sposób polega na tym, że każda z okładzin wykonanych z cynfolii wystaje kilka mm po swojej stronie. Po zwinięciu otrzymywano więc po obu stronach zwijki zwiniętą cynfolię. Następnie wkładano tam druciki i roztapiano tą zwiniętą cynfolię. Jeśli podczas gotowania te luty odpadną, nie będzie już do czego się dolutować. Można ewentualnie wydostać zwijkę (co jest łatwe po wygotowaniu) i odwinąć jeden zwój, aby wyprowadzić okładziny. Jest to jednak bardzo żmudne, a dodatkowo folia okładzin jest tam bardzo cienka i łatwo się rwie, drze itp.

Najgorszy jest fakt, że w większości kondensatorów nie da się przewidzieć, którą metoda są wyprowadzone okładziny. Np. Telefunken stosował obydwie metody nawet w tak samo wyglądających kondensatorach i znajdujących się w tym samym odbiorniku. Pewnym co do pierwszego sposobu można być jedynie w przypadku czekoladek Philipsa - tutaj zwijka jest nawinięta na szklanej rurce, a miedziane paski są przylutowane do kapsli na końcach tej rurki (jak w rurkowym bezpieczniku topikowym), do których to kapsli są przylutowane druciki. Czekoladki Elektrita również są pod tym względem dogodne, różnica jest taka, że zastosowano tam połączenia nitowane, a zwijkę nawinięto na bakelitowej płytce. I jeszcze ciekawostka: większość czekoladek Elektrita ma naniesioną wartość pojemność na zwijce.

Czujnik pisze: A co kiedy myszy nadgryzły? .
Takie zwijki najczęściej mają zwarcie, więc tutaj sprawa jest trudniejsza. Można próbować nieco odwinąć licząc się z dodatkowym spadkiem pojemności. Jeśli zwarcia nie ma, to nie ma problemu.


Oczywiście wszystkie te zabiegi należy robić pod jakimś wyciągiem, aby nie nawdychać się za bardzo oparów parafiny i masy bitumicznej i nie zasmrodzić mieszkania, jak również ubrania (i tak będzie czuć) :roll:
Awatar użytkownika
Czujnik
250...374 postów
250...374 postów
Posty: 322
Rejestracja: wt, 24 lipca 2007, 09:11
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Czujnik »

Jednak jest dość elastyczny i występuje podczas stygnięcia wspomniany wcześniej efekt pęcherzyków, które pękają pozostawiając po sobie dziurki.
Dzięki za wyczerpującą odpowiedź. Zastanawiam się, czy przyczyną powstawania tych pęcherzyków nie jest nieodpowiednia ( za wysoka?) dla danego lepiku temperatura. A co do twardości to w lakiernictwie dodawało się w tym celu odrobinę kalafonii. Przed wojną były powszechnie stosowane takie lakiery asfaltowe na np. maszynach do pisania, czy szycia, a nawet rowerach. Miały niezrównaną czerń, połysk i odporność. Chyba poeksperymentuję z różnymi, żywicznymi dodatkami do asfaltu. A może po prostu potrzebny jest zwykły naturalny asfalt kopalny? Coś takiego używa się w grafice do powlekania płyt.
OTLamp

Post autor: OTLamp »

Czujnik pisze: Dzięki za wyczerpującą odpowiedź. Zastanawiam się, czy przyczyną powstawania tych pęcherzyków nie jest nieodpowiednia ( za wysoka?) dla danego lepiku temperatura.
Raczej nie. Lepik jest podgrzewany tylko tak, aby był dość rzadki. Wydaje mi się, że główna przyczyna może wynikać z różnicy temperatur poszczególnych faz dla parafiny i lepiku oraz z ich właściwości fizycznych.
Awatar użytkownika
krzysztof310
100...124 posty
100...124 posty
Posty: 104
Rejestracja: pt, 9 września 2016, 09:14

Re: Czekoladkowa rodzinka....

Post autor: krzysztof310 »

Dziękuję za poszerzenie mojej wiedzy na temat odtwarzania starych kondensatorów.