barbie pisze:1. Brak elementów w obwodzie anodowym lampy - po prostu zasilacz, uzwojenie, lampa i tyle. Na oporniku katodowym jest (bo musi być!) spadek napięcia - nie wykorzystujemy
pełnego napięcia anodowego (wiem, można "dowinąć").
Trzeba to przewidzieć już na etapie projektowania. W przypadku EL84 jest to kilkanaście woltów i moc mniejsza od jednego wata.
barbie pisze:Opornik trzeba zblokować dla składowej zmiennej (wiadomo). Czyli kondensator, który pełni dość istotne zadanie... Po co, jak można bez...
Czyżby? Chyba dostarczasz ujemnego napięcia z baterii?

A skoro nie, to pewnie z zasilacza, w którym są kondensatory pełniące równie istotne zadanie.
Szkoda, że tak często się o tym zapomina w (moim zdaniem bezsensownej) pogoni za brakiem kondensatorów.
barbie pisze:2. Możliwość zabawy - łatwo poeksperymentować z punktem pracy - wystarczy pokręcić a nie trzeba wsadzać lutownicy.
A kto broni zastosować potencjometr szeregowo z Rk? Ja zawsze tak robię.
barbie pisze:Wada:
Trzeba mierzyć co jakiś czas prądy lamp i ew. poprawić. Poza tym wymiana lamp wymaga fachowca (trzeba ustawić stopień ponownie). Auto BIAS robi to sam - im większy prąd -> tym większy potencjał ujemny siatki -> a więc mniejszy prąd anodowy.
W przypadku polaryzacji automatycznej też czasem warto zerkąć co i jak, szczególnie przy wymianie lamp.
barbie pisze:Chyba postawiłem sprawę uczciwie...
Ja z kolei dodam, że polaryzacja automatyczna nie pozwala na osiągnięcie większych mocy przez przesunięcie punktu pracy bliżej klasy B.
Ale akurat w przypadku EL84 niewiele to daje. Charakterystyki tak się układają, że moc wyjściowa przy takim przesunięciu praktycznie się nie zwiększy. Wzrośnie sprawność dla małych mocy z powodu mniejszej mocy rozpraszanej spoczynkowo, ale za to zwiększą się zniekształcenia.
Do zastosowań hi-fi te kilka watów więcej rozpraszanych w spoczynku chyba wato poświęcić
