Piotr pisze:Mówiłem o starych, dobrych rurach jarzeniowych, a nie o tym tranzystorowym badziewiu, co to nie można przy nim radia na AM słuchać
No dlatego zacząłem zdanie od 'i'
A możnaby w domu wykonać taką instalację tylko dla zasilaczy impulsowych (niestety poza urządzeniami z kineskopem...) - 350V stałego, z pasywnym (np. na stateczniku od LR) czy aktywnym pfc.
Swoją drogą, czy przetwornica świetlówki sieje czy nie, to zależy od konkretnego egzemplarza... Klasyczne lepsze pod tym względem, ale mają ważne wady: duży prąd zasilania (kompensacja poza oprawami), miganie i długi czas włączenia.
Opracowane są już technologie pozwalające z "tradycyjnego" żarnika wolframowego uzyskać nie 5% sprawności przetwarzania energii na światło ale !!! 60%.
Szukajcie w sieci "Tungsten photonic lattice lamp"
Sposob na uratowanie żarówek jest prosty. Zasadą dzialania świetlówki jest, prosto mówiąc, zamiana promieniowania UV powstającego w wyniku wyładowania na światło widzialne, przy pomocy luminoforu. Wystarczy wynaleźć luminofor, który zamienia promieniowanie podczerwone (które w widmie żarówki stanowi 90%) na światło widzialne. Proste?
... przecież już dawno jest - starter (biały walec z dwoma stykami) składa się przecież właśnie z neonówki z bimetalem i równoległego kondensatora przeciwzakłóceniowego. Chodzi o to, że prąd płynący przez neonówkę rozgrzewa bimetal i powoduje jej zwarcie. Czasem przy starcie jarzeniówki widać lekką pomarańczową poświatę właśnie w starterach (chociaż lekko jarzą się wtedy żarniki w rurach).
Czy nie dałoby się zlikwidować przykrego efektu mrygotania świetlówek klasycznych przez zasilanie z falownika, dajmy na to, 400 Hz? Pomińmy sianie EM
MichałKob pisze:Czy nie dałoby się zlikwidować przykrego efektu mrygotania świetlówek klasycznych przez zasilanie z falownika, dajmy na to, 400 Hz? Pomińmy sianie EM
Nie wiem, czy stary pomysł podłączania świetlówek do sieci trójfazowej nie jest prostszy. A na pewno sprawniejszy.
Mam pod ręką jeden egzemplarz: dwie płaskie, lekko wygięte elektrody dość oddalone od siebie. Gaz świeci na fioletowo. (Oczywiście takie z bimetalem widziałem już nie raz...)
Ech, a więc to stąd bierze się to obłędne piszczenie, czasami słyszalne przy niektórych, zużytych rurach (prawdopodobnie od wyładowania, które "zapala" się gwałtownie w określonym punkcie przebiegu napięcia, wywołując drgania). Pamiętam do dzisiaj, jak kilka lat temu wracaliśmy z rodzinką od wujka pociągiem nocnym i właśnie w naszym przedziale (kl.2 - brak możliwości sterowania światłem...) świeciła sobie, nieco ciemniej niż reszta, taka jarzeniówka piszcząc tak, że mało co dało się spać i wszyscy razem złorzeczyliśmy trochę na tę nieszczęsną rurę
MichałKob pisze:Pamiętam do dzisiaj, jak kilka lat temu wracaliśmy z rodzinką od wujka pociągiem nocnym i właśnie w naszym przedziale (kl.2 - brak możliwości sterowania światłem...) świeciła sobie, nieco ciemniej niż reszta, taka jarzeniówka piszcząc tak, że mało co dało się spać i wszyscy razem złorzeczyliśmy trochę na tę nieszczęsną rurę
W wagonach spotkasz dwa rozwiązania - w elektrycznych zespołach trakcyjnych EN57 jest jak juz napisano wyżej wirująca przetwornica oświetleniowa, zasilająca wszystkie oprawy napięciem 220V/500Hz. W każdej oprawie jest indukcyjny statecznik, a zamiast startera - kondensator (ciekawe jak to startuje). Drugie rozwiązanie - w każdej oprawie jest indywidualna przetwornica, oprawy zasilane są z napięcia 24V=, czasem zdarza się że piszczą uciążliwie - częstotliwośc pracy przetwornicy jest stosunkowo niska.
========== Mente et malleo ==============
Jaroslaw Dubowski, Bytom jdubowski@interia.pl
========== Mente et malleo ==============