Ale nawet 5 stron odpowiedzi nie zastapi jednej nocy z lutownica i oscyloskopem... Ja na lampach nie znalem sie kompletnie. Ale - ida metoda analogii do tranzystorow - zasade dzialania przeciez znalem. A potem to juz tylko dowiedziec sie, jakie mniej wiecej prady, napiecia na ktorej elektrodzie (i dlaczego), katalog lamp elektronowych (np. Franka), troche potencjometrow - i przednia zabawa ! I to moge polecic kazdemu, kto nie umie, nie ma czasu, nie wie jak to i owo wyliczyc, ale gdzie znalezc odpowiedz. To krecenie potencjometrami i obserwowanie pradow, napiec i przebiegow to solidna porcja wiedzy - "nauka przez zabawe". Fakt, ja buduje bardzo proste ukladziki, glownie generatory rozniste, ale i tak jest swietnie. A ile radochy, jak sie dotknie do metalowego "palca" potencjometru i jednej z jego koncowek (a roznica potencjalow przekracza kilka razy napiecie "bezpieczne" )
Potem te wszystkie wnioski spisuje sie, robi sie do tego wykresy i juz dysponuje jakas "sciezka konstruktorska", ktora wielu innym moze bardzo pomoc. A dysponujac tym - zadaje dopiero juz konkretne pytania tutaj - po kolei - a), b), c). Pytanie - odpowiedz.
Wydaje mi sie, ze tu nie chodzi nawet o brak ksiazek (bo faktycznie jest internet, ja Hennela kupilem dopiero 3 m-ce temu !), ale o
brak checi do eksperymentowania. Bez tego - to wszystko to gadanie o niczym, "w powietrzu".
Tylko koniec wienczy dzielo, ale o ile ten koniec jest przyjemniejszy, gdy sie do niego doszlo samodzielnie... Tak - to powieli sie 1:1 schemat urzadzenia, nie wiedzac za bardzo co, po co i po jasna chol...e. Fajne to, pogra troche, a potem pokrywa to kurz - ot - znudzilo sie...
Ale to tak ze wszystkim jest. Jako programista moge powiedziec, ze cala moja wiedza (a paaare ladnych lat tego jest), nie wziela sie ze studiow (kpina w bialy dzien). Czesciowo tylko wziela sie z ksiazek. Ale w przytlaczajacej wiekszosci wziela sie z rozwiazywania konkretnych problemow. Tak sie najlepiej uczy ! Bierze sie na tapete konkretny problem. Nawet z zerowa wiedza. A potem probuje sie osiagnac obrane cele, wertujac ksiazki i internet. A ile zagadnien wyskakuje pod drodze !
Podobnie zaznajamialem sie z diagnostyka laboratoryjna w zakresie biochemii klinicznej (i hematologii, i analityki etc). Zostalem rzucony na gleboka wode do poteznego laboratorium analitycznego, nie wiedzac, czym sie rozni morfologia krwi 16 parametrowa od 32 parametrowej. Pierwszy miesiac byl ciezki... nie znajac sie na tym, jak dziala laboratorium, mialem wdrazac zlozony system komputerowy wspomagajacy jego prace. Z biegiem czasu nie tylko poznalem znaczenie skrotow (LDH, GGTP, RBC, etc) ale takze co to oznacza, co moga oznaczac wyniki, a takze nauczylem sie obslugiwac sporej liczby kombajnow biochemicznych. Ale minal ponad rok mojej pracy w tej dziedzinie. CZYNNEJ pracy, nie tylko wertowania ksiazek i rozmowy z pania magister o d....ie Maryni.
Reasumujac - jestem dowodem na to, ze nauka przez zabawe i poznanie - DZIALA. A nauka przez pytanie i myslenie w "powietrzu" to tylko strata czasu - i tego co pyta i tego - co odpowiada.
Zapraszam wszystkich nowicjuszy (do ktorych sie zaliczam) do warsztatow ! Wlaczyc multimetry, odpalic oscyloskopy i robic tabelki pomiarow.
Jak na I-szej Pracowni Fizycznej

(o zgroza

)