Marcello_Mastroianni pisze:Myślę że przyczyną i także paradoksalnie tego wszystkiego jest po prostu BIEDA ...
Jak bowiem wytłumaczyć zachowanie podobne ludzi, którzy nie należą do żyjących w ubóstwie?
Czym? Poziomem świadomości społecznej i nawykami dziedziczonymi z pokolenia na pokolenie.
Jak ktoś jest nauczony załatwiać fizjologię za przysłowiową stodołą, lać żonę (
jak się baby nie bije to jej wątroba gnije 
) i dzieciaki (
tłuczone mięso jest kruchsze), brania żony siłą "po gorzole" (
bo to jest na to a od tego) to trzeba nie wiadomo jakiej tytanicznej organicznej pracy, żeby takim ludziom wpoić inne zasady i przestawić na nowe tory. Co się wciąż nie udaje bo do tego trzeba pracy
organicznej a ludzi zaangażowanych w to co robią a nie lewackich poglądów głoszonych przez różnych dyżurnych i finansowanych przez różne podejrzane "fundacje" ("patron" jednej z nich, wielki polski król - ten co to "
nie z soli ani z roli jeno z tego co boli" chyba się w grobie przewraca

) "permisywistów" i koniunkturalistów w polskojęzycznych szmatławcach i telewizorni.
,bo BIEDA to pojęcie metafizyczne,bo można być biednym mając pieniądze,wielu Polaków reprezentuje tą postawę,bo bogactwo w 1 czy drugim pokoleniu może wywoływać niekiedy jedynie "smutne" rozbawienie.
...
który - jak zwykł mówić w takich przypadkach mój śp. Ojciec -
zaczyna dobrze leżeć na człowieku najwcześniej w trzecim pokoleniu".
Niestety, i do majątku i do pasującego na człeka stroju dochodziło się poprzez ciągłość pokoleń (i wcale nie dotyczy to jedynie szlacheckich rodzin

): skok cywilizacyjny nie jest tożsamy ze skokiem duchowym czy świadomościowym. Vide zasiedlanie
werbusami z zapadłych wsi i Cyganami (wolę tę tradycyjną i niepoprawną politycznie lecz rodzimą nazwę) socjalistycznych blokowisk - od Bieruta poczynając - w ramach tzw. awansu pokoleniowego i znoszeniu nierówności społecznej. Efekt? Normalne mieszkania dla normalnych ludzi zamienioone w nory, potłuczone sracze, wieprze w wannach i drób na balkonach, lecące przez okna śmiecie, butelki i różne przedmioty i nieustanny horror dla pozostałych, wyznających normalne zasady społeczne, mieszkańców.
Takie coś przerabialiśmy w naszym domu w Rokitnicy (stara porządna śląska mieszczańska kamienica z końca XIXw. zamieszkała przez porządne śląskie rodziny), do której sprowadzono (z rozbieranego familoka w podłej dzielnicy Zabrza) klasyczną zdegenerowaną rodzinę z marginesu społecznego. Porządna kamienica zamieniła się w oczach w istną norę. Bezustanne awantury, pijaństwo, lanie na klatce schodowej, kurestwo (
szybkie numerki za kufel piwa na schodach i w piwnicy z przygodnymi przybyszami) małolaty wiecznie schlane i obrzygane. Wieczne włamy do naszych piwnic po węgiel i ziemniaki. Nie było kłódki, zamkla i drzwi obitych sztabami... W końcu zaczęły znikać ... okna z klatki schodowej - czymś w piecu trzeba było palić. W mieszkaniu tym spalono wszystkie drzwi, wewnętrzne okna futryny i drewniane podłogi. Odcięta woda, gaz i światło! Strach zasnąć, z obawy, że ktoś z
margoli czy ich
gości podpali mieszkanie....
Cassus nowojorskiego Brooklynu i Bronxu w polskim wydaniu ...
Sam pochodzę z rodziny o wielowiekowych tradycjach... niestety permanentnie zubożonej...
To samo spotkało moją linię po rozbiorach, potem powstania, I wojna, bolszewicka okupacja Kresów - od konca XVIII wieku wciąż w drodze
