Na płytce jest TCA4500A, jeszcze przed wprowadzeniem do produkcji UL1621 i jeszcze przed płytką-protezą na kabelkach z A290D.
I jest jeszcze... wskaźnik poziomu sygnału nie w wersji tranzystorowej, lecz z UAA180. Pierwszy raz dokładniej przyjrzałem się tej płytce, wcześniej przyglądałem się jedynie wersji tranzystorowej. Trochę taka "przejściówka", w sensie wersji obwodów stereodekodera, filtra MPX i toru ARW AM.
Na druku płytki wskaźnika poziomu sygnału przewidziano najprawdopodobniej coś jak w "Zodiaku" - dwa LEDy zera demodulatora FM i LED stereo pośrodku. I w plastikowej ramce są stosowne otwory na diody. Jednak obsadzone są jedynie miejsca diod wskaźnika poziomu. Diodę stereo wygoniono na lewą stronę frontu dla przejrzystości odczytu. Pomiędzy nimi majta się LED skali.
I tak sobie kombinuję czy tych wolnych miejsc nie wypełnić. Rzecz jasna czerwonymi CQP431 i rzecz jasna trzema - pośrodku "0". I - po raz trzeci - rzecz jasna układowo zgodnie z realiami.
TDA1200 vel UL1200 (ten już produkowano) zapewnia dwa potrzebne sygnały:
-stabilizowane napięcie odniesienia ok. 5,6 V na nóżce 10; wykorzystane również do polaryzacji baz tranzystorów głowicy GF-33
-składową stałą dla ARCz z 5,6 V jako zerem (zakładając poprawne zestrojenie demodulatora - L5) na nóżce 7
Wyprowadzone w postaci kołków pomiarowych 29 i 30.
I tak myślę jak robiono to fabrycznie, żaden z układów szczególnie mi się nie spodobał. Pierwotnie myślałem nad zagospodarowaniem sztuki UL7713 wprowadzonego do produkcji pod koniec lat 80 (poczwórny komparator 339, podwójnych UL7715 [393] nie mam).
Ale od czego jest UL1111? To jest to! Mamy 5 tranzystorów, jeden połączony z podłożem idealnie pod źródło prądowe w emiterach wzmacniacza różnicowego i dwa tranzystory połączone emiterami.
Tu jest pułapka - dygresja uświadamiająco-historyczna - te 5 tranzystorów "unosi się" na spolaryzowanych zaporowo złączach PN, których anody połączone są z podłożem. I ten jeden emiter połączony z podłożem musi mieć najniższy potencjał, inaczej tranzystory się ze sobą pozwierają. Układ wprowadzony pierwotnie bodaj przez Motorolę ma właściwie (przynajmniej w oryginale, nie wiem co zrobiło z tym CEMI) w strukturze 6 tranzystorów. Po co? Ano po to, że przez zmianę metalizacji produkowano (u nas nie) również wersję połączoną jako 6 diod, również "unoszących" się na spolaryzowanych zaporowo... itd.
I wydumałem sobie coś takiego jak na załączonym schemacie. Symuluje się ładnie, nie sprawdzałem jeszcze w realu.
Z bazy elementowej:
-5 tranzystorów NPN to UL1111 (założyłem betę rzędu 50)
-3 tranzystory PNP to BC158
-3 LEDy to CQP431
-2 diody to BAP795
Ewentualnie jakiś kondensator pomiędzy kolektory ograniczający szybkość działania gdyby się (a jest spora szansa) wzbudzało. Układ jest dość... toporny, gdyż tranzystory PNP zwierają diody świecące które mają być wygaszone. Lecz daje to plus dodatni w postaci niemalże stałego poboru prądu - rzędu 15,5 mA. Nacisk położyłem na możliwie pełne wykorzystanie UL1111, symetrię i możliwie niskie obciążenie wyjść UL1200 - stąd Darlingtony. Źródło prądowe polaryzowane jest również z napięcia odniesienia 5,6 V.
W związku z tym mam do Was koledzy dwa pytania:
1. czy widzicie tu jakieś pułapki?
2. czy znacie jakieś zgrabne rozwiązanie z epoki współpracujące z TDA1200/UL1200?
Bo może wyważam dawno otwarte drzwi.

