PiotrCh pisze: wt, 9 czerwca 2020, 22:10
Ok, wszystko jasne. Rozumiem, że działają algorytmy interpolacyjne czy nadpisujące materiał z sąsiedniej próbki. Moje doświadczenie jest takie, że jednak odtwarzacz przycina się w miejscu, gdzie napotkał uszkodzone ścieżki. Jeśli procesory dośpiewują braki rozkodowanej sekwencji zer i jedynek - to czapki z głów. Myślę, że będzie to jednak słychać w postaci pyknięć, ćwierknięć i innych dziwnych dźwięków.
Brak pojedynczych fragmentów sekwencji nie powinien być słyszalny. Nie wiem jakie tam teraz są standardy (nie interesuję się tym), ale zakładając 20 kHz pasma przenoszenia (pewnie jest trochę większe), daje to minimalną częstotliwość próbkowania 40 kHz. Teraz każda wartość chwilowa sygnału musi być zapisana za pomocą iluś-tam znakowego wyrazu (nie wiem ile bitów przyjęto w tej technice). Ile by to nie było, będzie ich co najmniej kilka - to daje częstotliwości rzędu setek kHz. Brak kilku zer czy jedynek nie może być słyszalny po odtworzeniu jak pyknięcie na płycie, gdy igła najedzie na paproszek w rowku, gdyż chwilowe zaburzenie jest o rzędy wielkości krótsze.
Oczywiście nagromadzenie błędów może przynieść słyszalny spadek jakości sygnału.
Więc myślę, że pogorszenie jakości dźwięku wciąż będzie miało charakter dyskretny - przez analogię do czarnej płyty, która pyka, potrzaskuje, a czasem ramię nie idzie dalej.
Jakieś traumatyczne przeżycia Kolega opisuje. Jak się ma dobrej jakości płyty (ruskij disk czy melodia do nich nie należą

), o które się dba, czyści, odtwarza na dobrze ustawionym i zamkniętym

gramofonie, to one są cichutkie. Nie ma nieustannych trzasków, szumu podobnego do przesypującego się piasku czy przeskakujących ścieżek. Oczywiście nośnik się wyrabia i po iluśtam-nastu, -dziesięciu odtworzeniach jakość spada, ale bez przesady!
Moja obserwacja jest taka: w wielu nagraniach, po położeniu igły na płytę słychać szum na pewnym, b. niskim poziomie, po czym tuż przed rozpoczęciem muzyki szum wyraźnie robi się głośniejszy i zmienia się jego widmo (na ucho). Słychać też zanik i pojawianie się tego szumu, kiedy na płycie nagrano kilka utworów jeden po drugim. Wytłumaczenie jest takie, że oryginalny nośnik [taśma] miał gorszy odstęp S/N niż sama płyta winylowa na której potem materiał nagrano. I słychać właśnie szum taśmy. Jest to, niestety, dość powszechne w przypadku starych nagrań (lata 40, 50, czasem i 60). Ergo, szum wnoszony przez płytę bywa wyraźnie mniejszy niż oryginalny szum towarzyszący nagraniu.
Pozdrawiam,
Jakub