Tak się złożyło, że jestem w trakcie remontu takowego przyrządu. Rocznik 1975, jeszcze z jasnym frontem po polsku. Fmax rzędu 76MHz - zacnie, wręcz szaleństwo. Wsad dewizowy musiał sprawiać, że księgowym miękły ołówki kopiowe.

To chyba pierwszy częstościomierz KABiDu na TTLach?
Te isostaty działające od ucha do ucha to typowa zabawa w tych miernikach, od początku, do końca produkcji, czyli jakieś 15 lat.
Nie wiem jak Elpo i Meratronik, ale w częstościomierzach Kabidu (a trochę ich mam) zawsze któryś z suwaków musi wyskoczyć "za daleko" blokując cały zestaw...
Ale interesująca jest inna usterka. Otóż ktoś się pastwił nad dekoderami '141 a to zupełnie nie to. Jedna z lamp (krajowe LC531) zupełnie nie reaguje, inna, którą wygrzebałem na podmianę też, ale to akurat mało interesujące. Nie o tym.
Jedna z lamp miała zwarcie między katodami, z czym spotykam się po raz pierwszy. Zazwyczaj lecą dekodery '141 wyświetlając jakąś kaszanę. Zwarcie jak drut, 77Ω. Ordynarnie upaliłem, pojawiło się drugie, upaliłem... i na razie spokój. Niewiasta
nanizująca cyferki w strukturę lampy równocześnie jadła śniadanie, czy jak? Przecież te cyfry-katody wiszą na izolatorach, napięcie nie jest wysokie...
Rozlutownica - o mateczko jedyna! Epokowy wynalazek, zaraz za przysłowiowym krojonym chlebem. Bez tego naprawiać krajowe mierniki... lepiej zaraz wsadzić mokrą rękę w isostat sieciowy.

Locutus pisze o grzaniu od dołu żeby stopiło się również u góry. Ja mam jeszcze bardziej skuteczny patent - od strony druku przykładam dyszę odsysacza automatycznego i - jednocześnie, co wymaga odrobiny wprawy - od strony elementów do nóżki przy druku przykładam grot kolby grzejąc z obu stron. Od przyłożenia do czystego punktu lutowniczego z luźną nóżką mijają 2-3 sekundy, nic się nie odkleja, przelotka na miejscu.
Bezpieczniki w gałęziach stabilizatorów - jeśli ktoś pomyślał, że zabezpieczają one tranzystory wykonawcze stabilizatorów - o naiwny. W życiu. Jedni kretyni pod przywództwem drugich kretynów kopiowali innych kretynów. Jak w monologu z klasycznego filmu.
Jeden kretyn zaprojektował płytkę, gdzie linia +5V leci przy samych śrubkach mocujących płytkę licznika do ramy, drugi kretyn (w fabryce albo jakaś złota rączka) nie dał izolacyjnych podkładek pod śrubki. A trzeci kretyn -
to ja - nie sprawdził, czy płytka jest równo przykręcona. Zresztą... BD254 leci od krzywego spojrzenia nań.
Pytanie za milion: jaki jest sens mocowania tranzystorów mocy na podkładkach z blachy... ołowianej?