Bateria - nie, ale rolą konstruktora jest zastanowić się co wysysa prąd, dlaczego wysysa oraz jak można temu przeciwdziałać.gustaw353 pisze: - czy bateria zastanawia się co z niej wysysa prąd, czy to wina termicznie niestabilnych tranzystorów końcowych czy też to robota całego wzmacniacza ...?
Błąd w rozumowaniu. Charakterystyka diod nie ma części "liniowej" i "nieliniowej". To co widzimy na wykresie jako punkt załamania jest właściwością funkcji wykładniczej. Położenie tego punktu zależeć będzie iod przyjętej skali prądu, a jeżeli skala ta będzie wykładnicza - to charakterystyka się wyprostuje.- a ma; chyba, że przez diody będzie płynął prąd paręnaście miliamperów (przy Uzas-max) – a to w tym przypadku niepożądane; przy małym prądzie przez driver a tym samym przez diody znajdziemy się na nieliniowej charakterystyce tych ostatnich (przy Uzas-min);
Dlatego też najskuteczniejszy jest układ stabilizacji z tranzystorem i trzema rezystorami, taki jaki przytoczyłem. On pozwala zredukować zmiany prądu spoczynkowego do nieznaczącej wartości nawet przy braku rezystorów emiterowych, niekorzystnych z punktu widzenia mocy wyjściowej oraz sprawności. Kluczową rolę pełni tu rezystor R9, dzięki któremu powyżej pewnej wartości napięcia zasilającego (a tym samum prądu kolektora tranzystora w stopniu sterującym) prąd spoczynkowy stopnia mocy nie tylko nie rośnie, ale wręcz maleje. A charakterystyka zależności tego prądu od napięcia w całym zakresie wypłaszcza się, wykazując tylko nieznaczne maksimum.- w emitery pary komplementarnej też wstawiałem oporaski ale zadziałały gdy miały oporność już „postrzeganą” przez głośnik albo mniejsze lecz wtedy prąd przez parę komplementarną musi być „wyraźny”.
Rzeczywiście, gdy podstawiłem w przytaczany przez siebie schemat diody 1N4151, to dla 9V prąd stopnia końcowego wzrastał do ok. 30mA. Z diodami prostowniczymi można było zejść do 6mA, ale wtedy dla 2,5V prąd spadał do ułamka mA. Charakterystyka zmian tego prądu przypominała parabolę. Potwierdziło się to co wyczytałem w znakomitej, choć wydanej dość dawno bo na przełomie ustrojów książce "Układy półprzewodnikowe" autorstwa Ulrich Tietze - Christoph Schenk, tłum. Adam Błaszkowski, WNT Warszawa 1987: że wykładnik we wzorze Shockley'a określającym prąd złącza p-n w funkcji napięcia - w przypadku diod musi być skorygowany o współczynnik korekcyjny z przedziału 1-2, podczas gdy dla tranzystorów wzór Shockley'a sprawdza się bardzo dobrze. W efekcie w układzie niesymetrycznego zwierciadła prądowego gdzie zamiast trazystora ze zwartą bazą i kolektorem stosuje się diodę (a takim zwierciadłem jest w istocie komplementarny stopień wyjściowy ze stabilizacją diodową) otrzymuje się wypadkową charakterystykę potęgową o wykładniku z przedziału 1-2, zamiast liniowej. Z rezystorami emiterowymi 1 om sytuacja nieco się poprawiała, tak że z bólem uchodziła praca w zakresie napięć 4,5 do 9V. Przemawia to tym bardziej za stosowaniem tranzystorowego układu stabilizacji zamiast łańcuszka diod, gdy jednak się uprzeć że tranzystora służącego do celów innych niż wzmacnianie sygnału ma nie być bo nie i już - można zastosować dwustopniową stabilizację diodową. W tym celu z układu jaki przedstawiłem należy usunąć tranzystor Q3, w miejsce rezystorów R7 i R8 wmontować po jednej diodzie impulsowej małej mocy, a kolejne dwie takie same diody wstawić bezpośrednio między bazy Q4 i Q5. Rezystor R9 należy wówczas skorygować tak aby uzyskać sensowną wartość prądu spoczynkowego stopnia mocy. Przykładowo, w symulowanym układzie stosując diody 1N4151 oraz R9 zwiększony do 68 omów (co nie ma negatywnego wpływu na wysterowalność, dzięki umieszczeniu tego rezystora od strony układu bootstrap a nie tranzystora sterującego) uzyskuje się przy 2,5V zasilania prąd spoczynkowy stopnia mocy na poziome 1,25mA, 2,8mA dla 4,5V, wreszcie 5,2mA dla 9V co jest już do przyjęcia. I to bez jakichkolwiek rezystorów w emiterach!- oj, naszukałem się!
Albo też i przy zmieniającym się napięciu zasilania, ale ze źródłem stałoprądowym w obciążeniu stopnia sterującego zamiast albo też oprócz układu bootstrap. Prościej wygląda jednak układ stabilizacji z tranzystorem, jest też bardziej ekonomiczny, jako że przy obniżonym napięciu zasilania wystarcza mniejsza wartość prądu w stopniu sterującym niż przy pełnym. Nieprzypadkowo układ jaki polecam znalazł zastosowanie w oryginalnym, pierwotnym wykonaniu radiomagnetofonu MK2500. I nie zawiódł mnie nigdy, a wykonałem (w realu, bynajmniej nie tylko na symulatorze!) takich układów już parę, na różnych tranzystorach, choć jak dotąd wyłącznie germanowych, z chęci zminimalizowania strat napięcia w stopniu mocy. Są to: wzmacniacz 9V 1W 8 omów na ruskich petach z gietami GT402/404 w stopniu końcowym i empetem MP41 w stopniu końcowym, wzmacniacz 9V 2W 8 omów na acetkach AC180/181 w stoniu końcowym, AC125 w stabilizacji oraz stopniu sterującym plus AC127 we wstępnym, przede wszystkim jednak - prezentowany już na trodzie wzmacniacz 12V 4W 4 omy na adetkach AD161/162 w stopniu końcowym, AC125 w stabilizacji oraz krzemowych BC178 w sterującym BC109 we wstępnym Z jednym zastrzeżeniem: w tym ostatnim nie ma łańcuszka trzech diod (D5, D7 i D12, zamiast niego jest wspólna dla obu kanałów dioda Zenera stanowiąca zarazem źródło napięcia odnisienia dla stabilizatora 7,5V "low dropout" zasilającego część radioodbiorczą a zrealizowanego na dwóch tranzystorach BC106/178 widocznych pod okablowaniem lewego złącza:- tak czy inaczej tego typu proste układy stabilizacji prądu spoczynkowego stopnia wykonawczego dobrze sprawują się przy w miarę stałym napięciu zasilania, np. w urządzeniach zasilanych z sieci.
viewtopic.php?f=18&t=14675&start=15#p168762
Żaden z tych wzmacniaczy nie posiada rezystorów emiterowych. Dwa pierwsze z nich z założenia są zdolne do pracy przy napięciu od 3V wzwyż, a ten ostatni, zanim na stałe został zaokrętowany na "Leśnym Dziadku" ( http://forum.mazury.info.pl/viewtopic.p ... 803#109803 ; może skuszę się na zrobieniu plexiglasowego okienka w klapce radia aby było widać adetki na radiatorze

W pierwszym rzędzie - brak znajomości typu głośnika, w jaki miałbym wsadzić łeb- co szkodzi samemu powtórzyć doświadczenie, ot tak dla sportu.

Nie tyle nieskomplikowanym co niedbale zaprojektowanym. Stopień stablilizujący z tranzystorem i trzema rezystorami - to aż taka komplikacja w porównaniu dwiema diodami, a nawet pojedynczym rezystorem?„mój” wzmacniacz działa całkiem nieźle i nie ma aż tak wielu mankamentów charakterystycznych równie nieskomplikowanym układom.
Do tego stopnia zaskoczony że z tego wrażenia zupełnie zapomniałeś o innych zniekształceniach, nie tak łatwych do zaobserwowania na oscyloskopie ale mimo to słyszalnych. A gdzie zniekształcenia wnoszone przez tranzystor stopnia napięciowego, także pracujący przy dużych sygnałach, którego globalne USZ nie obejmuje? Brak widocznych zniekształceń w tym wynalazku uzyskuje się kosztem tego że silne, 100% napięciowe USZ z wyjścia na emiter T3 redukuje do jedności wzmocnienie napięciowe jakiego dostarcza dolny tranzystor końcowy, i w tej sytuacji tranzystor stopnia wejściwego musi zaczynać niejako od zera, wzmacniając sygnał o amplitudzie takje samej jak na głośniku.Z pozoru dziwna konfiguracja stopnia końcowego nie jest powodem zauważalnych zniekształceń dźwięku, szczególnie przy małym sygnale (brak tzw. schodka). Sam byłem tym zaskoczony.
A gdzie leży granica między układami nieskomplikowanymi a skomplikowanymi?Praktyka oraz teoretyczna analiza możliwości energetycznych tego i innych nieskomplikowanych układów nie wiele je rozróżnia.
Raczej w alarmach i innych brzęczydełkach. Do małego radia z jego uproszczonym torem odbiorczym to najpewniej czułość okaże się niepraktycznie mała, trzeba będzie dołożyć nieskomplikowany stopień wstępny z przynajmniej jednym tranzystorem, i całość może w efekcie zostać zakwalifikowana do kategorii skomplikowanych, w jakiej to miał za Twoją przyczyną zaszczyt znaleźć się "mój" układZgadzam się, że nie jest to HI-END lecz w małych radiach z ich małymi głośniczkami ma ten układ rację bytu.


Z niecierpliwością czekam na wyniki, gdy już zbudujesz ten bezdyskusyjnie już skomplikowany układ, a zwłaszcza gdy zaczniesz badać jego przydatność pod kątem pracy w szerokich granicach napięć zasilających. Oj, będzie się działo... To ściema! jak mawia medialny pajac w czerwonych portkachKol. elektrit - dziękuję za artykuł, zachowam go w archiwum - być może przydasie.
