Pierwsze eksperymenty były z początku bardzo proste i wykonywane prymitywnym sprzętem. Z czasem baza sprzętowa powiększała się, zaś doświadczenie rosło.
Każda nawet nieudana próba była źródłem cennej wiedzy. Nie mogę więc porażek zaliczać do czasu straconego.
Mniej więcej dziewięć lat temu nakreśliłem pewne cele "statutowe" prowadzonych eksperymentów. Pisałem wówczas:
"Jaka będzie przyszłość PWL? Czy funkcjonowanie tego laboratorium zakończy się w momencie uzyskania sprawnej, szklanej triody? Myślę, że nie. Chociaż nie wierzę w podjęcie jakiejkolwiek produkcji lamp w ramach PWL to wierzę, że z tego laboratorium wyjdą pojedyncze egzemplarze lamp, jakich jeszcze nie było. Mogę obiecać, że na pewno będą prowadzone prace dotyczące regeneracji lamp elektronowych."
Te zamiary zrealizowałem całkowicie, choć nie przewidywałem wówczas, że moje laboratorium będzie swego rodzaju kontynuatorem tradycji- jak to dawniej mawiano- polskiego przemysłu lampowego. Stało się tak za sprawą całego szeregu zbiegu okoliczności, ale też dobrodziejstwa internetu. Informacja o moim laboratorium obiegła nie tylko polski internet, ale i zagraniczny. Zaowocowało to kontaktami z różnymi ludźmi i instytucjami, skutkiem czego laboratorium moje "pozbierało resztki z pańskiego stołu"- rozmaite pozostałości z dawnych dobrych czasów od literatury począwszy, zaś na częściach aparatury skończywszy. Z czasem zaczęły do mnie pisać osoby z prośbą o pomoc w rozwiązaniu takiego czy innego problemu próżniowego. Część tych problemów udało się rozwiązać, części zaś nie. Zawsze jednak były (i są!) to inspirujące, ciekawe zagadnienia.
O części z nich mogłem Wam napisać, część tajemnic zabiorę ze sobą do grobu.
Od samego początku nastawiałem się na pracę laboratoryjną, w żadnym razie nie na masową produkcję. Wykonałem niezliczoną ilość modeli rozmaitych lamp i zapewne jeszcze wiele innych jest przede mną.
Co pewien czas otrzymuję zapytania o to, czy podjąłbym się wykonania jakichś serii lamp lub ich podzespołów np. na potrzeby badań naukowych.
Bywało, że parę razy z ciekawości podejmowałem takie próby. Liczność w serii wahała się od 3 do maksymalnie 50 sztuk. Praca taka okupiona jest jednak zmęczeniem: po prostu w laboratorium nie można robić szybko i dużo.
Z pewnością przez te wszystkie lata przybyło różnego rodzaju sprzętu i materiałów, które należałoby właściwie zagospodarować.
I tu pojawia się pytanie, co to znaczy "właściwie zagospodarować"? Z jednej strony pewne procesy stały się znacznie łatwiejsze, zaś możliwości wzrosły. Dziś, gdyby ktoś zapytał o możliwość zrobienia lampy nowalowej, z katodą tlenkową pośrednio żarzoną odpowiem bez wahania: tak, mogę to zrobić. Dociekliwi wyszukają, że parę lat temu konstruowanie takich lamp uważałem za mrzonki i wierutne głupstwa.
Z drugiej strony, mnogość wyposażenia powoduje, że staje się ono absorberem czasu. Każde zdewastowane urządzenie wymaga bowiem sporego nakładu pracy, zanim się je uruchomi i oprzyrząduje. A to wymaga czasu, niekiedy trochę pieniędzy i...ludzi.
Nim się obejrzałem, moja pracownia przestała być jednoosobowa...Dziś oceniam, że miało to miejsce gdzieś w siódmym roku od rozpoczęcia eksperymentów. Dodatkowo, gdzieś tam po drodze dwóch moich kolegów z dwóch różnych krańców Polski "załapało" robotę w "próżni".
Obydwaj są z tego forum.
Po tych dziesięciu latach skłaniam się do twierdzenia, że kolejnym krokiem powinno być zapoczątkowanie jakiejś produkcji doświadczalnej, z kilkoma produktami, ale bez odchodzenia od dotychczasowej działalności. To chyba będzie zadanie na kolejną dziesięciolatkę.
Zgodnie zaś ze starą świecką tradycją (uczczenia okrągłej rocznicy powstania naszego przedsiębiorstwa

-zakład "doświadczalny" w Warszawie
-ośrodek "wypoczynkowy" w okolicach Wyszkowa
-bajorko wypoczynkowe lub las w okolicach Legionowa.