staku pisze:Dziesięć minut roboty i mamy "nośnik Pionierów".
Jak to mówią.. "Geniusz tkwi w prostocie" Jeśli wolno to skopiuję rozwiązanie. Jednak jeśli nie wolno to i tak to zrobię

Moderatorzy: gsmok, tszczesn, Romekd
staku pisze:Dziesięć minut roboty i mamy "nośnik Pionierów".
Jeśli to ma być wierna kopia to koniecznie użyj wkrętów do płyt kartonowo-gipsowych, tak jak w oryginalejacekk pisze:Jak to mówią.. "Geniusz tkwi w prostocie" Jeśli wolno to skopiuję rozwiązanie. Jednak jeśli nie wolno to i tak to zrobię
Witam, nie chcę robić konkurencji, ale.... 60 minut roboty. Z tego co aktualnie było pod ręką.staku pisze:Dziesięć minut roboty i mamy "nośnik Pionierów".
Nooo, przy mojej Twoja konstrukcja to Mercedeskciuq pisze:Witam, nie chcę robić konkurencji, ale.... 60 minut roboty. Z tego co aktualnie było pod ręką.
Potwierdzam słowa kolegi. W robocie pracujemy na lutownicach Weller 80W max. i groty są wymienne. Średnio na 3-4 miesiące należy wymienić grot (technologia lutowania rohs czyli szajs-cyna) bo robi się w grocie otworek i można dostać po oku z lutownicy, bo grocik "puszcza bąka" z cyny. To pociąga za sobą spadek temperatury grotu podczas kontaktu z punktem lutowniczymbrys pisze:Fabryczne groty niszczą się w ciekawy sposób. Po prostu zaczynają słabiej grzać i coraz szybciej stygnąć. Gdy się lutuje na bieżąco tego zjawiska nie czuć. W pewnym momencie w grocie robi się otworek lub odpada z niego końcówka. Tak jakby miedź z rdzenia wypłukiwała się i pozostawała sama warstwa ochronna. Po wymianie na nowy czuć wyraźną różnicę w jakości pracy. Im cieplejszy grot tym szybciej niszczeje. Być może proces przyśpieszają agresywne topniki w cynie bezołowiowej.
Owszem, w nowych urządzeniach z drobnymi wyjątkami ( lotnictwo,medycyna,wojsko) została wycofana ze stosowania w produkcji. Jednak w domowym labie możesz ja nadal stosować. Bez problemu sie da kupić nadal w każdym sklepie elektro bo jest nadal produkowana. Zatem nie ma sie czym przejmować tylko nadal stosować spoiwo LC60 unikając szybkiego zużywania sie grotow.AZ12 pisze:Została zakazana w produkcji nowych urządzeń. Miedź rozpuszcza się w cynie, dlatego grot w lutownicy mam ze stali stopowej.
Czyli... Służby mają sprzęt mieć sprawny, a Kowalskiemu ma się zepsuć po krótkim czasie w imię ekologii^ToM^ pisze:Owszem, w nowych urządzeniach z drobnymi wyjątkami ( lotnictwo,medycyna,wojsko)
Problem polega na tym, że cały czas jesteśmy bombardowani propagandą, że mamy konsumować. I konsumujemy pełnymi garściami, zostawiając bajzel. Nie pomogą żadne regulacje tak długo, jak długo będzie królowała zasada krótkiej trwałości produktu. Co do metali ciężkich, gdyby naprawę chcieć się ich wyzbyć, to należałoby zacząć od wycofania lamp fluorescencyjnych, zawierających rtęć. Jestem też ciekaw, jak ma się rzecz ze szczepionkami. Jeśli wierzyć internetowi, niemowlę w ciągu pierwszych miesięcy życia dostaje "na dzień dobry" około 0,2 mg rtęciyulu pisze:Logika jest prosta.
Chodzi o stopniowe usunięcie z życia przedmiotów które są przysłowiową bombą z opóźnionym zapłonem.
Jeżeli nie wyprodukujemy i nie użyjemy metali ciężkich w produktach, to one nie pojawią się w naszym życiu.
Prawda jest taka, że szacowany okres życia przedmiotów to max 10-15lat.
Nie chodzi nawet o celowe ograniczanie trwałości, zwyczajnie cześć rzeczy zestarzeje się moralnie (komputery, odtwarzacze muzyki, telewizory itp) część się zamortyzuje, i podczas remontu mieszkania wymieniamy, lub po poważniejszej usterce lądują na złomie. (pralki, żelazka, lodówki) a część znudzi.
Jeżeli te produkty trafią do recyklingu, to problemu w zasadzie nie ma. Prawda jest taka że sporo jednak trafia na składowiska komunalne, i kwestią tylko czasu jest, kiedy będzie zatruwać środowisko, Będzie na pewno zatruwać wodę, częściowo powietrze. Entropia jest nieubłagana.
Czy na prawdę musimy naszym wnukom zostawiać taki bajzel?
To się będzie za długi okres czasu objawiało zwiększoną ilością chorób i raka w społeczeństwie.
To co robi UE to taki przykład regulacji rynku.
Rynku, który przenosi koszta społeczne (choroby ludności) swojej produkcji, w przyszłość, czerpiąc zyski teraz.
Takie postępowanie może się nie podobać, zgodnie z zasadą przekory. Tym bardziej słysząc o innych egzotycznych dyrektywach UE.
zgoda jeśli chodzi o tzw. masówkę plastikową.Ale nikt mnie nie przekona ,że zaszkodzi komukolwiek zapakowany w worek stary telewizor,monitor,amplituner na strychu,czy w piwnicy,czekający aż za 50 lat ktoś się nim zainteresuje.Jakoś nie słyszymy ,że szkodliwe są działające gadżety elektroniczne nagrzewające się i emitujące promieniowanie el mag i aromaty chemiczne wprost do naszego nochala.A takie badania są robione -do przysłowiowej szuflady.Truje nas i systematycznie zabija to co jemy i pijemy.Chwała przedwojennym naukowcom,że nie robili problemu z ekologii i pozostały dla nas i przyszłych piękne zabytki technikiveturilo pisze:Problem polega na tym, że cały czas jesteśmy bombardowani propagandą, że mamy konsumować. I konsumujemy pełnymi garściami, zostawiając bajzel.yulu pisze:Logika jest prosta.
Rynku, który przenosi koszta społeczne (choroby ludności) swojej produkcji, w przyszłość, czerpiąc zyski teraz.
Takie postępowanie może się nie podobać, zgodnie z zasadą przekory. Tym bardziej słysząc o innych egzotycznych dyrektywach UE.
Tu Cię zmartwię. Nie ma w powszechnym użyciu stopów lutowniczych na bazie cyny, które miałby niższą temperaturę topnienia niźli stopy eutektyczne SnPb (183 stC)yulu pisze: Stop bezołowiowy nie choruje na chorobę cynową, ani nie powoduje specjalnie zwiększonej awaryjności elektroniki.
Stop bezołowiowy nie musi być te bardziej "wysokotemperaturowy"
Ostatnio wymieniałem złącze usb w jakimś sprzęcie sony.
Najpierw grotówką zabieliłem złącze cyną ołowiową, potem gorącym powietrzem, ustawionym na niską temperaturę chciałem je wylutować. Pierwsza puściła cyna bezołowiowa pod scalaczkiem obok, a że zalany klejem, to rozlała się dookoła.
Wniosek jest taki że sony zastosował w tym momencie cynę bezołowiową, o temperaturze topnienia kilkadziesiąt stopni poniżej topnienia cyny ołowiowej.
Zresztą spotkałem się już z cyną noPb o "normalnej" temepraturze topnienia parokrotnie.
Minęły czasy cyny tak twardej, że aż trzeba było palnikiem lutować.