Wtrącę swoje trzy grosze - tak, jak Kolega Gsmok nie sądzę, abym kiedykolwiek przyzwyczaił się do językowych dziwolągów i dziwnych skrótów, choć staram się unikać kwantyfikatorów "nigdy", "zawsze", "wszyscy" czy "nikt". Moja druga połowa twierdzi, że dopuszczalne są w potocznej rozmowie, (skróty oczywiście, nie kwantyfikatory) ale nie w słowie pisanym, a tym bardziej drukowanym. Jakieś "wzmaki", "kompy" czy "kondy" - po co? Zwracałem kiedyś uwagę na angielskie skróty typu "IMO" używane również (niestety!) na Triodzie, ale chyba nic z tego nie będzie. Ja nadal będę używał polskiego wyrażenia "moim zdaniem", a przed lekturą niektórych wątków stosował relanium albo i co innego. Argumenty o oszczędności czasu czy ilości wpisywanych znaków uważam za bezsensowne - chyba, że w SMS-ach. Oczywiście zdaję sobie sprawę z powszechności języka angielskiego, w elektronice zwłaszcza, choć nie tylko, i wiele określeń z niego pochodzących mnie nie razi tak, jak np. żabojadów, u których komputer to "coordinateur", magnetowid to "magnetoscope"

itd. Przeszkadza mi natomiast zalew angielskich makaronizmów typu "dizajn", czy "deweloper" zamiast wzornictwa i budowniczego, czy wymieniony wyżej "kustomizing".
Ciekawostką może być fakt, że już w okresie międzywojennym językoznawcy walczyli z niemieckimi naleciałościami, często ze śmiesznym skutkiem - "najaśnica" - co to takiego? Odp. reflektor samochodowy. Życie weryfikuje nasze uprzedzenia niestety, choć na widok stojącej na łączce przy ulicy Rosoła na warszawskim Ursynowie tablicy z napisem: "Tu powstaje nowy projekt" mam ochotę wysłać autora do słownika języka polskiego

.
Na koniec chcę odnieść się do wypowiedzi Kolegi Andrzeja K. o edytorach. Zdarzyło mi się napisać krytyczny list (mail

) do wydawnictwa o książce przez nie wydanej. Chodziło o dużą ilość błędów merytorycznych, a także językowych. Ku mojemu zdumieniu otrzymałem nie tylko odpowiedź z podziękowaniem, ale propozycję redakcji technicznej oraz językowej przy tłumaczeniu z angielskiego następnej pozycji tego wydawnictwa. W ten sposób trafiłem na stopkę w książce o włoskich samochodach. Zapłacili, a jakże, dostałem dwa "autorskie" egzemplarze, ale na tym niestety się skończyło

.
Dziękuję za cierpliwość czytającym - akordeonista.
Wszystkie szczelne złącza przeciekają a każda rura po skróceniu jest za krótka - trzecie prawo Murphy'ego.