Czołem.
gutten pisze:
Jasiu pisze:Przecież wszystko, o czym napisałeś to parametry stricte techniczne (do tego dosyć podstawowe). jeżeli producenci ich nie podają, to już ich (i biednego klienta) problem.
Absolutnie nie wysuwam takiego wniosku (autor jak sądzę również nie). Od początku mojej bytności na forum staram się po prostu wykazać, że słuch i pomiary doskonale się uzupełniają.
Myślę, że to trudno zakwestionować. Nawet z czysto technicznych przyczyn. Na przykład współpraca z głośnikami. Idealnych głośników nie da się zbudować (nawet teoretycznie). Co więcej, bywają różne dziwactwa konstrukcyjne. Zaś idealny wzmacniacz (przynajmniej z punktu widzenia inżyniera) ma zerową impedancję wyjściową. Otóż może się okazać, że dane głośniki leppiej współpracują ze wzmacniaczem o niezerowej impedancj. Wyorażam sobie taką konstrukcję głośników, choć nazwał bym ją raczej patologiczną...
Zresztą nie krytykuję słuchania jako-takiego, ale dobrze wiesz co
gutten pisze:
Co innego realizator dźwięku, akustyk, stroiciel fortepianów itd.
Jeden z pracujcych u mojego pracodawcy akustyków jest cenionym konstruktorem sal koncertowych (projektował między innymi salę koncertową i studio nagrań Akademii Muzycznej i nasze Audytorium Novum). Inżynier architekt, dobrze wykształcony muzyk, z długimi tytułami (z profesorskim włącznie). 11-15 wrześnie w Wągrowcu, na Otwartym Seminarium z Akustyki, będzie wygłaszał wykład "Is acoustic design of a hall is informal elaboration". Ciekawy jestem wniosków - odsłuchy aparatury wydają się być maleńką pestką w porównaniu z odsłuchami sali koncertowej...
gutten pisze:
Stroiciel fortepianów jest tu akurat dobrym przykładem.
Z jedną uwagą. Aparatura muzyczna, to jednak zupełnie co innego niż aparatura do odtwarzania "dźwięku gotowego". O ile muzykowi zależy na różnych subtelnościach brzmieniowych (które z punktu widzenia inżyniera mogą być po prostu zniekształceniami), to IMHO ta druga powinna po prostu przenosić wiernie.
gutten pisze:
Co do Twoich tez inżynierskich: postulat wyeliminowania "psyche" w testach odsłuchowych jest chybiony,
Zaraz, zaraz - zamierzam wyeliminowzć wpływ psyche na wynik rezultatu doświadczenia, a nie wyeliminować ją całkowicie. Zresztą, z tego co piszesz za chwilę wynika, że doskonale zdajesz sobie z tego sprawę
gutten pisze:
Na osobie przeprowadzającej taki test spoczywa obowiązek uwzględnienia tych zjawisk w procedurze testowej - zaproponowana przez Ciebie zabawa z zamienianiem lamp i rzucaniem kostką w warunkach domowych nie spełnia kryteriów rzetelnie przeprowadzonego eksperymentu.
Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Z wielu przyczyn zarówno czysto formalnych (na przykład są lepsze testy), jak i merytorycznych (na przykład pozostaje czynnik autosugestii wynikami kolejnych testów - zdarzenia nie są niezależne). Pisałem, że to coś na kształt "przygrywki". "Dramatyczne różnice w brzmieniu" i tak powinna wykryć. Pisałem też, że mogę pomóc zaprojektować porządny test, ale wymaga to ogromnej pracy i wielu chętnych.
gutten pisze:
Miałem gdzieś jego artykuł na temat przygotowania i organizacji takiego testu, ale musiałbym się dokopać.
Nie wiem, może warto by go było gdzieś pokazać? Da pojęcie o złożoności procedury...
gutten pisze:
Dość pojemne te definicje. Nasuwa się wniosek, że założenia samochodu idealnego spełnia zarówno maluch jak i maybach
Z punktu widzenia użytkowego właściwie tak
gutten pisze:
Jasiu pisze: Różnica między techniką motoryzacyjną a audio jest taka, że w tej pierwszej nikt nie próbuje wciskać, że większa prędkość Ferrari wynika z czerwonego lakieru.
Każdy, kto kupował żonie auto dobrze wie, że najważniejszą cechą samochodu przesądzającą o jego właściwościach jezdnych i użytkowych jest kolor. Miałbyś odwagę polemizować?
Mam w domu trzy kobiety. Implikuje to oczywiście trzy zupełnie odmienne zdania na temat koloru i jego wpływu na właściwości trakcyjne... Czasem dla zachowania równowagi stron daje się wybrać inne kryterium
Pozdrawiam,
Jasiu
PS. Tym, którzy majaki swego umysłu mylą z rzeczywistością polecam książkę Olivera Sacksa "Mężczyzna, który pomylił swoją żonę z kapeluszem". To wspomnienia lekarza o przypadkach bardzo skrajnych, ale dają pojęcie o tym co potrafi ludzki umysł. Kaiążka pasjonująca, śmieszna i straszna zarazem.
J.