Wszystkie, w których okładziny wykonane zostały poprzez metalizację foli ze sztucznego tworzywa, mają zdolność samoregeneracji, czyli dotyczy to również kondensatorów poliestrowych i poliwęglanowych. Samoregeneracja w ich przypadku polega na upaleniu się metalizacji w miejscu gdzie wcześniej wystąpiło zwarcie. Niestety wiąże się to ze stopniową utratą pojemności i dobroci kondensatora, a czasem również ze wzrostem prądu upływności.
STUDI pisze:Wraz z rozwojem technologii pewne dielektryki ustąpiły nowym,lepszym. W ten sposób znikły kondensatory mikowe,olejowe itd. a pól wieku temu nie było polipropylenowych,teflonowych itd.
STUDI, z tym co napisałeś niestety nie można się w pełni zgodzić, gdyż niektóre z dielektryków nie zostały wyparte gdyż pojawiły się od nich lepsze, a dlatego, że te nowe okazały się dużo tańsze i znacznie łatwiejsze w produkcji. Kondensatory z miki srebrzonej były rewelacyjne, albowiem posiadały ogromną dobroć, doskonałą stabilność i niewielki współczynnik temperaturowy pojemności. Niestety ich produkcja była kosztowna, podobnie jak bardzo dobrych kondensatorów polistyrenowych, zwanych też styrofleksowymi (te dodatkowo były kłopotliwe w produkcji, bo ich folia nie bardzo chciała się pokrywać warstewką metalu, a stosowanie okładzin z filii aluminiowej powodowało, że ich wymiary w stosunku do wartości pojemności i dopuszczalnego napięcia były stosunkowo duże). Co do teflonowych, to mam w swoich zborach kondensatory tego typu sprzed lat kilkudziesięciu, więc nie jest produkt nowy. Teflonowe też są rewelacyjne (choć w stosunku do pojemności i dopuszczalnego napięcia są ogromne), jednak w zastosowaniach "audio" ich zalety nie mają najmniejszego znaczenia.
Pozdrawiam,
Romek
α β Σ Φ Ω μ π °C ± √ ² < ≤ ≥ > ^ Δ − ∞ α β γ ρ . . . .