tszczesn pisze:Nie ma, nie jest tam do niczego potrzebne, a prąd żre.
Eeee, bez przesady. Ładnie wygląda a potrzebuje tylko 25mA prądu żarzenia, na tle 125mA prądu żarzenia pozostałych lamp. Dodatkowy prąd anodowy na poziomie 1mA znaczy jeszcze mniej. To już bardziej problematycznie wygląda celowość stosowania układu przeciwsobnego w niektórych (np. sowieckich) bateryjnych odbiornikach turystycznych, co wymagało dodatkowej lampy głośnikowej oraz diody-pentody m.cz. pracującej jako odwracacz fazy (z ujemnym sprzężeniem anoda - siatka). To byłoby już dodatkowe 75mA prądu żarzenia, natomiast oszczędność prądu anodowego w lampowym układzie przeciwsobnym jest znacznie mniejsza niż w tranzystorowym (pracuje się w "płytkiej" klasie AB). Chyba że faktycznie potrzebna była moc wyjściowa rzędu 1W.
Jak jesteś pod namiotem, a w najbliższym GSie baterie R20 będą dopiero w listopadzie to docenisz każdy mA oszczędności
Przeciwsobny wzmacniacz jest potrzebny jak potrzebujesz trochę większą moc, wtedy radio nie było tak osobiste jak teraz, na raz jednego odbiornika słuchało więcej osób. A do tego celu były produkowane specjalne podwójne lampy głośnikowe np. KDD1 czy DLL21.
tszczesn pisze:Jak jesteś pod namiotem, a w najbliższym GSie baterie R20 będą dopiero w listopadzie to docenisz każdy mA oszczędności
To już raczej szukałbym oszczędności prądu (zarówno żarzenia jak i anodowego) poprzez wywalenie wzmacniacza w.cz. ze schematu który przytoczył Marcin (na dodatek - po jakiego grzyba zastosowano we wzmacniaczu w.cz. prądożerną lampę 1K1P (Iż=60mA) skoro na przykładzie wzmacniacza p.cz widać że mieli już do dyspozycji oszczędniejszą 1K2P (Iż=30mA)? Koniecznie musieli wykorzystać zapasy magazynowe tych pierwszych? Gdyby i tam zastosowano nowocześniejszą lampę - wystarczyłoby kak raz prądu żarzenia i dla oczka. A ile może wynosić wzmocnienie napięciowe oporowego wzmacniacza w.cz. na lampach bateryjnych o nachyleniu rzędu 1mA/V? 3dB? Wszak nasza "Szarotka" doskonale obywała się bez niego.
Przeciwsobny wzmacniacz jest potrzebny jak potrzebujesz trochę większą moc, wtedy radio nie było tak osobiste jak teraz, na raz jednego odbiornika słuchało więcej osób. A do tego celu były produkowane specjalne podwójne lampy głośnikowe np. KDD1 czy DLL21.
Ale rozmiary tych lamp wskazywałyby na to że stosowano je zdecydowanie w stacjonarnych odbiornikach "wsiowych", zasilanych z potężnych ogniw "telefonicznych" (coś w stylu naszej "Malwy"), a nie turystycznych, takich jak "Szarotka" na heptalach.
Udało mi się kupić drugi egzemplarz. Kompletny-dziewiczy. Po ponad dwóch latach ukazał się na allegro. Kiedy już będzie, zrobię zdjęcia i zamieszczę. Co z pierwszym egzemplarzem, jeszcze zobaczę! Pozdrawiam.
Tomek Janiszewski pisze:[
Ale rozmiary tych lamp wskazywałyby na to że stosowano je zdecydowanie w stacjonarnych odbiornikach "wsiowych", zasilanych z potężnych ogniw "telefonicznych" (coś w stylu naszej "Malwy"), a nie turystycznych, takich jak "Szarotka" na heptalach.
Zdziwisz się ale produkowano radia typowo turystyczne/przenośne na lampach serii 11 czy 21. Nazywano radia turystyczne jeszcze w latach 50-tych walizkowymi.
Werrmachtowski czy inny tam wojskowy odbiornik przenośny był zrobiony lampach serii D z cokołami stalowymi.
Stacjonarne radia dla nieelektryfikowanych miejscowości korzystały z lamp serii K. Dopiero lata 50 przyniosły odejście od lamp serii 2V (tu w EU).
Heptale przyszły zza wielkie wody wraz z Amerykami. U nas w Ue po wojnie były rimlocki a wcześniej zmniejszone rozmiarami octale (seria 25).
Stacjonarne radia dla nieelektryfikowanych miejscowości korzystały z lamp serii K. Dopiero lata 50 przyniosły odejście od lamp serii 2V (tu w EU).
Też robiono na nich turystyczne, a nawet na starszych, kołkowych. Można by tu choćby podać przykład krajowego odbiornika PZT "Turystyczny", wyposażonego w dwie lampy kołkowe Philipsa A409.