Postanowiłem nie zakładać nowego wątku i w sprawach mechanicznych związanych z technologią produkcji
lamp - pasożytować na tym

Ale najpierw...
Be-Ha -Pe
cirrostrato pisze:Drugie zdjęcie pokazuje co poniektórym,że oprócz maszyny(tu tokarki) trzeba do niej sporo narzędzi.No i umiejętności..
Obawiam się, że niewielu kolegów mogło zrozumieć żart

( makabryczny humor Henryku

)...
W jednym z zakładów, w którym pracowałem wisiał na ścianie warsztatu mechanicznego plakat...
Przedstawiający chłopaka, obejmującego dziewczynę cudnej urody...
Pod plakatem był napis:
Uważaj na dłonie ! Mogą ci się jeszcze przydać !
Oto na drugim zdjęciu widzimy jak kolesie zakładają rezonator na lampę...
Jeden trzyma ręką wrzeciono, żeby się nie obracało, a drugi wciska rurę na lampę...
Pozornie nic takiego... Maszyna jest wyłączona, więc operacja wydaje się całkowicie bezpieczna...
Niestety... Tak się właśnie wydaje

Na co dzień mało mamy do czynienia z wprawianymi w ruch obrotowy bryłami o sporej masie...
Nie zdajemy sobie często sprawy z tego, jaki moment bezwładności temu towarzyszy...
Spójrzcie koledzy na fotografię raz jeszcze... zwróćcie proszę uwagę na średnice walców, na których
obaj "mechanicy" trzymają dłonie... ( średnice te niewiele się różnią )

Gdyby teraz facetowi z prawej udało się "niechcący" obrócić wrzeciono, to jak myślicie...
Jak szybko ten z lewej jest w stanie je zatrzymać ?

Prezentowana tutaj obrabiarka to typ
nie często spotykany w Europie... Zapewniam kolegów, że przy typowo europejskiej wersji mocowania
uchwytu na wrzecionie, facet z lewej pozbywa się minimum dwu paluszków

Gdyby zaś, fotografia miała ilustrować to, co sugeruje Henryk

- "umiejętności"...
Dłoń faceta z lewej tkwiła by na dźwigni przekładni zmiany obrotów wrzeciona...
Bowiem przez umiejętne posługiwanie się tą dźwigienką można unieruchomić uchwyt dokładniej
niż najlepszym nawet kluczem dynamometrycznym... Bez narażania na szwank zdrowia - co wydaje się
mieć pewne znaczenie

I druga sprawa...
W uchwycie narzędziowym widzimy klucz do nastawiania wysokości noża...
Klucz ten nie jest integralną częścią uchwytu... Po prostu zakładamy go na śrubę, pokręcamy wedle
potrzeb...
Zdejmujemy i odkładamy ...
Może na wszelki wypadek jeszcze raz powtórzę...
Zdejmujemy i odkładamy ...
Zaś na fotografii pierwszej widzimy, że podczas skrawania, klucz ten jest założony na śrubę uchwytu
Żeby wszystko było jasne... Nie odłożenie klucza nie jest przejawem "rutyny zawodowej"...
I z całą pewnością nie świadczy o jakichkolwiek umiejętnościach !
No i na zakończenie tego "wykładu" o Be-Ha-Pe
Kiedyś wracając pociągiem z Krakowa wiozłem nowiutki plecak "Alpinusa" a w nim też
dopiero co zakupiony uchwyt trójszczękowy 250 z kompletem szczęk ( więcej nic nie było w plecaku )...
Wysiadłem na peronie, położyłem plecak na ławce i udałem się do kiosku...
Z pewnej odległości zobaczyłem, jak przebiegający obok plecaka złodziejaszek chwyta go ( w biegu )...
Niestety udało mu się poderwać pakunek z ławki...
Na szczęście pociąg, który miał wjechać na peron, miał wystarczająco duże opóźnienie... 
A morał z historii jest taki, że kradzież plecaka może skończyć się rozbitym łbem i złamaną nogą 
To tak na wypadek, gdyby przedstawiane tu kiedyś treści zainspirowały któregoś z mniej doświadczonych użytkowników

Resztę pozostawiam wyobraźni Kolegów
