
- a na dodatek w jakim towarzystwie (wykaz nad zdjęciami wzmacniacza)


Zoltan
Moderatorzy: gsmok, tszczesn, Romekd, Einherjer, OTLamp
... polskiego nie polskiego: angielski, francuski a także niemiecki jeszcze lepiej sp....ć potrafi!Kwazor pisze:Widac tam spora ingerencje polskiego "specjalisty"
Moze jest warty 150zł ale....."
ZoltAn pisze:No, bez przesady! Wczesne powojenne polskie potencjometry też miały grafitowy czopik jako ślizgacz - to właśnie te, które do dzisiaj działają bez zarzutu w Pionierach, Mazurach, Stolicach i Wolachfugasi pisze:węgielek jako ślizgacz, podczas gdy w PRL-u problem trzeszczących potencjometrów był nierozwiązywalny podobnie jak zaopatrzenie ludności w papier toaletowy..
Niestety, produkowano je tylko do jakiegoś czasu - mianowicie wprowadzenia potencjometrów z rodziny P-102 wzorowanych na radzieckich.
Socjalistyczni "racjonalizatorzy" z Telpodu szybko poprawili radziecki niezniszczalny oryginał zastępując węglowy czopik szczoteczką złożoną z kilku równolegle ułożonych sprężystych drucików - o nacisku tak dużym, że po krótkim czasie żłobiły rowek w ścieżce oporowej i kończyło się babci sranie.
Potencjometr dawało się (czasowo...) naprawić poprzez bardzo ostrożne odlutowanie szczoteczki od rotora i ponowne przylutowanie pod kątem około 20 stopni w stosunku do pierwotnego ułożenia - tak, żeby ślizgały się po niewykorzystywanej dotychczas części ścieżki oporowej.
Wymagało to i pewnej dłoni i odpowiedniego narzędzia w postaci medycznej pincety zatrzaskowej (koherka) do równoczesnego zaciśnięcia wszystkich drucików szczotki.
A potem zaczęli produkować jeszcze gorsze gówno ze ślizgaczami w postaci fosforobrązowych blaszek z niemal punktowym przetłoczeniem, które dosłownie jak igła gramofonu szybko rzeźbiło ścieżkę oporową i taki potencjometr zaczynał trzeszczeć nawet po kilkunastokrotnym użyciu.
To właśnie była ta trzeszcząca i przerywająca zaraza montowana w polskiej radiowej masówce i częściowo w telewizorach (kontrast, jaskrawość, synchra).
Telpodowskie potencjometry z węgielkiem uchowały się jedynie w postaci wysokojakościowych cermetowych peerków dostrojczych.
No, bez przesady! Wczesne powojenne polskie potencjometry też miały grafitowy czopik jako ślizgacz - to właśnie te, które do dzisiaj działają bez zarzutu w Pionierach, Mazurach, Stolicach i Wolachfugasi pisze:węgielek jako ślizgacz, podczas gdy w PRL-u problem trzeszczących potencjometrów był nierozwiązywalny podobnie jak zaopatrzenie ludności w papier toaletowy.
Najciekawszym rozwiazaniem był dla mnie trzpień "zbiorczy" ślizgacza zamiast piescienia jak w innych potencjometrach.SP3MYT pisze:Witajcie,witaj Jack50,napisałes że:
DDRowskie potki były nie do zajechania ze swoim węglowym ślizgaczem.
Boję się tylko jednego.Że miłośnicy alpsów skumają o co chodzi i zaczną kupować MV-ki i inny sprzęt aby pozyskać tylko potki a resztę wywalą.