1. Żarzenie - prądem stałym, z zasilacza stabilizowanego (na razie na próbę) - więc odpada. Po odłączeniu żarzenia przy włączonym anodowym jest to samo, ale w chwili wyłączania zasilacza słychać w głośniku trzask. Może niedostateczne ekranowanie? Ale jak tu zaekranować łączówki na listwie? Oczywiście wejście cały czas zwarte do masy.
Przy wejściu "wiszącym w powietrzu" wzmacniacz się wzbudza, odczep sprzężenia zwrotnego na transformatorze jest napewno dobrze dobrany, bo przy odwrotnym połączeniu i zwartym wejściu jest całkiem duży sygnał na wyjściu. No właśnie - to wzbudzanie się też mnie martwi

2. Napięcie anodowe - kondensatory 2x220μ, opornik drutowy 1kΩ/5W dla końcówki mocy. Dla stopnia wstępnego jeszcze opornik 10kΩ/4W i kondensatory 2x 47μ. Po odłączeniu anodowego przy załączonym żarzeniu bez zmian, więc też odpada.
3. Sprzężenia magnetyczne - trafo sieciowe (jak na razie) oddalone o 0,5m od głośnikowego, ustawione prostopadle. Przy postawieniu ich obok siebie i to równolegle - bez zmian.
4. Prowadzenie masy - masa z zasilacza idzie od razu na końcówkę mocy(puntk centralny), za nią stopnie wstępne (punkty lokalne połączone w gwiazdę).
Zauważyłem też dziwną rzecz - przy zasilaniu z trafa anodowego (230/230V) jest inny charakter przydźwięku niż przy zasilaniu prosto z sieci (wiem, że to niebezpieczne, ale trzeba czepić się wszystkiego). Przy zasilaniu prosto z sieci słychać tylko bardzo niskie buczenie, przy zasilaniu z transformatorem słychać też lekki terkot.
Prawdopodobnie przydźwięk bierze się od pierwszego stopnia wejściowego, bo przy zwieraniu wejścia do masy potencjometrem 100kΩ można regulować głośność przydźwięku. Czyżby jakieś zakłócenia elektromagnetyczne? Ale jak to wyeliminować?