Zrobic sobie miernik lamp w wersji "light". Zrodlo napiecia siatkowego - kilkanascie, kilkadziesiat V (zaleznie od lampy) - plus do masy, minus, przez potencjometr do masy. Z suwaka potencjometru zjac napiecie i doprowadzic do siatki sterujacej. Siatka spieta z masa przez opornik 1M. Rownolegle do tego - lampowy albo cyfrowy (wysokooporowy) woltomierz. Do anody plus wyszszego napiecia (>80) przez jakis wiekszy (i wysokowatowy) opor (np. potencjometr) 10-100k. Katoda - do wspolnej masy. W szereg w oporem anodowym - miliamperomierz. Zdjac kilka punktow charakterystyki (prad anodowy w funkcji napiecia na siatce), porownac z karta katalogowa (pelno tego w sieci).
Miernik lamp to nic innego, jak dokladnie ten uklad rozbudowany o nastawnik "co na ktora nozke podac", przelacznik napiec zarzenia, uklad do badania prozni, etc. Idea jest jednak ta sama. Roboty duzo tu nie ma - 3 elementy bierne, 2 mierniki (a nawet jeden - multimetr - raz do zmierzenia napiecia na oporniku siatkowym, a drugi raz do zmierzenia pradu anodowego), a masz pelna informacje.
Przypomne, ze podobnie przeciez sprawdza sie tranzystory bipolarne - miedzy baze a emiter bateria przez opornik, a miedzy kolektor a emiter ta sama bateria, tylko bateria przez zarowke
