Na wstępie od razu mówię - jestem tu nowy i niewiele jeszcze o lampach wiem. Co prawda z wykształcenia jestem elektronikiem - jednak gdy studiowałem o lampach już nikt nie uczył

Wiem z forów, że jest to kontrowersyjna postać, jednak wtedy tego nie wiedziałem i przyznam, że oczarowała mnie jego gadka. Wcisnął mi on wtedy koncepcję swojego "wzmacniacza składowej stałej", jako idealną w swej prostocie dla początkującego lampowca. Oczywiście dostałem prawie komplet części i schemat. Tutaj powinienem podać cenę jaką za to wszystko zapłaciłem, ale nie podam bo Wasz śmiech będzie słychać chyba w całej Polsce. Jak później zorientowałem się w cenach, to byłem sam na siebie zły. Dodam dla smaczku, że oczywiście poszedłem na całość i wziąłem dwa komplety - stereofonia!

A niech mu.... każdy orze jak może, choc ja bym tak nie umiał.
Niemniej jednak mam ten komplet części i przyznam, że jakiś czas temu złożyłem jeden kanał "w pająku" - to nawet zagrało, co zachęciło mnie do dalszych prób. Jednak zanim zrobię ładną obudowę i napracuję się wielce - proszę o Wasze opinie i proszę o wyjasnienie zasady działania tego prostego wzmacniacza. Interesują mnie zastosowane tutaj rozwiązania i ich wpływ na jakość dźwięku
1. symetryczne zasilanie - sprytnie zrealizowane, jednak jakie są minusy tego rozwiązania?
2. szeregowo połączone lampy w stopniu wejściowym - jakie pełnią role?
3. dlaczego w obwodzie symetryzacji napięcia żarzenia lampy końcowej pojawia się rezystor z kondensatorem? Jak to wpływa na punkt pracy tej lampy?
Generalnie powiedzcie jak to działa, czy można coś tutaj ulepszyć, poprawić. Lampy zastosowane w tym wzmacniaczu to: podwójna trioda 6H9C (6N9S) i trioda 6C4C (6S4S) - obie produkcji ZSRR.
Z góry dziękuję i czekam Waszych opinii
pozdrawiam
Mariusz Kram
Wieliszew/Warszawa