Moja narzeczona jest melomanką, wielbicielką muzyki dawnej oraz klasycznego jazzu, a także - umiarkowaną audiofilką.
Od dłuższego czasu używa nieźle skonfigurowanego i przyzwoicie grającego zestawu (nie będę się oczywiście chwalił, czyje troskliwe ręce dokonały owej konfiguracji

Kłopot w tym, że narzeczona od dłuższego czasu marzy o wzmacniaczu lampowym. Jak widać - czar lamp działa nie tylko na stricte męską, zorientowaną matematyczno-fizycznie, część populacji.
Jeszcze do niedawna, myśli Ani (co tam, niech będzie po imieniu) krążyły wokół holenderskiego Prima Luna - wzmacniacza na czterech EL34, który bardzo ładnie gra z jej kolumnami (monitory Ushera). Cena - jak na wzmacniacz ze sklepowej półki - w miarę do przełknięcia: cztery tysiące złotych.
Niestety, pech sprawił że Ania wypatrzyła sobie na niedawnym Audio Show integrę JJ Electronics, wyposażoną w "legendarne" 300B w stopniu mocy. Nie dość, że pięknie gra, to jeszcze wygląda jak sen na jawie - projektant naprawdę się postarał, co widać na załączonym zdjeciu.
Oczywiście Prima Luna poszła w odstawkę. Ania marzy o "triodowcu", a święta za pasem i chciałbym sprawić jej prezent.
Jak już wspomniałem, bardzo kocham moją narzeczoną i nieba jej przychylę, ale cena JJ-a lekko zwala z nóg - 14 tys. złotych. Biorąc poprawkę na pozytywny wynik negocjacji z dystrybutorem, niech będzie nawet 10tys. Dalej dużo.
I teraz konkretne pytanie: czy któryś z forumowiczów podjąłby się wykonania kopii rzeczonego wzmacniacza za nieco bardziej ludzką sumę? Tu istotna uwaga: nie zależy mi, żeby była to dokładna kopia według schematu (nawet nie wiem, czy jest oficjalnie dostępny). Niestety, musi to być bardzo dobrze grający wzmacniacz, bo kobieta ma słuch jeszcze lepszy ode mnie i knot wysłyszy na kilometr.
Natomiast jeśli chodzi o chassis i wszelkie elementy tzw. decorum - sami rozumiecie. Tutaj nie może być odstępstw od oryginału, bo ten jest wcieleniem perfekcji.
Domyślam się, że to ostatnie może być nie lada problemem, bo widzę tu zajęcie dla wykwalifikowanego stolarza, lakiernika i jeszcze paru innych "złotorękich".
A więc, panowie? Czy wybawicie mnie z opałów?