Odkrycie pewnie takie że ja jak zwykle jestem 100 lat za Afroamerykanami, no ale lepiej później niż jeszcze później!
Jak śpiewał pies Pankracy: "Zaczęło się wszystko od tego, że..." wylądowałem na L4. Kiedy już wróciłem do gry to i zaczęło mnie nosić. A to jakieś ośmiobitowce, a to porządki w TTLach, a to jakieś płytki-testery.
I pojawiła się potrzeba zaprogramowania paru pamięci EPROM, takich klasycznych, z okienkiem, równoległych. Żadne tam I2C.
Normalnie zrobiłbym to rach-ciach, szybciutko, cichutko w pracy, na programatorze za kilka koła. Ale jeszcze chwilę w pracy nie miało mnie być.
Jako że programatora za kilka tysięcy nie kupię - bo i nie ma takiej potrzeby - zacząłem się rozglądać za czymś tańszym. No to risercz co teraz jest modne...
I tu drobna dygresja: mój kolega złośliwie twierdzi jakoby mój podział programatorów na "dobre" i "słabe" polega na tym że... muszą programować ruskie EPROMy (RF2, RF5 - coś koło tego). I... właściwie przyznaję mu rację.

Niby są to klony najzwyklejszych 2716, ale czasem żeby przyjęły wsad trzeba im nieco podnieść napięcie programowania, niektóre odpady selekcyjne mogą mieć wadliwe komórki... no mniejsza o to.
Programator który wybrałem jeszcze nie został sprawdzony na ruskich pamięciach, ale takie cywilizowane bierze z pocałowaniem ręki.
Ale ja nie o tym. Z pewnym niedowierzaniem przyjąłem informacje jakoby programator ten znakomicie potrafił testować typowe układy cyfrowe TTL i CMOS. A nawet dość trafnie odgadywać jaki to numer.
Mamy w robocie różne mydelniczki-testery za miliony monet (nawiasem, dość kapryśne w testowaniu), programator za miliony monet też to potrafi, no ale elegancko byłoby mieć coś takiego w domu. Bo przecież testowanie wiaderka TTL z wylutu w pracy jest delikatnie mówiąc... nie halo.
Wreszcie nastąpiło święto MBP i wydałem 345 zł na niebywale brzydką mydelniczkę.
Kilka testów na mniej i bardziej egzotycznych układach, nie tylko zachodnich, ale i "naszych", włączając w to mniej lub bardziej udane sowieckie klony i... kopara mi opadła.
Testuje, odgaduje, można samodzielnie tworzyć wektory testowe (w sposób wysoce niewygodny, ale można) "swoich" typów układów. I... tak wybawiłem się przez 3 dni za wsze czasy. Dawno żadna zabawka nie przyniosła mi tyle frajdy!

Nazywa się to to TL866-3G i pewnie jest klonem klonu jeszcze jednego klonu, wygląda jak przypalona mydelniczka ale umożliwiło mi chociażby pobieżne skontrolowanie przydatności do spożycia tych nieco bardziej wymyślnych układów, których nie chciały testować dziesięciokrotnie droższe urządzenia.
Uważam że warto. Polecam, Żanetka Leta.

Przeglądając moje (a będące przedmiotem niekończących się kpin znajomych, ale kiedy coś potrzeba to śmieszkowanie się kończy

-75451 (o dziwo 75452 jest w bazie)
-74548 (czyli driver do wyświetlacza kalkulatora)
-8212
-D345D (ma parę osobliwości względem typowych dekoderów do wyświetlaczy)
-CA3161 (ma parę jeszcze większych osobliwości; NRD produkowało sam przetwornik A/C do miernika panelowego, ale już bez tego dekodera, który odpowiednio sygnalizował niedomiar, nadmiar itp)
-8282
-7482
-74180
-8216
-75450
-7425
-74169
-7489 (pamięć RAM 16x4b)
-74198 (wypasiony rejestr przesuwny, tu było bodaj najwięcej zabawy)
-8287 (sowiecki klon powoduje błąd przeciążenia linii zasilania, ale sam test przechodzi pomyślnie)
-8286 (niezanegowana wersja 8287)
-4061 (pamięć RAM 256x1b; test jedynie pod adresami 0, 127, 255 - test wszystkich komórek trwałby poniżej sekundy, ale kto ręcznie wyklika 256 adresów?!)
Jeśli ktoś używa taką zabawkę i potrzebuje coś z wyżej wymienionych to mogę udostępnić; da się eksportować i importować do programu, aczkolwiek format jest egzotyczny.
PS. Kombinuję również nad drobnym postępem w kasowaniu EPROMów. Niby mam świetlówki 6-8 W, ale zanabyłem takiego śmiesznego, małego LEDa UV-C, muszę jeszcze go jakoś sensownie przylutować żeby miał chłodzenie, jakieś źródło prądowe, jakaś czasówka...