Sprawa, o której napomknąłem w wątku zakupowym: https://www.forum-trioda.pl/viewtopic.p ... 54#p401554 nabrała nieco rumieńców, zatem postanowiłem założyć stosowny temat i dokumentować w nim moje działania.
Idea jest następująca: skonstruować zegar, który zarówno pod względem rozwiązań technicznych, jak i estetyki będzie żywcem wyciągnięty z lat 60/70 (na nasze warunki to raczej 70, choć technika cyfrowa TTL w krajach lepiej rozwiniętych istniała już w latach 60. /słynną serię 7400 wprowadziła firma Texas Instruments już w roku 1964/).
Założenia są następujące:
1) oddanie w możliwie najwyższym stopniu ducha i rozwoju technologii z przełomu lat 60. i 70.: użycie wyłącznie układów TTL (CMOS, np. tym popularny w zegarkach 4060 pozwalający na łatwą konstrukcję zegara 1 Hz jest zatem niedopuszczalny) i tranzystorów w metalowych czapeczkach

/wszystkie podzespoły od transformatora przez oporniki po isostaty, przewody i śrubki oczywiście również z epoki, ale to się samo przez się rozumie i niemal nie warto o tym pisać/
2) wyświetlanie godziny na czterech lampach cyfrowych typu digitron (tzw. nixie) w formacie HH : MM, bez sekundnika i koniecznie z prawdziwym dwukropkiem między członami; do konstrukcji dwukropka zakładam użycie neonówek z okrągłymi elektrodami, żeby uzyskać ładne, duże i foremne kropki;
3) dwukropek mrugający spokojnym tempem - najpewniej 0,25 Hz;
4) możliwość przełączania formatu czasu: 12- lub 24-godzinny;
5) możliwość ustawiania osobno minut i osobno godzin;
6) lampy z odczytem czołowym - ZM560/LC511/LC513, osadzone w podstawkach;
7) przedni panel osłaniający lampy wykonany z dymionej plexi;
8.) korpus zegara wykonany z aluminium częściowo polerowanego (detale imitujące chrom), częściowo polakierowanego farbą młoteczkową (boki, spód, góra korpusu), panel tylny zaś, zawierający gniazdko sieciowe i bezpiecznika, przyciski do ustawiania godziny oraz stabilizator 7805 w obudowie TO-3 szczotkowany (tak jak w miernikach Meratronik).
O ile elektronika jest raczej oczywista, to pewną trudnością jest odtworzenie efektu wizualnego omawianej epoki. W wyrobach przemysłowych stosowano na obudowy blachę tłoczoną w pomysłowe kształty, albo tworzywa sztuczne, również formowane w niekonwencjonalny sposób.
Oczywiście tego typu projekty nie nadają się do powtórzenia, ze względu na trudne do wyobrażenia problemy wykonawcze. Niewyobrażalne przynajmniej dla mnie, a uważam swój zasób narzędzi i obrabiarek za cokolwiek szeroki jak na retro-elektronika. Chyba, że mielibyśmy kogoś z zacięciem rzeźbiarza, wtedy kto wie

Ciekawe i nieco bardziej realne inspiracje znalazłem m.in. tutaj: https://electronicsusa.com/clockmuseum.html
Zwłaszcza dwa wzory jawią mi się jako przystępne a zarazem na swój sposób piękne i reprezentacyjne dla omawianej epoki. Nie są co prawda na nixie, ale nic nie szkodzi, żeby posłużyły jako inspiracja. Mowa o Ramseyu i Archerze:
Wymagają one dostosowania i przekształcenia w taki sposób, aby wyeliminować operacje tłoczenia i gięcia blachy z promieniami, które są na ten moment poza moim zasięgiem, na rzecz frezowania i toczenia. Wiąże się to rzecz jasne z pewnymi uproszczeniami geometrii, ale myślę, że akceptowalnymi

Od strony elektronicznej widzę to tak: generator na układzie 7400 stabilizowany rezonatorem kwarcowym 1 MHz (metalowym, w oprawce bakelitowej), następnie kaskada 6 dzielników dziesiętnych na licznikach 7490, dostarczająca sygnału 1 Hz (sygnał podstawowy zegara) oraz 1 kHz i 50 kHz (będą potrzebne do ustawiania godziny). Następnie kolejne 6 dzielników odpowiadających jednościom i dziesiątkom sekund, minut i godzin, również na 7490, z tym że co drugi z nich (odpowiadający dziesiątkom) będzie pracować jako dzielnik przez 6 (s, min) oraz przez 3 lub 2 (godziny w formacie 24 i 12). Ustawianie minut będzie polegało na podaniu sygnału 1 kHz w miejsce sygnału 10 Hz, co spowoduje 100-krotne przyspieszanie zliczania i przewijanie minut z okresem 0,6 s (1,67 Hz, trzeba przyjąć jakiś kompromis między szybkością ustawiania a jego dokładnością, trochę jak z doborem przekładni linki radioskalowej

Do zasilania planuję wykorzystać transformator z nabytego niegdyś na Wolumenie (za całe 10 zł) modułu z lampą ECC85; transformator na niewielkim "telewizyjnym" rdzeniu EI66/22 dostarcza napięć akurat jak potrzeba: 0-220-260 V oraz 0-6,3-8,3 V (wykorzystam 220 V oraz 8,3 V). Jestem przekonany, że zasilanie lamp cyfrowych ze źródła sporo wyższego napięcia (ponad 300 V po wyprostowaniu) niż to konieczne, z dołożonymi rezystorami szeregowymi o znacznej wartości ograniczy impulsy prądowe przy zapłonie wyładowania i przedłuży przez to życie katod.
Schemat postaram się nakreślić i zeskanować jutro w pracy (ćwiczenia w tym semestrze się pokończyły, studentów nie ma, więc jest tylko bezsensowne siedzenie za biurkiem do 15-stej... zresztą chyba widać po wzroście mojej aktywności tutaj, że mam ostatnio więcej czasu, niestety tylko na siedzenie przy komputerze).
Pozdrawiam!
Jakub