Do tej pory odnowiłem już wiele radio, ale zawsze dla kogoś - kilka odbiorników samochodowych amerykańskich (z lat 30. i 40.) dla kolegi z Siemiatycz zajmującego się renowacją starych samochodów, pamiątkową Stolicę dla Pani Kierownik katedry, w której robiłem pracę dyplomową, znaleziony przy śmietniku Klawesyn w stanie salonowym (nawet oryginalne pieczęcie były - nikt tam nigdy nie grzebał; ale radio nazbyt pospolite, żeby je tu pokazywać), itd., itd.
Nigdy jednak nie kupiłem radio z zamiarem zostawienia go dla siebie. Przyczyny są dwojakiego rodzaju. Po pierwsze straszyło widmo ogromnej, przerośniętej kolekcji, gdzie radio stoi na radio i radio pogania, a wszystkie wolne kąty zawalone są skrzynkami, chassis i innymi tego rodzaju sprawami. Widziałem już takie zbieraniny i dreszcz przechodzi mi po plecach na myśl, że mógłbym tak zagracić swoje skromne pomieszczenia. A z moim charakterem zbieracza (staram się z tym walczyć!) wcale o to nietrudno.
Po drugie, nic ciekawego tak naprawdę nie spotkałem. Albo doprecyzuję: nic ciekawego do tej pory nie spotkałem w okazyjnej cenie. Bo owszem, można kupić ciekawe egzemplarze pamiętające złote czasy polskiego tango, ale ceny są... cóż, adekwatne.
Tymczasem radio, które kupiłem dziś jest zarówno nietuzinkowe, jak i... niedrogie. Ale o tym zaraz. Najpierw poznajmy delikwnetasa!
Jest to Saba 446 WLK, 6-lampowa, 7-obwodowa superheterodyna z sezonu 1937/38, w skrzynce typu sekretarzyk. Sześć lamp bocznostykowych: AK2, AF7, AB2, AC2, AL4, AZ1 produkcji Telefunkena siedzi w moim egzemplarzu. AZ1 w wykonaniu typu globe.
Teraz jeżeli chodzi o widoczne na pierwszy rzut oka wady: brak gałki zmiany zakresów (szkoda, jest to bowiem gałka dość niespotykana), brak aluminiowego talerzyka w jednej z gałek, pęknięta skala, różne drobne skazy na fornirze, sfatygowana tylna ścianka. Niestety brak adaptera sieciowego, który nie pozwalał na podłączenie radio do sieci bez założonej tylnej ścianki, jest zamiast niego jakaś szajbka

A teraz najlepsze, znaczy cena jaką za ten interes zapłaciłem: równowartość dwóch nieco lepszych połówek

Szykujcie się na zdjęcia, zaczniemy od stanu zastanego. Dzisiaj nie miałem jak zrobić zdjęcia, bo byłem w biegu - ledwo wróciłem z Warszawy, obiadu jeszcze nie skończyłem, już trzeba było jechać po radio.
A są widoki na jeszcze jeden (o wiele bardziej praktyczny i przydatny) nabytek z tego samego źródła. Zobaczymy!
Pozdrawiam,
Jakub