Zniekształcenia wzmacniaczy tranzystorowych

Układy półprzewodnikowe pełniące ważne funkcje pomocnicze w układach lampowych.

Moderatorzy: gsmok, tszczesn, Romekd, Einherjer, OTLamp

Dragon
250...374 postów
250...374 postów
Posty: 282
Rejestracja: ndz, 17 sierpnia 2014, 12:02
Lokalizacja: Kraków

Zniekształcenia wzmacniaczy tranzystorowych

Post autor: Dragon »

Witam,

w internecie bardzo ciężko znaleźć pomiary(spektrum harmonicznych) wzmacniaczy tranzystorowych bez sprzężenia zwrotnego, a tym bardziej wzmacniaczy tranzystorowych, gdzie końcówka mocy pracuje w klasie A. Stąd moje pytania:

1)Czy duże zniekształcenia wzmacniaczy tranzystorowych(oczywiście bez USZ) o dużej zawartości wyższych harmonicznych są spowodowane pracą w głębokiej klasie AB lub nawet klasie B, gdzie następuję, niekorzystne dla tranzystorów ich przełączanie? Czy może tranzystory z natury mają duże zniekształcenia o takim rozkładzie, a klasa B/AB dodaje tylko swoją cegiełkę?

2)Czemu prawie w ogóle nie produkuję się wzmacniaczy tranzystorowych w klasie A? Chodzi może o względy ekonomiczne/sprawnościowe? Czy może o jakąś trudność układową dla tranzystorów pracującym w tej klasie?

Z góry dziękuję za odpowiedzi.
Pozdrawiam,
Dragon
Einherjer
2500...3124 posty
2500...3124 posty
Posty: 2600
Rejestracja: pt, 22 stycznia 2010, 18:34
Lokalizacja: Wałbrzych

Re: Zniekształcenia wzmacniaczy tranzystorowych

Post autor: Einherjer »

1) Co to znaczy duże? Duże w porównaniu z czym? Wzmacniaczami lampowymi? Przy porównywalnej mocy wyjściowej i spoczynkowej końcówki prawidłowo zaprojektowany tranzystorowy wzmacniacz bez USZ będzie miał znacznie lepsze parametry, zniekształcenia również. Pisałem już kiedyś, że wzmacniacze lampowe również wytwarzają harmoniczne wyższych rzędów i to całkiem sporo. Tyle, że jak druga harmoniczna ma 5 czy 10 procent to te wyższe można zaniedbać ;) Trudno zresztą wrzucać wszystkie rodzaje tranzystorów i konfiguracji końcówek do jednego worka. Zniekształcenia skrośne są znacznie mniej dokuczliwe w lampowych końcówkach mocy ze względu na łagodniejsze się ich zatykanie. Jednak przy prawidłowym doborze rezystorów emiterowych i prądów spoczynkowych (nawet stosunkowo niewielkich) da się je znacząco ograniczyć również w przypadku tranzystorowej końcówki.
2) Radiatory i transformatory zasilające swoje kosztują i ważą. Nie każdy też potrzebuje dodatkowego grzejnika elektrycznego. Klasa A ma uzasadnienie tylko jeśli ktoś bardzo nie chce sprzężenia zwrotnego (patrz produkty haiku-audio). Można sobie z problemem radzić inaczej na przykład dokładając więcej par tranzystorów mocy nie zwiększając prądu spoczynkowego przypadającego na jedną parę. Ogólnie rzecz biorąc zalety klasy A nie rekompensują jej wad, przynajmniej dla większości konstruktorów.
Mam wrażenie, że próbujesz szukać technicznego uzasadnienia dla audiofilskich mitów, półprawd i uogólnień. Uogólniona odpowiedź brzmi: nie ma takiego ;) Jeśli znasz język angielski poszukaj lepiej "Audio Power Amplifier Design" D. Self i "Designing Audio Power Amplifiers" B. Cordell.
Awatar użytkownika
Tomek Janiszewski
3125...6249 postów
3125...6249 postów
Posty: 5263
Rejestracja: śr, 19 listopada 2008, 15:18

Re: Zniekształcenia wzmacniaczy tranzystorowych

Post autor: Tomek Janiszewski »

Einherjer pisze: pn, 2 kwietnia 2018, 19:33 Trudno zresztą wrzucać wszystkie rodzaje tranzystorów i konfiguracji końcówek do jednego worka
Jak bardzo potrafi różnić się zależność bety od prądu kolektora (a jest to jedno ze źródeł zniekształceń w końcówkach tranzystorowych) pokazuje porównanie na pozór podobnych tranzystorów BC141 i BD139. Te pierwsze mają betę niemal idealnie stałą przy prądach do 100mA, która potem leci na łeb na szyję, te drugie zachowują się w miarę przyzwoicie aż do 1A. Stosując je do sterowania tranzystorów mocy warto o tym pamiętać, i w razie użycia BC141/161 (a także BC211/313 oraz BC337/327) wskazane byłoby użyć tranzystorów mocy o becie większej niż wynikałoby to z mocowo - prądowych możliwości tranzystorów poprzedzających:
P1060181.JPG
P1060182.JPG
Zniekształcenia skrośne są znacznie mniej dokuczliwe w lampowych końcówkach mocy ze względu na łagodniejsze się ich zatykanie. Jednak przy prawidłowym doborze rezystorów emiterowych i prądów spoczynkowych (nawet stosunkowo niewielkich) da się je znacząco ograniczyć również w przypadku tranzystorowej końcówki.
Ze zniekształceniami skrośnymi oraz rolą prądu spoczynkowego oraz rezystorów emiterowych sprawa wygląda bardziej zawile niż się powszechnie sądzi. Gdy w dążeniu do ich eliminacji zastosuje się duży prąd spoczynkowy, stanowiący dziesiąte części prądu maksymalnego a dla zagwarantowania jego stabilności - znaczące w porównaniu z impedancją obciążenia rezystory emiterowe, wtedy co prawda nie wystąpią zniekształcenia dla małych sygnałów wyjściowych (gdy nie dochodzi do zatykania się tranzystorów końcówych, tj. stopień mocy nie wychodzi poza klasę A), jednak dla sygnałów średnich i silnych pojawia się dużo harmonicznych wysokiego rzędu, sięgającego nawet 30. Biorą się one stąd że rezystory emiterowe stanowią dzielniki napięcia z impedancją obciążenia. Gdy tranzystory końcowe przewodzą jednocześnie mamy w dzielniku dwa rezystory emiterowe połączone równolegle, po zatkaniu się jednego z tranzystorów już tylko jeden. Gdy w trosce o wyeliminowanie wpływu bety tranzystorów stopnia końcowego (patrz wyżej) zastosuje się sterowanie napięciowe stopnia końcowego (np. obciążając jego wejście rezystorami znacznie mniejszymi od impedancji wejściowej stopnia) uzyska się charakterystykę przejściową z dwoma załamaniami, i większym nachyleniu w części środkowej, Załamania te są bardzo ostre z uwagi na niewielkie zmiany napięcia wystarczające do przełączenia tranzystorów bipolarnych.
Można uniknąć tych zniekształceń (a przynajmniej wyeliminować harmoniczne wysokiego rzędu przy znacznym zmniejszeniu poziomu trzeciej harmonicznej) sterując tranzystory końcowe tak aby nie ulegały zatykaniu w całym zakresie napięć i prądów wyjściowych a przynajmniej tak aby zatykanie to miało przebieg łagodny. Nazywa się to niekiedy klasą Super-A, choć właściwsza byłaby tu nazwa Super-AB. Najprościej można to osiągnąć eliminując rezystory emiterowe całkowicie. Wówczas stały okazuje się iloczyn prądów obu tranzystorów końcowych, a nie suma tak jak to jest w obecności rezystorów. Innymi słowy: gdy prąd spoczynkowy stopnia wynosi 200mA, to przy wzroście prądu jednego z tranzystorów do 400mA prąd drugiego spada do 100mA, przy wzroście zaś do 2A prąd drugiego spada do 20mA. Oczywiście, jest to zależność wyidealizowana, wynikająca z założenia logarytmicznej zależności napięcia złączowego od przepływającego prądu. Przy tym utrzymanie w miarę stabilnego prądu spoczynkowego w nieobecności rezystorów emiterowych wymagałoby idealnego kontaktu termicznego między tranzystorem mocy a stabilizującym, innymi słowy scalenia obu tych elementów, a wobec braku takowych - zastosowanie wielkiego zapasu mocowego tranzystorów końcowych. W praktyce z pary tranzystorów BD354/355 udało się uzyskać niezawodną pracę przy mocy wyjściowej niewiele ponad 5W podczas gdy z tymi samymi tranzystorami przy zastosowaniu rezystorów emiterowych nietrudno jest uzyskać 10W i więcej.
Kompromisowe rozwiązanie mogłoby polegać na zastosowaniu niezbyt dużego prądu spoczynkowego i bardzo małych rezystorów emiterowych, rzędu 0.1 oma. Na potrzeby ewentualnego zabezpieczenia pzwar można włączyć dodatkowy rezystor kilkaset miliomów w szeregowo z wyjściem i objąć go układem próbkującym. Oczywiście mały prąd spoczynkowy skutkuje spadkiem nachylenia w środkowej strefie charakterystyki (daje o sobie znać rezystancja różniczkowa złącz B-E tworząca dzielnik wraz z imedancją obciążenia), co objawia się typowymi zniekształceniami skrośnymi dla słabych sygnałów. Ale obecność rezystorów emiterowych, jak już wiemy - wywiera przeciwny efekt, toteż przez odpowiedni dobór prądu spoczynkowego i rezystorów można charakterystykę lepiej lub gorzej wyprostować. Orientacyjnie: skoro rezystancja różniczkowa (w omach) pojedynczego złącza wyraża się wzorem 26/Ic (w mA) to rezystancja dwóch równolegle połączonych złącz stopnia końcowego wyniesie 13/Iq gdzie Iq jest prądem spoczynkowym. Taka jest impedancja wyjściowa stopnia końcowego w spoczynku, i taka też powinna być dla dużych sygnałów, gdy przewodzi tylko jeden z tranzystorów, a rezystancja różniczkowa jego złącza jest pomijalnie mała. Wobec tego optymalna rezystancja w emiterze każdego z tranzystorów powinna wynieść również 13/Iq, np. przy RE=100m optymalny prąd spoczynkowy wynosiłby 130mA. Wskazane byłoby oczywiście zweryfikowanie tej zależności drogą pomiarów, a przynajmniej symulacji. Inną jest rzeczą na ile odchyłka prądu spoczynkowego od optymalnej wartości wywołana rozgrzaniem się tranzystorów będzie w stanie pogorszyć parametry wzmacniacza. A może jednak staranne dobieranie w pary tranzystorów cechujących się małą zależnością bety od prądu kolektora oraz prądowe sterowanie stopnia końcowego może w praktyce dać lepsze rezultaty (już bez względu na zatykanie się tranzystorów końcowych) niż sterowanie napięciowe i próby prostowania napięciowej charakterystyki przejściowej stopnia końcowego? Udzielić jednoznacznej odpowiedzi niełatwo.
Były także i bardziej złożone rozwiązania problemu, również sprowadzające się do wyeliminowania zatykania się tranzystorów końcowych mimo obecności rezystorów emiterowych znacznej tym razem wartości. Poniższe schematy pochodzą z broszurki "Tiechnika wysokokaciestwiennego zwukowosproizwiedienia" Kijew-Tiechnika 1985.
P1060177.JPG
Za poprawne działanie tego bardziej skomplikowanego układu polaryzacji odpowiedzialności nie biorę, ten prostszy natomiast badałem w ramach pracy dyplomowej, wprowadzając jednak z własnej inicjatywy istotne ulepszenia. Diody V3 i V4 zastąpiłem analogami tranzystorowymi, co pozwoliło na precyzyjne dobranie napięć przewodzenia. Rezystory R2 i R3 dołączyłem inaczej: do baz tranzystorów końcowych i emiterów tranzystorów poprzedzających, co wyeliminowało ich bocznikujący wpływ na wyjście wzmacniacza (co wg przywoływanej książeczki miało stanowić dyskwalifikującą wadę tak prostego układu polaryzacji). Rezystory w bazach tranzystorów mocy zastąpiłem jednym rezystorem, włączonym bezpośrednio między bazy, co również zapobiegło bocznikowaniu użytecznego sygnału. Efekt był niezaprzeczalny: w sygnale wyjściowym występowała głównie trzecia, piąta i siódma harmoniczna, podczas gdy po przerwaniu połączenia diod z wyjściem wzmacniacza (co nie wywierało wpływu na prąd spoczynkowy, jedynie sprowadzało układ do typowego wzmacniacza klasy AB z rezystorami emiterowymi) wyżej wymienione niższe harmoniczne rosły kilkakrotnie zaś pojawiał się ponadto cały grzebień wyższych harmonicznych, do 31 włącznie. Także na przebiegu po odfiltrowaniu składowej podstawowej znać było różnice: gładkie przegięcia w klasie Super AB, ostre załamania w klasie AB. Efekty byłby jeszcze lepsze, gdyby udało się znaleźć lepiej dopracowane pary komplementarne niż krajowe BDP495/496 oraz BD139/140. Nieprzyjemne są tutaj zwłaszcza różnice napięć baza-emiter w tranzystorach pnp i npn.
Ogólnie rzecz biorąc zalety klasy A nie rekompensują jej wad, przynajmniej dla większości konstruktorów.
Co prawda to prawda, dorzuciłbym jeszcze fakt że nieprzyjemnie jest zasilać wzmacniacz ze źródła generującego ciągły przebieg tętnień o amplitudzie kilku woltów, a z takimi mamy do czynienia przy realnej pojemności kondensatorów filtrujących, gdy czerpie się ciągły prąd wynoszący kilku amperów. Chciałoby się zastosować stabilizację napięcia zasilającego wzmacniacz mocy, a to kosztuje dalsze straty względnie zakłócenia innego rodzaju (groźne zwłaszcza dla odbiorników radiowych) gdy zastosuje się stabilizację impulsową.
Mam wrażenie, że próbujesz szukać technicznego uzasadnienia dla audiofilskich mitów, półprawd i uogólnień.
Chyba jednak lepiej gdy ktoś próbuje wyjaśnić nurtujące go problemy, pozostając otwartym na argumenty niż gdy ktoś przychodzi na forum celem uzyskania powszechnej akceptacji dla swojej chorej, wyciągniętej z doopy idei i zaczyna się ciskać, gdy tylko spotyka się nie z tym czego oczekiwał. Wolno mu, owszem - ale dlaczego znajduje tylu partnerów do swojego rzeźbienia w klocku? :oops:
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Ostatnio zmieniony śr, 4 kwietnia 2018, 17:15 przez Tomek Janiszewski, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
AZ12
3125...6249 postów
3125...6249 postów
Posty: 5433
Rejestracja: ndz, 6 kwietnia 2008, 15:41
Lokalizacja: 83-130 Pelplin

Re: Zniekształcenia wzmacniaczy tranzystorowych

Post autor: AZ12 »

Witam

Stabilizatory, a zwłaszcza zasilacze impulsowe są obecnie powszechnie stosowane do zasilania tranzystorowych wzmacniaczy mocy m. cz. Zaletą jest mała rezystancja wewnętrzna dla prądu stałego w porównaniu z klasycznymi zasilaczami transformatorowymi stosowanymi do niedawna do tego samego celu. Warunkiem dobrej współpracy jest zastosowanie stabilnej pętli sprzężenia zwrotnego w obwodzie takiego stabilizatora w celu uniknięcia powstawania szkodliwych drgań o częstotliwości akustycznej.
Ratujmy stare tranzystory!
Einherjer
2500...3124 posty
2500...3124 posty
Posty: 2600
Rejestracja: pt, 22 stycznia 2010, 18:34
Lokalizacja: Wałbrzych

Re: Zniekształcenia wzmacniaczy tranzystorowych

Post autor: Einherjer »

@Tomek Janiszewski
Musiałbym to spokojnie przemyśleć, ale o ile pamiętam optymalna wartość rezystorów emiterowych powinna wynosić 26mv/Iq. Tak czy owak, taką zależność podaje w swojej książce B. Cordell i pokazuje wykresy wzmocnienia wtórnika w zależności od amplitudy sygnału dla różnych prądów spoczynkowych. Widać na nich górki w okolicach zera dla zbyt dużych prądów spoczynkowych i doliny dla zbyt małych. Interesujące jest jak te charakterystyki różnią się dla klasycznego wtórnika, układu Sziklaiego, wtórnika na MOSFETach itd. Problem stabilności cieplnej jest poruszany w obu wspomnianych przeze mnie książkach. Jednym z interesujących wniosków jest to, że układ Sziklaiego jest owszem bardziej stabilny termicznie, ale i znacznie mniejsze odchyłki prądu spoczynkowego powodują wyjście z optymalnego obszaru i zwiększenie zniekształceń skrośnych.
Moja uwaga dotycząca audiofilskich półprawd nie miała w żaden sposób zniechęcić kolegi Dragon do dalszego drążenia tematu, jedynie zachęcić do poszukania lepszego punktu wyjścia ;)
Awatar użytkownika
Tomek Janiszewski
3125...6249 postów
3125...6249 postów
Posty: 5263
Rejestracja: śr, 19 listopada 2008, 15:18

Re: Zniekształcenia wzmacniaczy tranzystorowych

Post autor: Tomek Janiszewski »

AZ12 pisze: śr, 4 kwietnia 2018, 11:48Stabilizatory, a zwłaszcza zasilacze impulsowe są obecnie powszechnie stosowane do zasilania tranzystorowych wzmacniaczy mocy m. cz.
I nie tylko tam. A efekt jest taki że chcąc posłuchać najzwyklejszej Jedynki na falach długich muszę rozpinać pajęczyny na balkonie, mimo że sam takich stabiliazatorów nie nadużywam. :evil: viewtopic.php?f=25&t=28334&start=105#p345006
Ostatnio zmieniony śr, 4 kwietnia 2018, 12:13 przez Tomek Janiszewski, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Tomek Janiszewski
3125...6249 postów
3125...6249 postów
Posty: 5263
Rejestracja: śr, 19 listopada 2008, 15:18

Re: Zniekształcenia wzmacniaczy tranzystorowych

Post autor: Tomek Janiszewski »

Einherjer pisze: śr, 4 kwietnia 2018, 11:50 @Tomek Janiszewski
Musiałbym to spokojnie przemyśleć, ale o ile pamiętam optymalna wartość rezystorów emiterowych powinna wynosić 26mv/Iq. Tak czy owak, taką zależność podaje w swojej książce B. Cordell
Tego nie wykluczam. Niekoniecznie wyrównanie nachylenia charakterystyki w środkowej części oraz na krańcach (występujące przy RE=13/Iq) musi pokrywać się z minimalną zawartością harmonicznych, zwłaszcza tych wyższych. Wszak tam gdzie następuje zatykanie się poszczególnych tranzystorów nachylenie jest jeszcze inne. Zastrzegłem zresztą że wyprowadzonej zależności nie należy traktować bezwzględnie ściśle.
Interesujące jest jak te charakterystyki różnią się dla klasycznego wtórnika, układu Sziklaiego, wtórnika na MOSFETach itd. Problem stabilności cieplnej jest poruszany w obu wspomnianych przeze mnie książkach. Jednym z interesujących wniosków jest to, że układ Sziklaiego jest owszem bardziej stabilny termicznie, ale i znacznie mniejsze odchyłki prądu spoczynkowego powodują wyjście z optymalnego obszaru i zwiększenie zniekształceń skrośnych.
Układ Sziklayego (korzystniejszy od układu Darlingtona z punktu widzenia strat napięcia zasilającego z uwagi na niesumowanie się napięć baza-emiter poszczególnych tranzystorów) zachowuje się wyjątkowo vrednie jeśli chodzi o zniekształcenia. Przy wzroście prądu wyjściowego najpierw ulega zatkaniu jeden z tranzystorów końcowych, dla prądów jeszcze wyższych - również tranzystor poprzedzający. Tak więc załamań charakterystyki robi się jeszcze więcej, a wyeliminować ich czy to przez dobór RE oraz Iq, czy też poprzez zastosowanie klasy Super AB już się nie da. Podobnie jak nie da się włączyć rezystorów bazowych (niezbędnych dla rozładowywania się pojemności złączowych) tak aby nie bocznikowały sygnału, co w stopniu końcowym z układami Darlingtona jest możliwe.
Moja uwaga dotycząca audiofilskich półprawd nie miała w żaden sposób zniechęcić kolegi Dragon do dalszego drążenia tematu, jedynie zachęcić do poszukania lepszego punktu wyjścia ;)
Moja zaś uwaga miała na celu zapobieżenie audiostereofonizacji triody. Najpierw mieliśmy do czynienia z autoakceptacją dla równoległego łączenia systemów ECC82 w stopniu napięciowym przeciwsobnej końcówki mocy (gdzie nie miało to absolutnie żadnego sensu, mimo to zostało powielone w kolejnych konstrukcjach), teraz prawo obywatelstwa zdobył wzmacniacz na EL34 połączonych równolegle w układzie SE ale za to dobranych w kwartę, które to dobieranie pomaga w tym przypadku jak umarłemu kadzidło. :twisted: Intrygujące że w jednym i drugim przypadku źródłem inspiracji była ta sama firma Audio Note...
Wiech
625...1249 postów
625...1249 postów
Posty: 1009
Rejestracja: ndz, 14 maja 2017, 20:24

Re: Zniekształcenia wzmacniaczy tranzystorowych

Post autor: Wiech »

Tomek Janiszewski pisze: śr, 4 kwietnia 2018, 12:11 Intrygujące że w jednym i drugim przypadku źródłem inspiracji była ta sama firma Audio Note...
To raczej dobry wzór do naśladowania , w porównaniu np do projektów z Młodego Technika
Awatar użytkownika
Tomek Janiszewski
3125...6249 postów
3125...6249 postów
Posty: 5263
Rejestracja: śr, 19 listopada 2008, 15:18

Re: Zniekształcenia wzmacniaczy tranzystorowych

Post autor: Tomek Janiszewski »

Wiech pisze: śr, 4 kwietnia 2018, 12:45
Tomek Janiszewski pisze: śr, 4 kwietnia 2018, 12:11 Intrygujące że w jednym i drugim przypadku źródłem inspiracji była ta sama firma Audio Note...
To raczej dobry wzór do naśladowania , w porównaniu np do projektów z Młodego Technika
A może jakiś konkret? Pytałem czy wzmacniacz z bezpośrednio sprzężonymi stopniami na ECC83 okazał się felerny. Z pewnością każdy wzór zasługuje na krytyczne przyjrzenie się. Bezdyskusyjnie niewart jest naśladowania i wzmacniacz SE na równolegle połączonych EL34 z Audio Note, i niegitarowy wzmacniacz PP na EL84 z MT pozbawiony całkowicie USZ, co niestety było cechą tamtego projektu. Ale ten ostatni mankament łatwo jest usunąć, natomiast poprawiony (tzn przebudowany na konfigurację PP) projekt z Audio Note będzie już zupełnie innym projektem.
Wiech
625...1249 postów
625...1249 postów
Posty: 1009
Rejestracja: ndz, 14 maja 2017, 20:24

Re: Zniekształcenia wzmacniaczy tranzystorowych

Post autor: Wiech »

Znam Twoją wartość Tomku, ale to jest forum i chyba każdy z nas ma jakiś inny pomysł na to co chce robić, nie można tego odrzucać i potępiać.
Więc może zostaw to co inni chcą zrobić, a nuż z tego coś będzie.
Ja np uważam że robienie wg gotowego schematu to jedno, a chodzenie własnymi drogami , często błędnymi to drugie.
Tym bardziej, że nie ma jednoznacznego, najlepszego schematu pracy, jest warunek coś za coś.
Poniżej kilka przykładów z netu na to że wzmacniacz SE na EL34 ma się dobrze i może być stosowany bez większych przeciwwskazań.
Ba, są w nich nawet triody w łączeniu równoległym i sprzężenie galwaniczne triod też jest , więc może nie ma o co kruszyć kopii.
Każdy robi jak chce i niech robi.

Pozdrawiam
Wiesław
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
Tomek Janiszewski
3125...6249 postów
3125...6249 postów
Posty: 5263
Rejestracja: śr, 19 listopada 2008, 15:18

Re: Zniekształcenia wzmacniaczy tranzystorowych

Post autor: Tomek Janiszewski »

Wiech pisze: śr, 4 kwietnia 2018, 14:33 Znam Twoją wartość Tomku, ale to jest forum i chyba każdy z nas ma jakiś inny pomysł na to co chce robić, nie można tego odrzucać i potępiać
Nikt nie mówi o potępianiu - ale forum jest również i po to aby można było podzielić się z innymi swoją opinią, a w wielu przypadkach nie to że opinią, lecz znajomością twardych faktów, których żadna przeciwstawna opinia zmienić nie jest w stanie.
Więc może zostaw to co inni chcą zrobić, a nuż z tego coś będzie.
W przypadkach o jakich była ostatnio mowa wiadomo że będzie szajs, a w każdym razie coś pod każdym względem gorszego niż to co można było uzyskać takim samym nakładem środków.
Ja np uważam że robienie wg gotowego schematu to jedno, a chodzenie własnymi drogami , często błędnymi to drugie.
A co powiesz na robienie według gotowego a przy tym błędnego a przynajmniej dalekiego od optymalności schematu?
Tym bardziej, że nie ma jednoznacznego, najlepszego schematu pracy, jest warunek coś za coś.
Niejednokrotnie tak istotnie jest, i wtedy jest o co toczyć spór, a następnie weryfikować wnioski doświadczalnie. Gdy jednak z góry wiadomo że o powstaniu projektu przesądziły względy pozamerytoryczne (choćby audiofilski dogmat o wyższości układów SE) to o czym tu jeszcze mówić?
Poniżej kilka przykładów z netu na to że wzmacniacz SE na EL34 ma się dobrze i może być stosowany bez większych przeciwwskazań.
I będzie miał się jeszcze lepiej, jeżeli nie spotka się z należytą krytyką. Ba, opanuje nawet Triodę!
Ba, są w nich nawet triody w łączeniu równoległym i sprzężenie galwaniczne triod też jest , więc może nie ma o co kruszyć kopii.
Jest w nich coś jeszcze. I tak, na drugim schemacie jest, a raczej nie ma - kondensatora oddzielającego siatkę pierwszej lampy od potencjometru. Jeszcze w czasach "Szarotek" i "Pionierów" było wiadomo że brak tego kondensatora generuje trzaski. Ale co to obchodzi tfu!rcę, on nie miał obowiązku o tym wiedzieć ponieważ zastosował równolegle połączone EL34 w SE więc musi być debest! Za to w tym trzecim - lampy EL34 pracują wprawdzie w połączeniu równoległym SE, ale za to w połączeniu przeciwsobnym pracują wszystkie... rezystory! :lol: Nawet jestem skłonny zrozumieć że niektórych może bawić wkręcanie szczególnie ciężko dotkniętych przypadłością audiofilityzmu w podobne bzdety, ale czy Trioda jest na pewno odpowiednim miejscem na takie zabawy?
Każdy robi jak chce i niech robi.
Ale dobrze byłoby aby w miarę możliwości ci co chcieliby robić dobrze - dowiedzieli się dzięki Forum jak robić nie należy jeżeli chce się mieć dobry wzmacniacz.

Pozdrawiam
Tomek
Awatar użytkownika
przemak
625...1249 postów
625...1249 postów
Posty: 924
Rejestracja: śr, 18 kwietnia 2007, 22:14
Lokalizacja: Poznań

Re: Zniekształcenia wzmacniaczy tranzystorowych

Post autor: przemak »

Tomek Janiszewski pisze: śr, 4 kwietnia 2018, 15:44za to w połączeniu przeciwsobnym pracują wszystkie... rezystory! :lol:
To ciekawa koncepcja jest. Ale chyba lepiej poczwórnie. Coś jak tranzystory we wzmacniaczach mikrofonowych i gramofonowych. Wiadomo, że lepsze szumowo są pnp - czy są rezystory pnp? ;)
Wiech
625...1249 postów
625...1249 postów
Posty: 1009
Rejestracja: ndz, 14 maja 2017, 20:24

Re: Zniekształcenia wzmacniaczy tranzystorowych

Post autor: Wiech »

Wg mojego znajomego pseudo audiofila istotny jest kolor rezystora - najlepsze audiofilsko są te malowane na błękitno i beżowo.
W ostateczności mogą być białe.
Czerwone i zielone się nie nadają do audio, ponoć trzeszczą i nie przenoszą pasma.

Pomysł na przeciwsobne łączenie rezystorów jest pewnie wzięty z kilku konstrukcji Audio Note gdzie takie praktyki są stosowane.

Wiesław.
Awatar użytkownika
Tomek Janiszewski
3125...6249 postów
3125...6249 postów
Posty: 5263
Rejestracja: śr, 19 listopada 2008, 15:18

Re: Zniekształcenia wzmacniaczy tranzystorowych

Post autor: Tomek Janiszewski »

A jak nie mają pasków tylko napisy, to jak rozumiem ich orientacja jest istotna? :lol:
Awatar użytkownika
przemak
625...1249 postów
625...1249 postów
Posty: 924
Rejestracja: śr, 18 kwietnia 2007, 22:14
Lokalizacja: Poznań

Re: Zniekształcenia wzmacniaczy tranzystorowych

Post autor: przemak »

Tomek Janiszewski pisze: czw, 5 kwietnia 2018, 14:29 A jak nie mają pasków tylko napisy, to jak rozumiem ich orientacja jest istotna? :lol:
Bardzo istotna. Taki przykład - miałem praktyki na studiach w Teletrze, i dostałem się m.in. na stanowisko osadzania elementów na płytkach do lutowania na fali. Przeszkolenie było krótkie - "ty, student, będziesz zaginał oporniki, tylko pamiętaj, tolerancją do dołu". Myślałem, co to znaczy "tolerancją do dołu", znaczy krótsze czy co, ale po zrobieniu paru płytek się okazało, że chodziło o to, żeby tolerancją do dołu od strony płytki, bo wtedy wartość opornika jest na górze i widać ;)