W tradycyjnych lampowych wzmacniaczach gitarowych rewerberator sprężynowy sterowany jest z dodatkowego "autonomicznego" wzmacniacza m.cz. sterującego niskoomowy (około 8 omów) przetwornik nadawczy. Wymaga to oczywiście wstawienia dodatkowej lampy "napędzającej" odrębny transformator współpracujący z nadajnikiem.
Oczywiście, że i ja zawsze stosowałem takie rozwiązanie.
Zastanawiam się nad innym wyjściem: zasileniem przetwornika nie z tego dodatkowego wzmacniacza a bezpośrednio z odrębnego uzwojenia trafa głośnikowego wzmacniacza mocy.
Oczywiście z zachowaniem odrębnego stopnia współpracującego z przetwornikiem odbiorczym rewerberatora i tradycyjnego układu wprowadzającego sygnał opóźniony do toru wzmacniającego sygnał bezpośredni.
Ciekawi mnie: czy wystąpią pasożytnicze sprzężenia akustyczne wywołane czysto mechanicznym sprzęgnięciem wyjścia wzmacniacza ze stopniem poprzednim - czy przeciwnie - tak wysterowany rewerb będzie zachowywał się tak jak na rewerb przystało.
Dotychczas nie zetknałem się z takim rozwiązaniem - proszę więc te rozważania traktować jako czystą spekulację.
Czy ktoś z Onorevole Societas kombinował już nad czymś takim???
Pzdr. ZoltAn
Nigdy nie dyskutuj z głupcem - ludzie mogą nie zauważyć różnicy! /Stanisław Jerzy Lec/
W ktoryms wzmacniaczu bodajze Gibsona bylo stosowane takie rozwiazanie. Gdzies w moim balaganie na strychu mam schemat, jak znajde to podesle.
Sprzezenie akustyczne - jak najbardziej, nawet normalny system poglosu potrafi sie wzbudzic a co dopiero ten w ktorym z definicji jest recyrkulacja sygnalu. Ale w pewnych warunkach mozna uzyskac "infinite sustain".
Pozdrawiam.
Aleksander Niemand
_______________________________________
Wzmacniacz ma sie do gitary tak jak smyczek do skrzypiec - AN
Ja bym się skłaniał do stosowania 40-omowych sprężyn od Regentów i napędzania ich albo przez stopień WK z trafem dopasowującym, albo też z wzmacniaczem OTL (wtórnik White'a powinien załatwić sprawę). Nie brałbym sygnału do reverbu z wyjścia końcówki mocy, a potem zawracał go na wejście- z całą pewnością zrobiłby się gwizd jak jasna cholera, a nie pogłos.