Czołem.
Co jakiś czas na mój warsztat trafia jakiś stary wzmacniacz (lampowy lub tranzystorowy), kupiony przez któregoś ze znajomych jako "niesamowita okazja" na znanym serwisie aukcyjnym. Sprzedający niemal zawsze zachwalają sprzęt, pisząc, że jest "sprawny w 100%", w "pięknym stanie", "jak nówka", "po prostu ideał", "jedyny taki na A...". Czy jednak urządzenie wyprodukowane w latach 70. lub 80. i przez cały czas eksploatowane może nadal, bez jakiegokolwiek remontu czy naprawy, być w świetnym stanie? Niestety, jest to bardzo mało prawdopodobne, wręcz nierealne

Sprzedawcy elektroniki retro z reguły zachowują się podobnie jak sprzedawcy (czytaj handlarze-oszuści) używanych samochodów, które to samochody zawsze są "bezwypadkowe", z "małym przebiegiem", i od "pierwszego właściciela", najczęściej przemiłego dziadka, który jeździł "sportową bryką" tylko od wielkiego święta, i tylko do kościoła... A jak jest w rzeczywistości? Niestety, na ogół nieciekawie. Sprzęt po kilkudziesięciu latach używania jest przeważnie mocno wyeksploatowany. Styki wszystkich przełączników pokryte są grubą warstwą siarczku srebra, potencjometry wytarte lub mocno zanieczyszczone, połączenia lutowane na płytkach drukowanych niepewne, niektóre z kondensatorów powysychane. Jeśli sprzedający lub właściciel nie zajrzał do sprzętu i nie zrobił szybkiego przedsprzedażnego "podpicowania", to być może sprzęt będzie się jeszcze dało przywrócić do dawnej świetności, choć na pewno będzie to kosztowało mnóstwo pracy, spędzonego nad urządzeniem czasu, lub pieniędzy (gdy remont powierzymy serwisowi).
Kilka dni temu znajomy kupił tranzystorowy wzmacniacz firmy Yamaha, model A-700, wyprodukowany w latach 80. Sprzedawca i w tym przypadku wyjątkowo zachwalał urządzenie (sprawne "w 100%", "Ideał" itp.) i jeszcze udzielił na niego 14 dni gwarancji rozruchowej. Gdy znajomy włączył swój nowy nabytek, z otworów wentylacyjnych natychmiast zaczął wydobywać się dym... Przedzwonił więc do sprzedającego i dowiedział się, że na pewno po otrzymaniu przesyłki urządzenie włączył zbyt szybko (nie odczekał kilku godzin), podłączył pewnie jeszcze mocno zawilgocone podczas podróży, lub, że go przeciążył i w związku z tym reklamacja najprawdopodobniej nie zostanie uwzględniona

Może co prawda wysłać wzmacniacz do sprzedającego (zapewne na swój koszt w obie strony), jeśli oczywiście nie naruszył plomb gwarancyjnych, ale "rzeczoznawca" sprzedającego na pewno wykryje "zbyt szybkie włączenie" i nienaprawiony sprzęt zostanie kupującemu ponownie odesłany... W tej sytuacji znajomy dostarczył sprzęt do mnie i zdecydował się, że jednak zerwie plomby, by poznać przyczynę awarii...
Yamaha_A700.jpg
Okazało się, że uszkodzenie powstało wskutek pojawienia się w urządzeniu bardzo wielu tzw. "zimnych lutów", czyli pęknięć cyny na łączeniach wyprowadzeń tranzystorów i rezystorów ze ścieżkami płytki, które podczas normalnej pracy urządzenia mocno się nagrzewały (naprężenia). W spalonym kanale przerwy na druku dostał tranzystor ustalający i kompensujący temperaturowo prąd spoczynkowy stopnia mocy. Pewnie ostateczne rozłączenie tranzystora powstało w czasie transportu wzmacniacza. Jednak na pewno nie powstało ono z winy kupującego...
połączenia_lutowane_1.jpg
Na płycie stopni mocy takich wątpliwych połączeń lutowanych było oczywiście dużo więcej (dziesiątki, albo nawet setki...), co wyraźnie widać na zdjęciu poniżej:
połączenia_lutowane_2.jpg
Taki wzmacniacz, to po prostu "bomba zegarowa" z "opóźnionym zapłonem"... Podczas sprawdzania sprzętu okazało się również, że sprzedawca napsikał gdzie tylko się dało, zapewne jakiś "żrący" środek do styków (może była to tania podróbka WD-40...

). Na łączeniach plastykowych elementów przełączników widać ślady zielonego osadu, a znajdująca się obok czerniona śruba pokryła się niebiesko zielonymi solnymi wykwitami... Ciekawe jak te przełączniki będą funkcjonowały np. za pół roku lub później...
zielony_osad.jpg
korozja.jpg
"Konserwator sprzętu" nawet nie zadał sobie trudu by przed laniem tego tłustego paskudztwa odkurzyć sprzęt z zalegającego kurzu, przez co na płycie powstało tłuste "błotko". Wszystko się lepi... Ręce opadają...
PCB_bloto.jpg
Skutki awarii to uszkodzone tranzystory końcowe, sterujące i sterujące sterujących..., popalone rezystory mocy i specjalne rezystory "bezpiecznikowe" (trudno dostępne), diody Zenera (nietypowe napięcia i charakterystyki; brak oznaczeń na schemacie i samych diodach)... Wzmacniacz kosztował około 700 zł (plus koszt przesyłki), koszt naprawy też nie będzie niski...

Czy więc warto kupować tego typu sprzęt retro od nieznanej osoby?
Pozdrawiam
Romek
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
α β Σ Φ Ω μ π °C ± √ ² < ≤ ≥ > ^ Δ − ∞ α β γ ρ . . . .