Mam do kolegów pytanie, jak poprawiacie/zabezpieczacie postrzępione końcówki oplotów bawełnianych ?
Ostatnio wpadł mi w ręce pionierek z takimi właśnie kabelkami i w wiekszości końcówki oplotów wygladaja jak małe miotełki, nie mówię że chce wszytkie jakośc zabezpieczyć ale przynajmniej te co ida do glośnika i oswietlenia żarówek. Czy macie jakiś patent np nawilżyć jakimś klejem tak aby się one zlepiły i nie wygladały tak nieporzadnie?
W starym francuskim radiu z okresu przedwojennego było tak fajnie zrobione, że na końcówki oplotów były pozakładane takie elastyczne mufki (cos podobnego do rórki termokurczliwej) albo były one obwiazane niteczką. W naszym pionierku na takie rarytasy nie ma co liczyć ale można to troszeczke poprawić dla estetyki
Ja stosuję owijanie nitką jak mnie uczono w Technikum Łączności dla zarabiania sznurów telefonicznych o izolacji bawełnianej. Jest to sposób bardzo prosty, szybki i estetyczny.
Wystarczy mocną nitką owijać raz przy razie przykrywając cały "pędzel". Bez wiązania!
Zaczynamy od końcówek oplotu zostawiając po drugiej stronie pętelkę, która posłuży do wciągnięcia drugiego końca nitki pod owijkę.
Jeśli kogoś zainteresuje jak to robić, to postaram się zrobić fotki.
Pozdrawiam świątecznie wszystkich na forum.
Witam.
Ja na postrzępione kable nakładam rurki igelitowe, pozyskane z telewizorów lampowych.
Spotkałem się z tym sposobem w Pionierku, naprawianym w latach 60.
Pozdrawiam
Wojtek
stas2 pisze:Ja stosuję owijanie nitką jak mnie uczono w Technikum Łączności dla zarabiania sznurów telefonicznych o izolacji bawełnianej. Jest to sposób bardzo prosty, szybki i estetyczny.
Wystarczy mocną nitką owijać raz przy razie przykrywając cały "pędzel". Bez wiązania!
Zaczynamy od końcówek oplotu zostawiając po drugiej stronie pętelkę, która posłuży do wciągnięcia drugiego końca nitki pod owijkę.
Jeśli kogoś zainteresuje jak to robić, to postaram się zrobić fotki.
Pozdrawiam świątecznie wszystkich na forum.
Może ja się wtrącę. Zdjęcia pochodzą z książki o węzłach - moim zdaniem dość dobrze tłumaczą zasadę robienia opasek.
PS. Wśród różnych patentów, które zdobyłem w dość długim życiu (operatora wózka akumulatorowego na przykład ) jest również patent żeglarza z 1961 roku! Stary akordeonista.
Załączniki
Wszystkie szczelne złącza przeciekają a każda rura po skróceniu jest za krótka - trzecie prawo Murphy'ego.
Kolega Akordeonista mnie wyprzedził - dziękuję.
Jedna tylko zmiana.
Pętelkę zakładamy od przeciwnej strony owijki (juzingu), aby końcówki nitki nie wciągać "pod włos" końcówek oplotu sznura.
akordeonista pisze:Może ja się wtrącę. Zdjęcia pochodzą z książki o węzłach - moim zdaniem dość dobrze tłumaczą zasadę robienia opasek.
PS. Wśród różnych patentów, które zdobyłem w dość długim życiu (operatora wózka akumulatorowego na przykład ) jest również patent żeglarza z 1961 roku! Stary akordeonista.
He, he - też mam uprawnienia operatora wózka widłowego - żeby było śmieszniej to musiałem zataić, że mam tytuł mgrinż. bo inaczej nie dostałbym się na kurs..
dremar pisze:Ja ro robię cienką bawełnianą nicią oplątując końcówkę przewodu, ale może istnieją jakieś lepsze sposoby ?
To IMO jedyny legalny sposób. We wszystkich chyba miejscach, która sam widziałem, gdzie były takie przewody stosowane jak były zachowane oryginalne połączenia to zabezpieczane były właśnie owijką.
Witaj
Proszę podać adres mejlowy to prześlę przepis ze zdjęciami, jak samemu można wykonać nowiutkie kable w oplocie płóciennym w dowolnym kolorze.
Pozdrawiam
jozef234
tszczesn pisze:A to tej informacji nie można umieścić na forum ku pożytkowi ogółu?
Jestem za,więc ja podam swój przepis "zrób to sam"na kable sieciowe w oplocie bawełnianym do Pioniera i nie tylko,oczywiście w temacie "Pionier i (prawie) wszystko o nim".Kilku kolegów już się z nim zapoznało
pozdrawiam
Roman
znów odwaliłem kawał dobrej a niepotrzebnej roboty
---------------------------------------------
akordeonista pisze:Wśród różnych patentów, które zdobyłem w dość długim życiu (operatora wózka akumulatorowego na przykład ) jest również patent żeglarza z 1961 roku!
(Dalej [OT] ) Dający naonczas "uprawnienia" do prowadzenia w porze dziennej po wodach śródlądowych jachtów mieczowych o powierzchni ożaglowania do 15mkw (czyli np. Omegi) pod nadzorem instruktora Jak to dobrze że od pamiętnego roku 2007, po wieloletnim boju na śmierć i życie z leśnymi dziadkami z Polskiego Związku Żeglarskiego nie potrzeba już jakichkolwiek "patentów" do pływania na takich a nawet wyraźnie większych jachtach, bo do 7,5m długości kadłuba.