Stabilizowany, warsztatowy zasilacz lampowy

Wzmacniacze, zasilacze itd. Schematy, parametry, konstrukcje...

Moderatorzy: gsmok, tszczesn, Romekd, Einherjer, OTLamp

HaMar
500...624 posty
500...624 posty
Posty: 524
Rejestracja: czw, 24 listopada 2011, 22:21
Lokalizacja: Poznań

Stabilizowany, warsztatowy zasilacz lampowy

Post autor: HaMar »

Szanowni Forumowicze, chciałbym tym wątkiem przedstawić proces tworzenia tytułowego zasilacza. Od pomysłu, poprzez koncepcję teoretyczną do praktycznej realizacji. Mam nadzieję że natchnie to, szczególnie młodszych forumowiczów, do podobnych prac. Dając jednocześnie trochę wiedzy technologicznej, niekiedy już zapomnianej jak również „wiedzy MacGayver'a” - jak sobie poradzić, gdy czegoś brakuje :-).
Prace nad projektem rozpocząłem latem 2012 roku. Tekst ten powstaje sukcesywnie, w oparciu o notatki i dokumentację fotograficzną z ponad rocznej pracy (bez przesady, tyle nie pracowałem, na około 10 miesięcy projekt trafił do szuflady z przyczyn organizacyjnych, o których później). Może więc miejscami wydawać się niespójny czasowo. Proszę o wyrozumiałość.

Wstępne założenia konstrukcji to:
1. zasilacz napięć anodowego, żarzenia i siatkowego o parametrach odpowiednio:
- 150-350V regulowanego napięcia stałego, stabilizowanego z stabilnością przynajmniej +/- 0,5V przy zmianach obciążenia w zakresie 0-100mA i standardowo dopuszczalnych wahaniach napięcia sieci.
- 2x6,3V i 4V napięcia zmiennego z wydajnością sumaryczną 4A przy możliwości 50% krótkotrwałego przeciążenia.
- 0-100V regulowanego napięcia stałego stabilizowanego z obciążeniem maksimum 1mA
2. realizacja elektryczna układu, całkowicie lampowa
3. realizacja mechaniczno-stylistyczna. Skrzynka drewniana z metalowymi elementami frontowym i wykończenia otworów wentylacyjnych. Elementy metalowe malowane na kolor ciemnozielony farbą młotkową. Elementy regulacyjne i sygnalizacyjne - czarne, bakelitowe (na ile to możliwe).
Na ile uda się je zrealizować, czy i jakim będą podlegały modyfikacjom, pokaże czas.

Opracowując układ elektryczny inspirowałem się książkami:
1. „Zasilacze” Henryka Borowskiego
2. „Stabilizatory napięcia” Anna Kazimierz Lewińscy
3. „Transformatory i dławiki” Mieczysława Flisaka
Oraz:
4. opracowaniem podobnego zasilacza autorstwa Antoniego Bilińskiego, opublikowanym w Radioamatorze i Krótkofalowcu 06’1969. Przedruk tego artykułu dostępny jest na Fonarze pod adresem: http://www.fonar.com.pl/audio/projekty/ ... silacz.htm
5. przykładami różnych zasilaczy dostępnymi na stronie: http://bee.mif.pg.gda.pl/Oktoda/index.p ... oratoryjne.

Na tej podstawie narysowałem wstępny schemat całego urządzenia:
schemat.jpg
Jest on na tyle prosty, że po wyborze obsady lamp (głównie z posiadanych zapasów):
- EZ81 - prostownik napięcia anodowego
- EL500 - elementy wykonawcze stabilizatora napięcia anodowego. Ze względu na spodziewane straty mocy konieczne będą dwie
- EF80 - wzmacniacz błędu, sterujący dla EL500
- SStR85/5 - źródło napięcia odniesienia
- EZ90 - prostownik napięcia siatkowego
- StR100/60 - stabilizator napięcia siatkowego
warunkującym potrzebne podstawki, mogłem rozpocząć zbieranie "przydasiów" elektrycznych i mechanicznych. Wiele z nich miałem w swoich "zbiorach": niektóre podstawki lampowe, oprawki bezpieczników, lampki kontrolne, potencjometry z pokrętłami, zaciski laboratoryjne, nabyty kiedyś w "pudle różności" gniezdnik, metalowe uchwyty aparatowe, kondensatory elektrolityczne, wtyczka sieciowa.
Inne, jak kabel sieciowy w oplocie bawełnianym, podstawki lamp regulacyjnych, musiałem zakupić (głównie na Allegro) a niektóre jeszcze przerobić/dopasować do moich potrzeb: mierniki tablicowe, transformator sieciowy, dławik.
Pomoc na tym etapie okazał kolega cirrostrato, przeszukując stołeczny Wolumen i (wy)kupując poszukiwane przeze mnie przełączniki:
przełączniki.jpg
Za co serdecznie tą droga dziękuję!

Mając orientację w posiadanych zasobach mogłem narysować projekt płyty czołowej. Powstał w moim ulubionym CorelDRAW i jak się później okazało, przetrwał praktycznie bez zmian aż do realizacji:
front.jpg
Teraz przyszła kolej na dostosowanie elementów posiadanych, lecz nie do końca spełniających moje potrzeby.

C.D.N.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Ostatnio zmieniony ndz, 30 marca 2014, 21:27 przez HaMar, łącznie zmieniany 2 razy.
Pozdrawiam
Marek vel HaMar
HaMar
500...624 posty
500...624 posty
Posty: 524
Rejestracja: czw, 24 listopada 2011, 22:21
Lokalizacja: Poznań

Re: Stabilizowany, warsztatowy zasilacz lampowy.

Post autor: HaMar »

I - transformator

Na pierwszy ogień poszedł transformator sieciowy, pierwotnie TS120/7. Już przy jego zakupie zwróciłem uwagę, aby nie był impregnowany lakierem izolacyjnym. Więc operacje demontażu rdzenia i odwinięcia uzwojeń wtórnych przeszły bez problemów. Licząc przy tej okazji zwoje i mierząc grubość drutu, poznałem "fabryczną" liczbę zw/V oraz przyjętą gęstości prądu w drucie nawojowym.

2,38zw/V
2A/mm dla uzwojeń wewnętrznych. Dla znajdującego się w wierzchniej warstwie, uzwojenia zewnętrznego żarzenia przyjąłem więcej - 2,5A/mm. Co nie powinno być problemem przy lepszym chłodzeniu.

Ponieważ transformator ten przeznaczony na napięcie sieci 220V, będąc jeszcze oryginalnie uzwojony, nie wykazywał żadnych nieprawidłowości pracy pod napięciem sieci 230V (podwyższenie prądu jałowego, nadmierne grzanie), początkowo zadecydowałem o pozostawieniu oryginalnego uzwojenia sieciowego.
Na dalszym etapie wyliczyłem ilości zwojów dla poszczególnych napięć wraz z potrzebnymi średnicami drutu.

1. 2x350V – 2x833zw DNE0,22-0,25 z odczepem na 260zw od środka dla zasilania prostownika –Us
2. żarzenie lamp prostowniczych i układu stabilizatora 4x15zw drutami odpowiednio: 1xDNE1,45; 1xDNE0,9; 2xDNE0,5
3. napięcia żarzeniowe dostępne zewnętrznie 6V+4V+2V, odpowiednio 15zw+9,5zw+5,5zw DNE1,45-1,6

Teraz mogłem sprawdzić teoretyczne wypełnienie okna karkasu. Wszystko wskazywało, że nie tylko uzwojenia się zmieszczą, ale będę miał jeszcze odrobinę luzu.
Odwijając uzwojenia wtórne zauważyłem dość niechlujne, masowe nawinięcie uzwojenia pierwotnego. Ostatecznie, postanowiłem je również odwinąć i wykonać staranniej. Przyjmując jako dane nawojowe:

4. 550zw DNE0,5

Operacja ta (odwinięcie pierwotnego) i ponowne obliczenia wykazały, że mam naprawdę dużo miejsca na karkasie. Istniała więc możliwość użycia nieco grubszego drutu (mniejsze grzanie obciążonych uzwojeń) i większej ilości ceratki izolacyjnej (grubo ponad faktyczne potrzeby, co zapewni nadmiar bezpieczeństwa podczas użytkowania).
Teraz przyszła kolej na zakup brakujących średnic drutu, i znów "Allegro moim przyjacielem" oraz trudnej do zdobycia ceratki izolacyjnej (mały zapas posiadałem, ale to była kropla w morzu potrzeb). Tu po raz kolejny, podziękowania dla cirrostrato za udostępnienie części swoich zapasów. Jak się później okaże, to nie jedyny forumowicz, wspomagający ten projekt.
Na szczęście posiadam zapas papieru transformatorowego, więc izolacje międzywarstwowe nie stanowiły problemu.
Zaopatrzony w konieczne materiały zasiadłem do RĘCZNEGO uzwajania przygotowywanego transformatora. Wykonałem odpowiedni, drewniany "klocek" wypełniający wnętrze karkasu. Całość osadziłem na pręcie metalowym z naciągniętą gumowa rurką, przygotowałem zapas ponacinanego papieru transformatorowego oraz ceratki. Szczególnym problemem jest nacinanie delikatnego, łatwo ulegającego rozdarciom papieru transformatorowego. Ja używam metody zilustrowanej poniżej:
cięcie papieru.jpg
I... do dzieła. Nawijam tak nie po raz pierwszy. Początkowo praca wydaje się nie mieć końca, w rzeczywistości trwała łącznie 12 godzin rozłożonych na około 10 dni. Druty nie były zbyt cienkie, więc nie sprawiały problemów (plątanie/zrywanie). Prawdziwym wyzwaniem było natomiast wykonanie uzwojeń zewnętrznego żarzenia. Zwoi niewiele, ale drut - "szyna"! Trudny do gięcia a jeszcze trzeba było wykonywać odczepy.
odczep.jpg
Dodatkowo zależało mi, aby całe to uzwojenie zmieściło się w jednej warstwie. Według obliczeń, było to możliwe, ale pozostawał tylko około 1mm luzu. Brrr...
Pod ostatnią, zewnętrzną warstwą ceratki umieściłem plakietkę z danymi nawojowymi a następnie złożyłem blachy rdzenia.
Trafo plakietka.jpg
Po zakończeniu tych prac, udałem się „po prośbie” do zaprzyjaźnionego zakładu elektrycznego celem wykonania prób wytrzymałości izolacji. Wykonane trafo, bezproblemowo wytrzymało te „tortury”. Zgodne ze spodziewanymi były również napięcia z niego otrzymywane a kilkugodzinna próba obciążenia nie wykazała nadmiernego grzania rdzenia ani uzwojeń.
Pozostało jeszcze pomalowanie krawędzi pakietu blach czarną farbą. Wskazane zarówno dla podniesienia estetyki jak i zmniejszenia ewentualnego „brzęczenia” blach.
Trafo_1.jpg
Trafo_2.jpg
C.D.N.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Ostatnio zmieniony ndz, 30 marca 2014, 22:22 przez HaMar, łącznie zmieniany 3 razy.
Pozdrawiam
Marek vel HaMar
HaMar
500...624 posty
500...624 posty
Posty: 524
Rejestracja: czw, 24 listopada 2011, 22:21
Lokalizacja: Poznań

Re: Stabilizowany, warsztatowy zasilacz lampowy.

Post autor: HaMar »

II - dławik

Kolejnym, własnoręcznie przygotowywanym elementem był dławik filtru zasilacza. Ponieważ poszukiwania tu: viewtopic.php?f=37&t=23778 nie przyniosły pozytywnego rezultatu a posiadałem stosowny rdzeń EI66/25, postanowiłem wykonać go samodzielnie.
Parametrycznie wzorowałem się na DFZB Zatry, czyli:

2750zw
DNE0,25
8,5H@140mA
175Ohm

Jest on jednak wykonany na rdzeniu EI66/35. W moim wypadku (prąd max 110mA) mogłem zastosować posiadany rdzeń o pakiecie 25mm godząc się z nieco mniejszą indukcyjnością. Przeliczyłem, co trzeba posiłkując się literaturą (3) i uzwoiłem:

2500zw
DNE0,25

Co przy zastosowaniu odpowiedniej szczeliny dało 8H z rezystancją 120Ohm. Potwierdziły to stosowne pomiary.
Z dławikiem był jeszcze jeden problem. Z wstępnego rozeznania układu chassis wynikało, że powinien mieć mocowanie w obrysie rdzenia i karkasu. Znów pytałem o stosowną obejmę tu: viewtopic.php?f=37&t=24336 i niestety znów bez pozytywnego rezultatu.
Ostatecznie, znalazłem za „psi pieniądz” odpowiedniej wielkości trafo na Allegro i przełożyłem obejmę.
Po pomalowaniu pakietu czarną farbą, dławik gotowy:
Dławik_przód.jpg
Dławik_tył.jpg
C.D.N.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Pozdrawiam
Marek vel HaMar
HaMar
500...624 posty
500...624 posty
Posty: 524
Rejestracja: czw, 24 listopada 2011, 22:21
Lokalizacja: Poznań

Re: Stabilizowany, warsztatowy zasilacz lampowy.

Post autor: HaMar »

III - mierniki

Następnym wyzwaniem były konieczne do pracy zasilacza mierniki tablicowe. Jeden (miliamperomierz) posiadałem. Drugi, praktycznie identyczny woltomierz, zakupiłem na Allegro. Jednak oba wymagały gruntownego remontu i co najważniejsze, przygotowania nowych skal.
Woltomierz miał popękaną obudowę:
Voltomierz_2.jpg
Voltomierz_1.jpg
Po zdemontowaniu uchwytów szybki i jej wyjęciu (i tak była odklejona), skleiłem bakelitową obudowę klejem cjanoakrylowym. Po tej operacji pozostały mało widoczne ślady, które dodatkowo przeszlifowałem papierem 2000 i lekko zapolerowałem. Kto wie gdzie, ten zauważy.
Sam mechanizm wychyłowy miał niestety, jak na moje potrzeby, zbyt małą czułość. Konieczne było jego rozmontowanie i przezwojenie ramki. Po kąpieli w acetonie, klejone elementy ramki udało się rozdzielić i zdjąć stare uzwojenie. Do nawinięcia użyłem najcieńszego posiadanego drutu DNE0,05. Udało się zmieścić 175 zwoi. Po zaimpregnowaniu tak wykonanej ramki rozcieńczonym w proporcjach 1:1 Caponem, tymże samym (ale już nie rozcieńczonym) przykleiłem stopki czopów wraz z sprężynami zwrotnymi. Po kilkudniowym schnięciu, mogłem przylutować wolne końce drutu (na szczęście użyty był samolutowny!) do odpowiednich pól na stopkach czopów, kończąc tym samym proces przezwajania ramki. Niestety, po uszkodzeniu karty pamięci, z prac tych nie zachowała się dokumentacja fotograficzna :( .
Chcąc osiągnąć jak największą czułość, wymontowałem magnes z gniazda w nabiegunnikach i wybrałem się z nim do znajomego, dysponującego magneśnicą jarzmową. Jak się później okaże wszystkie te działania dały całkiem dobry rezultat.
Voltomierz_3.jpg
Voltomierz_4.jpg
Po namagnesowaniu i osadzeniu we właściwym miejscu magnesu stałego, przeprowadziłem czyszczenie i smarowanie czopów osi obrotu ramki. Metodą może prymitywną ale jak się przed wieloma laty przekonałem skuteczną:
Odcinamy łepek zapałki. Jeden koniec tak uzyskanego patyczka ostrzymy, drugi obrabiamy lekko na okrągły, niezbyt cienki wałek. Operacje te wykonujemy raczej nożem/skalpelem niż pilnikiem dla zminimalizowania pylenia. Oba końce zanurzamy na chwilę w acetonie/isopropanolu dla oczyszczenia. Przygotowujemy dwa takie patyczki. Następnie zaostrzony koniec bardzo delikatnie zanurzamy w oliwie do mechanizmów precyzyjnych (ja używam starej oliwki zegarmistrzowskiej i jest OK). Dla zmniejszenia ilości „nabranej” oliwy obcieramy lekko bezpyłową chusteczką i wciskamy w gniazdo czopa obracając kilkukrotnie. Drugi, walcowaty koniec patyczka nabijamy na przyklejony do ramki czop również kilkukrotnie obracając. Drugi patyczek służy do oczyszczenia i nasmarowania drugiej pary czop/gniazdo. Ze względu na możliwe przenoszenie zanieczyszczeń, każdy „czyścik” używamy tylko raz!
Następnie założyłem ramkę na gniazda czopów i wyregulowałem jej pionowe położenie oraz luzy na osi. Kolejną operacją było lutowanie sprężyn zwrotnych do odpowiednich wsporników na rdzeniotrzymaku. Mogłem teraz włożyć kompletny rdzeniotrzymak do nabiegunników i po jego przykręceniu otrzymałem gotowy mechanizm wychyłowy. Gotowy ale jeszcze nie całkowicie sprawny.

Przede mną była jeszcze operacja jego wyważenia. Ogólnie, możemy sobie wyobrazić, że płaszczyzna wskazówki i jej przeciwwag stanowi „ekwigrawitacyjny”, wirtualny krążek. Bez względu na położenie całego mechanizmu wychyłowego wskazówka nie powinna zmieniać położenia względem zera na skali.
Najlepsze rezultaty procesu wyważania uzyskuje się przeprowadzając go w czterech położeniach wskaźnika:
1. przy pionowym ustawieniu płaszczyzny skali i osi zera
2. przy pionowym ustawieniu płaszczyzny skali i poziomym/w lewo ustawieniu osi zera
3. przy pionowym ustawieniu płaszczyzny skali i poziomym/w prawo ustawieniu osi zera
4. oraz przy poziomym ułożeniu płaszczyzny skali
Punkty 1 do 3 ilustrują poniższe rysunki na których płaszczyzna skali jest prostopadła do podłoża:
Pozycje.gif
Prawidłowo wyważona w trzech pierwszych pozycjach wskazówka powinna w czwartej (a również w każdej innej, np. skośnej) zachować neutralną pozycję. Jeżeli jest inaczej świadczy to o nieosiowym przyklejeniu czopów i jest możliwe do skorygowania jedynie w niewielkim stopniu, a i to jedynie kosztem trzech pozostałych płaszczyzn.
Wyważanie przeprowadza się w pomieszczeniu zapewniającym bezruch powietrza. Szczególnie czuły mechanizm wychyłowy można wytłumić przez elektryczne zamknięcie cewki odpowiednio dobranym rezystorem. Ale bez przesady, wskazówka musi nadal być zdolna do wykonywania ruchów!
Proces przebiega bardzo różnie, w zależności od szczegółów budowy układu przeciwwag. Dwie, najczęściej spotykane wersje przedstawiłem na kolejnych rysunkach:
Odważniki.gif
Polega najkrócej mówiąc na dociążaniu przeciwwag wskazówki a może to być realizowane przez „doklejanie” minimalnych dawek cyny lub przesuwanie (klejonych na szelak) drucianych ciężarków. W pierwszym wypadku niezastąpiona jest, lutownica transformatorowa, pozwalająca na szczególne precyzyjne kontrolowanie częściowego roztapiania cyny. W wypadku bardzo silnie „rozważonych” wskaźników wymagana jest również podczas wyważania, wielokrotna korekta zera. Operację wykonuje się wieloma przybliżeniami w cyklach:
Poziome położenie skali z wyzerowaniem -> pionowe położenie skali ze wskazówką w lewo -> pionowe położenie skali ze wskazówką pionowo -> poziome położenie skali z wyzerowaniem -> pionowe położenie skali ze wskazówką w prawo ->… i tak aż do skutku.

Zakończywszy wyważanie mogłem sprawdzić otrzymaną czułość. Rezultat był całkiem dobry. Z pierwotnego 1,5mA wzrosła do 642uA co pozwoliło na uzyskanie rezystancji wewnętrznej woltomierza rzędu 1,56kOhm/V. Dla takich parametrów dobrałem wewnętrzny posobnik, uzyskując w efekcie wskaźnik tablicowy na napięcie 100V.

Miliamperomierz, mając fabrycznie 8mA przy rezystancji 36Ohm nie wymagał korekcji czułości i mógł być użyty po odpowiednim dobraniu boczników. Jednak nie było łatwo. Zarówno wykonane z stalowych blaszek, lakierowane nabiegunniki jak odlewany z „dziwnego” (cynk?) metalu rdzeniotrzymak oraz stalowy, cynkowany rdzeń, pokryte były dziwnym, białym, granulowanym nalotem. Co ciekawe, wolne od niego były: aluminiowy, anodowany, karkas ramki jak i uzwojenia ramki! W celu dokładnego oczyszczenia, rozmontowałem znów cały mechanizm wychyłowy na części składowe i co trzeba poddałem kąpieli w myjce ultradźwiękowej. Pomogło i po złożeniu i wyważeniu mogłem uznać go za sprawny.

Kolejnym etapem renowacji wskaźników było wklejenie szybek. Chcąc pozostać w zgodności z oryginałem, zrobiłem to na ciepło przy pomocy gazowo-katalitycznej (bezpłomieniowej) lutownicy pracującej w trybie wydmuchu gorącego powietrza i używając smoły szewskiej jako kleju.
Dlaczego właśnie tak? Bo takie lepiszcze doskonale amortyzuje udarowe zmiany geometrii obudowy, jest proste w aplikacji i bardzo łatwe do ewentualnego usunięcia/oczyszczenia z niego elementów obudowy.
Dla porządku dodam tylko, że w późniejszych wykonaniach, szybki klejono sylikonem (koszmarnie trudnym do usunięcia w wypadku konieczności wklejenia nowej szybki) a wreszcie, wykonywano całe frontowe panele wskaźników z przeźroczystego plastiku. Ale to już dla mnie klimaty mało retro. ;-)

Etapem przystosowującym posiadane wskaźniki było zaprojektowanie grafiki skal zgodnej z potrzebami tworzonego urządzenia. Projekty wykonałem w dobrze znanym mi CorelDRAW11. Z równie dobrym skutkiem można użyć do tej pracy freeware’owego Inkscape’a.
Starałem się utrzymać wygląd zgodny z oryginałem. Zachowałem numery fabryczne oraz oczywiście wszystkie oznaczenia parametrów elektrycznych i znaczek firmowy producenta. Ponieważ chciałem utrzymać nieco „stary” wygląd skal, a nie udało mi się zakupić papieru (folii) samoprzylepnego w kolorze jasno-kremowym, kolorem takim wypełniłem tło rysunku.

Rozpoczynałem od tego:
Skala 10V (oryginał).jpg
Aby ostatecznie otrzymać to:
Skale z tłem do wydruku.jpg
Z płytek skal usunąłem fabryczny nadruk ścierając go pod strumieniem wody bardzo drobnym (2000) papierem ściernym. Metoda pozwala na zachowanie oryginalnej, białej (zżółkniętej ;-)) warstwy podkładowej i jest wręcz nieodzowna w przypadku konieczności tworzenia skali metodami kreślarskimi. Na tak przygotowane płytki przykleiłem wydrukowane na papierze samoprzylepnym skale.
Zamknąłem puszki wskaźników, dodatkowo zalewając gniazda nakrętek smołą szewską a uprzednio osłaniając nakrętki wkładkami z papieru. Papier zabezpieczy nakrętki przed sztywnym zatopieniem w smole a smoła przed zgubieniem po wykręceniu śrub zamykających puszkę.

Ostatnim już etapem była renowacja obejm mocujących wskaźniki. Oryginalnie były praktycznie czarne. Podejrzewałem że są stalowe. Ponieważ jednak ich demontaż nie wpływał na czułość wskaźnika, przyjrzałem się im bliżej - były mosiężne. W tej sytuacji podjąłem udaną próbę ich odczyszczenia i utrwalenia wyglądu poprzez lakierowanie.
obejma.jpg
Na tym zakończyłem renowację i przystosowanie wskaźników tablicowych.
wskażniki.jpg
C.D.N.trochę później :wink:
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Pozdrawiam
Marek vel HaMar
Awatar użytkownika
Piotr
moderator
Posty: 8656
Rejestracja: pn, 30 czerwca 2003, 12:38
Lokalizacja: Kraków, Ślusarska 9

Re: Stabilizowany, warsztatowy zasilacz lampowy.

Post autor: Piotr »

Znakomity projekt.
Piszę tylko tyle, bo w sumie nie mam nic do dodania, ale chciałem zaznaczyć, że wątek jest bardzo interesujący i chętnie zobaczę dalsze postępy 8)
stepa
375...499 postów
375...499 postów
Posty: 479
Rejestracja: pn, 20 czerwca 2011, 20:46
Lokalizacja: Żyrardów

Re: Stabilizowany, warsztatowy zasilacz lampowy

Post autor: stepa »

Świetny opis budowy,szczegółowy do bólu.Podziwiam podejście autora do projektu i samozaparcie przy realizacji.Czekam na dalsze etapy prac i opisy-przeczytam z zaciekawieniem.
µΩΠø§•°³²½¼¾√∞≈
ballasttube
3125...6249 postów
3125...6249 postów
Posty: 3398
Rejestracja: czw, 25 marca 2010, 00:12

Re: Stabilizowany, warsztatowy zasilacz lampowy

Post autor: ballasttube »

Mam pytanie:a można by odciążyć trafo od żarzenia lamp i zastosować PL500x2,PY88(łatwo dostępna)x3 oraz EF80 w szereg żarzeniami?Plus termistor oraz np.bareter 0,3B85-135?
HaMar
500...624 posty
500...624 posty
Posty: 524
Rejestracja: czw, 24 listopada 2011, 22:21
Lokalizacja: Poznań

Re: Stabilizowany, warsztatowy zasilacz lampowy

Post autor: HaMar »

:arrow: ballasttube
Co Kolega miał na myśli pisząc "...odciążyć trafo od żarzenia lamp..." - żarzenie bezpośrednio z sieci :!: :shock: Aż takim hardcore'owcem nie jestem :!:
Przyznam że w początkowej fazie projektu przez chwilę zastanawiałem się nad żarzeniem szeregowym. Zaletą byłoby pojedyncze uzwojenie żarzenia wewnętrznego o obciążalności 0,3A co oznacza: cienki, łatwy do nawinięcia drut. Jednak poważne wady to:
- konieczność "zawierzenia" izolacji grzejników której uszkodzenie mogłoby prowadzić do destrukcji całego urządzenia i zagrożenia bezpieczeństwa użytkownika
- znacznie większa moc żarzenia. Dla lamp serii E sumaryczna moc wynosi około 29,5W, dla żarzenia szeregowego (seria P) ponad 45W przy proponowanym przez Kolegę zestawie lamp
- no i lampy serii E posiadam "na stanie"
Pozdrawiam
Marek vel HaMar
Awatar użytkownika
Waldemar D.
625...1249 postów
625...1249 postów
Posty: 1243
Rejestracja: pn, 12 maja 2003, 19:16

Re: Stabilizowany, warsztatowy zasilacz lampowy

Post autor: Waldemar D. »

Mam uwagę odnośnie rysunku ilustrującego robienie odczepu z drutu o,1. W przypadku cienkich drutów lepszym rozwiązaniem jest sposób jaki pokazuję na zdjęciu.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
HaMar
500...624 posty
500...624 posty
Posty: 524
Rejestracja: czw, 24 listopada 2011, 22:21
Lokalizacja: Poznań

Re: Stabilizowany, warsztatowy zasilacz lampowy

Post autor: HaMar »

Waldemar D. pisze:Mam uwagę odnośnie rysunku ilustrującego robienie odczepu z drutu o,1. W przypadku cienkich drutów lepszym rozwiązaniem jest sposób jaki pokazuję na zdjęciu.
Całkowicie się zgadzam :!:. Ale zawinięcie Kolegi sposobem "drucika" 1,5mm może być delikatnie mówiąc trudne :). A takiego problemu dotyczył mój opis.
Aa... teraz "zajarzyłem", w przykładowym szkicu pada 0,1mm ale dotyczy "krosówki" mocującej oba łączone przewody :!: . I do niej prowadzi odnośnik na rysunku.
Ostatnio zmieniony pn, 31 marca 2014, 14:19 przez HaMar, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam
Marek vel HaMar
Awatar użytkownika
Waldemar D.
625...1249 postów
625...1249 postów
Posty: 1243
Rejestracja: pn, 12 maja 2003, 19:16

Re: Stabilizowany, warsztatowy zasilacz lampowy

Post autor: Waldemar D. »

Tak, Kolega ma rację - 0,1 to średnica owijki a nie nawijanego drutu. Nieuważnie obejrzałem rysunek, przepraszam...
HaMar
500...624 posty
500...624 posty
Posty: 524
Rejestracja: czw, 24 listopada 2011, 22:21
Lokalizacja: Poznań

Re: Stabilizowany, warsztatowy zasilacz lampowy

Post autor: HaMar »

Mechanika

Jak wspominałem na wstępie tego wątku, w realizacji opisywanego projektu nastąpiła prawie roczna przerwa. Z pewnością przyczynił się do niej notoryczny brak czasu, ale podstawową przyczyną były problemy w znalezieniu w Poznaniu firmy która podjęłaby się wykonania elementów mechanicznych: panelu front-góra i chassis. Z problemem odzywałem się kilkukrotnie na Naszym Forum. Niestety, dość długo bezskutecznie. Ostatecznie pomoc nadeszła ze strony kolegi Jado. Znalazł on wykonawcę we Warszawie i pośredniczył w realizacji. Tym sposobem, na Boże Narodzenie 2013 dostałem bardzo miły prezent :D .
Za co tą drogą koledze Jado serdecznie dziękuje :-)
Projekt wspomnianych elementów wykonałem jak zwykle w CorelDRAW. Jako grafika wektorowa niósł pełną informacje o wymiarach a użyte do jego przygotowania oprogramowanie pozwalało na eksport do formatów CAD'owskich i bezpośrednie użycie na CNC (np.: wycinarce). Jednak, na potrzeby realizacji metodami manualno-ślusarskimi konieczne było uzupełnienie o wymiarowania:
Zasilacz front_wykonanie_kompletne_wymiarowane AL2mm.jpg
chassis_wykonanie_kompletne (wymiarowane).jpg
Pomimo zastosowanych metod wykonania, do jakości nie mogłem mieć najmniejszych zastrzeżeń (zdjęcia kolegi Jado):
Front_a (by Jado)_1.jpg
Chassis_a (by Jado)_1.jpg
Chassis_b (by Jado)_1.jpg
Kolejnym etapem wykończenia panelu frontowego było zamocowanie siatki maskującej otworu wentylacyjnego. Planowałem jej wlutowanie palnikiem gazowym i spoiwem AlumWeld Core. Niestety, z nieznanych mi przyczyn aluminium użyte na siatkę prędzej zaczynało się topić niż zwilżać spoiwem :-( . Ostatecznie "przyczepiłem" siatkę w dwóch punktach zwykłym spoiwem cynowym (o dziwo bez większych oporów dała się pocynować) jedynie dla zapewnienia kontaktu elektrycznego a pozostałe punkty zalałem podgrzanym dla zmniejszenia lepkości Distalem.
Odstępniki płytki montażowej przykręciłem do wewnętrznej powierzchni górnego fragmentu panelu stożkowymi śrubami i również zalałem Distalem. Znajdujące się na górnej powierzchni punkty ich mocowania, po zaszlifowaniu będą niewidoczne pod warstwą farby.
W tak przygotowanym panelu przednim, przeszlifowałem wszystkie powierzchnie drobnym papierem ściernym. Pracując w rękawiczkach, odtłuściłem go staranne kilkukrotne przemywając acetonem i poddałem malowaniu. Powierzchnie zewnętrzne ciemnozieloną farbą "młotkową" a wewnętrzne cynkiem w sprayu. Ta ostatnia operacja miała jedynie cel estetyczny (ujednolicenie powierzchni) jako że aluminiowy element nie wymaga ochrony antykorozyjnej.
P1200391_a.jpg
P1200392_a.jpg
P1200393_a.jpg
Widoczne na powyższych zdjęciach opisy wykonałem metodą mokrej kalkomanii. Na specjalnym papierze (mój opisany jest: Laser Waterslide Decal Paper) wydrukowałem "laserem" przygotowane wraz z projektem panelu frontowego napisy. Na "wszelki wypadek" wszystkie dwukrotnie ;-)
wydruk naklejek.jpg
Po pocięciu, przykleiłem je na pomalowanym panelu jak zwykłą wodną kalkomanię. Wysuszone, dla utrwalenia, pokryłem oszczędnie kilkoma warstwami satynowego, bezbarwnego lakieru. Podczas tej operacji, ważnym jest aby farba młotkowa była całkowicie sucha i możliwie utwardzona a lakier nakładany bardzo oszczędnie bo możliwy jest jego destrukcyjny wpływ na warstwę młotkową! Opisana metoda pozwala na wykonanie stosunkowo trwałych opisów (trwałość ogranicza jedynie użyty lakier) i co najważniejsze mogą one mieć dowolną, byleby możliwą do wydruku formę.
W tym stanie pozostawiłem panel na ponad dwa tygodnie dla solidnego utwardzenia wszystkich farb, jako że użyta młotkowa bardzo długo zachowuje miękkość warstwy przy całkowitej twardości powierzchni :shock: .

C.D.N.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Ostatnio zmieniony wt, 1 kwietnia 2014, 13:03 przez HaMar, łącznie zmieniany 2 razy.
Pozdrawiam
Marek vel HaMar
HaMar
500...624 posty
500...624 posty
Posty: 524
Rejestracja: czw, 24 listopada 2011, 22:21
Lokalizacja: Poznań

Re: Stabilizowany, warsztatowy zasilacz lampowy

Post autor: HaMar »

Łączówka i montaż panelu front-góra

Ograniczone polami literowymi, widoczne po prawej stronie schematu elementy montowane mają być na panelu frontowym. Potrzebną do tego płytkę z łączówkami, ze względu na ograniczenia wymiarowe, należało wykonać samemu. Po przycięciu, oszlifowaniu krawędzi i powierceniu kawałka rezoteksu, przynitowałem (o zakupie nitów pisałem tu: viewtopic.php?f=11&t=25801&start=15) łączówki. I gotowe:
łączówka materiały.jpg
łączówka.jpg
Mając przygotowane wszystkie elementy, zmontowałem mechanicznie kompletny panel front-góra. Na poniższych zdjęciach jego widok od strony zewnętrznej i wewnętrznej:
P1200404_a.jpg
front od tyłu.jpg
C.D.N. ale nie dziś :) .
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Pozdrawiam
Marek vel HaMar
ed_net
625...1249 postów
625...1249 postów
Posty: 1055
Rejestracja: czw, 8 stycznia 2009, 21:04

Re: Stabilizowany, warsztatowy zasilacz lampowy

Post autor: ed_net »

Witam!
Moje wielkie gratulacje dla Kolegi HaMar. Takie wykonanie przedmiotów to się spotykało dawno temu w bardzo porządnych zakładach przemysłowych.Akurat kiedyś pół wieku temu miałem przyjemność pracować w narzędziowni takiego zakładu i mam doskonały punkt odniesienia.
Jeśli natomiast mogę dorzucić swoje trzy grosze to w tej chwili zasilacz może służyć do pomiaru lamp o napięciu żarzenia 4 lub 6,3 V . Ja bym chyba spróbował wykonać dodatkowy panel z transformatorem do innych napięć żarzenia i ze stosownymi gniazdami lampowymi dla mierzenia podstawowych parametrów lamp.
Nie mam tak pięknego zasilacza ,ale mierzę tak lampy od wielu lat , co z reguły jest wystarczające dla zastosowań lamp w radioodbiornikach .
Życzę Koledze HaMar samych sukcesów i innych tak samo udanych konstrukcji.
Pozdrawiam ed_net.
Awatar użytkownika
Jado
1250...1874 posty
1250...1874 posty
Posty: 1867
Rejestracja: pn, 15 maja 2006, 11:06
Lokalizacja: Warszawa

Re: Stabilizowany, warsztatowy zasilacz lampowy

Post autor: Jado »

No piękna robota! Gratulacje! :-)
Czekałem z niecierpliwością kiedy zasilacz ujrzy światło dzienne - no i warto było poczekać :-)
Zasilacz wygląda jak fabryczny - na pewno wymagał mnóstwa pracy, zwłaszcza kalibrowanie, wyważanie, przewijanie ceweczki miernika robi wrażenie, ale i sam wygląd miodzio :-)
Oby za tym przykładem więcej takich urządzeń ;-)
Ktoś tu miał w stopce, że nie ma rzeczy niemożliwych, tylko człowiek jest leniwy - ale gdy nie jest, to pokazuje na co go stać :-)
Pozdrawiam

Jado.

"Kto chce szuka sposobu, kto nie chce - szuka powodu"