Naprawiam właśnie sympatyczny angielski miernik lamp - AVO Valve Characteristic Meter mk. III. Urządzenie już prawie działa, ale znalazłem tam jedno dziwne uszkodzenie. Są w tym urządzeniu dwie lampy D77 (odpowiednik EAA91). Podstawka jednej z nich się rozwarstwiła, środkowa część od góry spęczniała i oddzieliła się od reszty, unosząc lekko do góry. Objaw - Nóżki lampy nie dochodziły do styków i lampa nie działała. Nigdy do tej pory nie widziałem takiego uszkodzenia. Na zdjęciu nie najlepiej to widać. W każdym razie podstawka wymieniona i przyrząd prawie działa. Ale ilość mięsa którym rzucałem w czasie tej operacji wystarczyłaby na nakarmienie sfory psów Paskudna mechaniczna konstrukcja, do tego montaż tradycyjnie - drut owinięty kilka razy dookoła uszka i zalany cyną. Za taki montaż powinni wieszać. W ogóle dziwnie oszczędnościowy ten przyrząd jest. Niby pozwala wyznaczyć charakterystyki lamp, posiada regulowane napięcie siatkowe, ekranu i anodowe, ale na anodę idzie po prostu sinusoida z transformatora, napięcie siatkowe jest prostowane ale pominięta nawet najmniejszy kondensator wygładzający, napięcie ekranu tez jest prostowane (właśnie tą D77 w uszkodzonej podstawce), tez bez filtracji. Do tego przez ekran mogą płynąć spore prądy, napięcie jest regulowane do 300V, a jak prostownik to właśnie dwie równolegle połączone diody Z77 (EAA91). jakby nie mogli użyć czegoś prostowniczego nawet i 6X4.
Problem jest jeszcze tylko ze wskaźnikiem - wskazówka się mechanicznie blokuje w połowie i na razie mierzyć się nim jeszcze nie da.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
„ ...sympatyczny angielski miernik lamp - AVO Valve Characteristic Meter mk. III”
Faktycznie sympatyczny - http://www.radiomuseum.org/r/avo_valve_ ... _mk_3.html „ Paskudna mechaniczna konstrukcja, do tego montaż tradycyjnie - drut owinięty kilka razy dookoła uszka i zalany cyną.”
Typowy montaż stosowany wówczas w „porządnym” sprzęcie. Dobrze pamiętam go bo doświadczyłem naprawy sprzętu wojskowego w latach 1971- 1975. „Za taki montaż powinni wieszać.”
Technolog powiesiłby nas za inny.
Trzeba było nowe elementy przy wymianie zamotać tak samo.
Najgorsze były rezystory i kondensatory z końcówkami płaskimi, takimi blaszkami.
By je rozlutować, tzn. wyjąć z oczka, trzeba po prostu najpierw odciąć ostrymi obcinakami te „zawijki” razem z cyną. Należy przy tym uważać by nie uszkodzić oczka lutowniczego – ciąć blisko jego krawędzi. Następnie delikatnie operując lutownicą oczyścić je.
Próby odwijania „na gorąco” kończy się zazwyczaj uszkodzeniem punktu lutowniczego. „W ogóle dziwnie oszczędnościowy ten przyrząd jest.
...na anodę idzie po prostu sinusoida z transformatora, napięcie siatkowe jest prostowane ale pominięta nawet najmniejszy kondensator wygładzający...”
Przy pomiarach lamp jest to stosowane. W niczym to nie przeszkadza a przy tym odpada konieczność stabilizowania napięć – inaczej mogły by się zmieniać zależnie od pobieranych prądów. Takie rozwiązanie jest też bezpieczniejsze dla miernika i badanych lamp w razie jakiejś pomyłki. Gdzieś, przy innej okazji już o tym wspominałem na naszym Forum.
gustaw353 pisze:Typowy montaż stosowany wówczas w „porządnym” sprzęcie. Dobrze pamiętam go bo doświadczyłem naprawy sprzętu wojskowego w latach 1971- 1975.
W bardzo (czyli <1950) zabytkowym profesjonalnym sprzęcie dużo nie grzebałem, ale jakoś nie zauważyłem specjalnej różnicy w lutowaniu pomiędzy sprzętem cywilnym a profi. Owszem - sprzęt profesjonalny był solidniejszy mechanicznie, przewody były ładnie w wiązki poprowadzone, dostęp do modułów był łatwy, znacznie więcej było złącz zamiast połączeń lutoqanych po obu stronach itp. Akurat taką metodę lutowania wtedy stosowano. Żeby było weselej - dość często kontakt jest słaby, bo końcówki nie są dobrze pobielone i cyna ich nie chwyta, są tylko oblane. Spokojnie wystarczy włożyć przewód w oczko, lekko zagiąć koniec, aby się oparł o oczko i zlutować (ale zlutować a nie zalać). Wymiana tak lutowanego elementu - sama przyjemność.
gustaw353 pisze:Przy pomiarach lamp jest to stosowane. W niczym to nie przeszkadza a przy tym odpada konieczność stabilizowania napięć – inaczej mogły by się zmieniać zależnie od pobieranych prądów. Takie rozwiązanie jest też bezpieczniejsze dla miernika i badanych lamp w razie jakiejś pomyłki. Gdzieś, przy innej okazji już o tym wspominałem na naszym Forum.
Niby tak, ale wtedy trudno porównać uzyskane charakterystyki z normalnymi charakterystykami stałoprądowymi. Ten przyrząd teoretycznie ma nie tylko sprawdzać stan emisji, ale i umożliwić pomiar prądu anody i ekranu dla konkretnego punktu pracy. Jak jako prostownik zastosuje się lampę gazowaną to ma ona prawie stały i niewielki spadek napięcia (rzędu 10 - 15V). A (IMO) wtedy dokładność wyznaczonych charakterystyk jest znacząco lepsza. .
A czy nasze mierniki Elpo nie są na tej samej zasadzie zbudowane? Nie mam pod ręką schematu, a też nie pamiętam czy lampa mierzona czy ta wewnętrzna pracuje na sinusoidzie.
geguś pisze:A czy nasze mierniki Elpo nie są na tej samej zasadzie zbudowane? Nie mam pod ręką schematu, a też nie pamiętam czy lampa mierzona czy ta wewnętrzna pracuje na sinusoidzie.
Są. Ale one mierzą tylko emisję (przez porównanie z wzorcem).
geguś pisze:A czy nasze mierniki Elpo nie są na tej samej zasadzie zbudowane? Nie mam pod ręką schematu, a też nie pamiętam czy lampa mierzona czy ta wewnętrzna pracuje na sinusoidzie.
Są. Ale one mierzą tylko emisję (przez porównanie z wzorcem).
Ale mogę sobie charakterystykę zdjąć punkt po punkcje. Nie znam tego angielskiego, ale czy my nie myślimy o tym samym używając innych określeń? Prawdę mówiąc, to jak patrzę na zdjęcie anglika to widzę pięćsetsiódemkę w innej obudowie. Więc podejrzewam, że i ilość możliwych pomiarów jest podobna.
Kolego tszczesn , "zacinający się" miernik nie jest dla mnie problemem (pod warunkiem że nie przejechał go czołg ). Proszę go przysłać, naprawię i odeślę . Szczegóły na PRV.
geguś pisze:Ale mogę sobie charakterystykę zdjąć punkt po punkcje. Nie znam tego angielskiego, ale czy my nie myślimy o tym samym używając innych określeń? Prawdę mówiąc, to jak patrzę na zdjęcie anglika to widzę pięćsetsiódemkę w innej obudowie. Więc podejrzewam, że i ilość możliwych pomiarów jest podobna.
Tu też. Napięcia anodowe i ekranu zmieniasz co 10V lub 20V. P507 akurat nie znam, ale we wszystkich chyba w których grzebałem jak nie było prostownika i pomiar był napięciem zmiennym to mierzył miernik po prostu umowną emisję w układzie diody. A jak próbował mierzyć w punkcie pracy to gdzieś jakieś prostowanie było. Ale upierać się nie będę, za mało tych konstrukcji od środka widziałem.
Za to w tym mierniku jest jeszcze jedna ciekawostka - magnetyczna bramka OR Jest przekaźnik odłączający zasilanie (a konkretnie - włączający w szereg z transformatorami sieciowym żarówkę 220V/15W sygnalizującą zwarcie) z trzema cewkami - jedna w obwodzie katody, druga siatki drugiej a trzecia w szereg z żarówką sygnalizaującą pracuje jako podtrzymanie.
tszczesn pisze:
Za to w tym mierniku jest jeszcze jedna ciekawostka - magnetyczna bramka OR Jest przekaźnik odłączający zasilanie (a konkretnie - włączający w szereg z transformatorami sieciowym żarówkę 220V/15W sygnalizującą zwarcie) z trzema cewkami - jedna w obwodzie katody, druga siatki drugiej a trzecia w szereg z żarówką sygnalizaującą pracuje jako podtrzymanie.
W naszych też jest. Nazwane "przeciążenie" jeżeli prąd anody przekroczy coś 120mA około w P-507. Jak zbudowane nie pamiętam, schematu obecnie nie mam pod ręką. Więc niczym się nie różni od naszych mierników.
Jestem trochę zawiedziony przedstawionymi "doświadczeniami" z naprawy tego miernika. Ten model w wielu miejscach w internecie opisywany jest jako swego rodzaju Rolls Royce wśród testerów lamp. Mit prysł , pozostaje w moim mniemaniu imponujący wygląd - bardzo mi się podoba
gsmok pisze:Jestem trochę zawiedziony przedstawionymi "doświadczeniami" z naprawy tego miernika. Ten model w wielu miejscach w internecie opisywany jest jako swego rodzaju Rolls Royce wśród testerów lamp. Mit prysł , pozostaje w moim mniemaniu imponujący wygląd - bardzo mi się podoba
Nie ujmując niczego temu przyrządowi można rzec, że kłamstwo powtórzone 1000 razy staje się prawdą?
gsmok pisze:Jestem trochę zawiedziony przedstawionymi "doświadczeniami" z naprawy tego miernika. Ten model w wielu miejscach w internecie opisywany jest jako swego rodzaju Rolls Royce wśród testerów lamp. Mit prysł , pozostaje w moim mniemaniu imponujący wygląd - bardzo mi się podoba
Bo w sumie jest fajny. Umożliwia pomiar prądu jednej z dwóch anod lub ekranu w funkcji napięcia na anodzie, ekranie i siatce pierwszej, do tego jeszcze pomiar nachylenia[1]. Tyel, że IMO usyakcne tak charakterystyki będą się różnić od oryginalnych zwłaszcza w przypadku lamp z nieliniowymi charakterystykami, np. selektod. Bo mamy na anodzie napięcie sinusoidalne, na siatce drugiej i pierwszej sinusoidalne jednokierunkowe (odpowiednio dodatnie i ujemne) Jak lampa jest idealnie liniowa to powinno to zadziałać (napięcie anody i siatki spada w takim samym procencie, więc prąd anody pozostaje w miarę stały). Ale jak charakterystyki nie są liniowe to już wynik jest inny.
[1] Dziwną IMO metodą - miernik prądu mierzy napięcie na oporniku pomiarowym, ze specjalnego uzwojenia (z prostownikiem) podawane jest na niego dodatkowo regulowane napięcie korygujące które się tak nastawia, aby miernik wskazał 0, po czym tak się reguluje napięcie ujemne dodatkowa gałą, aby uzyskać prąd anody 1mA. nachylenie odczytuje się ze skali na tej gale.
geguś pisze:Tomku, popatrz na gałę prawy dolny róg. Tylko napisy polskie.
Zdjęcie znalezione w sieci.
Nigdy nie miałem okazji korzystać z tego przyrządu, a widzę że wygląda jak kopia tego AVO.
Ale nadal nie rozumiem celowości tej metody pomiaru. Nie lepiej (prościej zarówno pod względem doboru elementów jak i skalowania) kompensować prąd do zera, zmieniać Us1 o np. 1V i ze skali prądu bezpośrednio odczytać nachylenie? Uzyskanie dokładnego 1V jest trywialne - neonówka + dwa oporniki.
tszczesn : „ ...uzyskane tak charakterystyki będą się różnić od oryginalnych zwłaszcza w przypadku lamp z nieliniowymi charakterystykami, np. selektod. Bo mamy na anodzie napięcie sinusoidalne, na siatce drugiej i pierwszej sinusoidalne jednokierunkowe (odpowiednio dodatnie i ujemne)”
Jak jest rozwiązany pomiar napięć i prądów ? Jeśli mierzyć wartości szczytowe (amplitudy) to wynik pomiarów można przyjąć za wiarygodny i zbliżony do warunków jakie byłyby przy zasilaniu badanej lampy prądem stałym. Przy zasilaniu prądem zmiennym (ewentualnie przemiennym) o częstotliwości 50Hz lampa nie ujawni swoich zależności częstotliwościowych.
W tym przypadku lampa nie jest obciążona tak mocno jak przy zasilaniu stałym prądem i bezpiecznie można zdjąć parametry ekstremalne lampy. Jednocześnie układ jest uproszczony, jak już wcześniej wspomniałem – nie ma potrzeby stabilizować napięcia zasilające.
To co wyżej napisałem jest tylko hipotezą ponieważ nie mam przed sobą schematu tego miernika.