Dorobienie magnetoelektrycznego wskaźnika poziomu sygnału w odbiorniku lampowym może sprawić kłopot, ponieważ typowy mikroamperomierz ma kilka kΩ, a rezystancje w układzie ARW to grube MΩ. Bezpośrednie podłączenie miernika praktycznie zewrze napięcie ARW. Zrozumiałe też, że do radia lampowego nie wpakuję wzmacniaczy operacyjnych...

Moja potrzeba zastosowania takowego S-metra wynikła z faktu przywracania do życia wspaniałego odbiornika komunikacyjnego Marconi z lat 50. (może zamieszczę parę fotek).
Ponieważ akurat ten odbiornik ma działać, - S-metra nie miał, to teraz ma!
Układ jest bardzo prosty, nie jest żadnym wynalazkiem. To typowy układ woltomierza lampowego, uproszczony do minimum. Jego dobrą cechą jest charakterystyka prawie logarytmiczna, co jest pożądane we wskaźniku poziomu. Sygnały słabe będą wskazywane dokładniej (będą rozciągnięte na większą część skali), a silne skompresują się pod koniec skali.
Uruchomienie przyrządu jest bardzo proste: P1 skręcić do zera, P2 ustawić w mechanicznym środku i włączyć zasilanie.
Odczekać z 5 minut aż się lampa dobrze wygrzeje i za pomocą P2 sprowadzić wskazówkę do "zera". Po uzyskaniu pewności, że "zero" stoi stabilnie, znaleźć najsilniejszą z najsilniejszych stacji i za pomocą P1 ustawić prawie maksimum wskazań. ("prawie" bo może kiedyś wyjdzie silniejsza stacja..)
Wartości rezystorów dobrane są do mojego miernika 50uA (wyśmienity francuski mikroamperomierz PEKLY za grosze z alledrogo) oraz napięcia ARW, które w moim przypadku zazwyczaj nie przekraczało -12V.