czym właściwie projektowanie, wykonanie i użytkowanie lampowych wzmacniaczy gitarowych różni się od analogicznego procesu dla sprzętu audiofilskiego? Pomijam oczywiste różnice konstrukcyjne. Mam raczej na myśli niemierzalne wrażenia słuchowe i organoleptyczne związane z zastosowanymi lampami i innymi elementami toru sygnałowego.
Czym różni się gitarzysta poszukujący właściwego sobie brzmienia od zapalonego audiofila dążącego do "doskonałości" swojego systemu odtwarzającego?
W jednym i drugim przypadku decydującym czynnikiem przy zakupie sprzętu jest ucho i presja środowiska. O kasie i magii firmowego znaczka też pewnie warto wspomnieć

W jednym i drugim przypadku albo coś (wzmacniacz) brzmi albo nie brzmi i nie za bardzo daje się to ująć w tabelce czy wykresie

Ciekaw jestem Waszych opinii na ten tamat.