Pentoda na źródło prądowe

Teoria lamp elektronowych, techniki próżniowe, zagadnienia konstrukcyjne. Nic dodać, nic ująć. Wszystko o lampach.

Moderatorzy: gsmok, tszczesn, Romekd, Einherjer, OTLamp

Awatar użytkownika
kubafant
2500...3124 posty
2500...3124 posty
Posty: 2899
Rejestracja: sob, 11 stycznia 2014, 20:11
Lokalizacja: Białystok

Re: Pentoda na źródło prądowe

Post autor: kubafant »

Marek7HBV pisze: czw, 28 marca 2019, 20:33 Ładny mieliśmy dziś dzień, prawdziwie wiosenny, ale do rzeczy.
Tym bardziej dziękuję Ci Marku, że zechciałeś go poświęcić na wprowadzanie w czyn naszych tu wynurzeń - jesteś, można powiedzieć - przodownikiem pracy :)
Pomiar przy 200 Hz uA1=37,3V/uA2=37,3V a przy 20 kHz:uA1=34,1/uA2=34,7V. Pomiar był wykonany przy maksymalnym wysterowaniu obniżonym o ok 20 procent[na oko na oscyloskopie :lol:]
Czyli przy sporo większych amplitudach niż docelowo. Sugerowałbym przyjąć pewną konwencję, wówczas łatwiej będzie nam porównywać wyniki różnych pomiarów: 50 V RMS na wyjściu (po 25 V względem ziemi). Nie jest to bynajmniej wartość wzięta z sufitu: tyle wystarcza do pełnego wysterowania lamp wyjściowych w każdym możliwym przypadku: np. EL34 w trybach triodowym i ultraliniowym, a także pentodowym (gdyby to kogoś interesowało :lol: ) we wszystkich klasach.
Jak widać ,bardzo dobrze,bardzo dobrze :lol: ,ale tych starych PCFek podstawiałem tuzin by znależć rozsądną parę.Przydałby się pomiar zniekształceń,ale mój PMZ-11 od dawna pokazuje zawsze 11 procent,niezależnie od układu mierzonego :shock: Tak że ogólnie żródło na byle jakiej lampie spisuje się przyzwoicie i przy takim napięciu wyjściowym można już coś zrobić dobrego,ale to dopiero początek-myślę :wink: M.
Dokładnie, lampa jest dość licha jak na to zastosowanie. Dużo lepiej byłoby spróbować z ECC83 (i ECC81) oraz osobną, samodzielną pentodą w stylu EF184 albo i chociaż EF80. Ja kiedy już doczekam lata to zbuduję pełny układ testowy, to znaczy z lampą wejściową, oczywiście koniecznie sprzężoną galwanicznie z siatką inwertera. Manipulując wtedy punktem pracy tej lampy oraz napięciem siatki drugiej źródła mam nadzieję znaleźć optymalne warunki.

Rzeczywiście szkoda z tym PMZ-11. Ja wciąż walczę z moim PMZ-7 (na razie to nie walczę, tylko on stoi a ja jestem gdzie indziej). Będzie konieczny do przeprowadzenia testów. I ciekawe który z moich generatorów oferuje najmniejsze zniekształcenia własne :)

Pozdrawiam
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo
choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała
głowa
Awatar użytkownika
Marek7HBV
3125...6249 postów
3125...6249 postów
Posty: 4000
Rejestracja: wt, 1 grudnia 2015, 19:26

Re: Pentoda na źródło prądowe

Post autor: Marek7HBV »

kubafant pisze: czw, 28 marca 2019, 21:19 . Sugerowałbym przyjąć pewną konwencję, wówczas łatwiej będzie nam porównywać wyniki różnych pomiarów: 50 V RMS na wyjściu (po 25 V względem ziemi).
Też coś mi to wyglądało dziwnie,i jak zwykle okazało się że zawinił kabel.Kabel do oscyloskopu utlenił się na lutowaniu w sondzie,powstała dodatkowa rezystancja i wynik był zaniżony o ponad 100 procent :cry: Hurra!60V RMS względem ziemi :lol:
Awatar użytkownika
kubafant
2500...3124 posty
2500...3124 posty
Posty: 2899
Rejestracja: sob, 11 stycznia 2014, 20:11
Lokalizacja: Białystok

Re: Pentoda na źródło prądowe

Post autor: kubafant »

O, to dopiero! 120 V RMS. A to wszystko przy cofnięciu się o na oko o 20% od progu zniekształceń widocznych na oscyloskopie, tak? Widzę świetlaną przyszłość... :D
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo
choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała
głowa
Wiech
625...1249 postów
625...1249 postów
Posty: 1010
Rejestracja: ndz, 14 maja 2017, 20:24

Re: Pentoda na źródło prądowe

Post autor: Wiech »

Aby Was trochę zachęcić
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
Tomek Janiszewski
3125...6249 postów
3125...6249 postów
Posty: 5263
Rejestracja: śr, 19 listopada 2008, 15:18

Re: Pentoda na źródło prądowe

Post autor: Tomek Janiszewski »

kubafant pisze: czw, 28 marca 2019, 20:58 Eee, to trochę się zawiodłem przyznam. Myślałem, że taki gość jak Ty to radzi sobie bez wspomagania ;)

Ja używam wyłącznie ołówka, papieru i swojego umysłu. Lepsza łamigłówka niż rozwiązywanie krzyżówek, mówię wam. A jak się to przyjemnie rozmieszcza! Aż czasem żałuję, że tak rzadko robię płytki /nie znoszę ich potem nawiercać - nie moimi narzędziami/. I musisz przyznać, że takie ręcznie robione płytki są ładniejsze od komputerowych, gdzie linie nie są naturalne i zaokrąglone tylko wszystko do kątów prostych.
Po raz kolejny mnie nie zrozumiałeś, i mimowolnie mnie obrażasz :wink: Komputer nie służy do myślenia za mnie! Używam go jako bardzo praktycznej tablicy do malowania, a maluję to co wymyslę. Gdy kto nie potrafi wymyśleć to co chciałby namalować - no to odpala automatyczne rozmieszczenie elementów i automatyczne prowadzenie ścieżek, i w efekcie dostaje to o czym napisałeś. Płytka do radia Dana 2.0 którą przedstawiłem w dyskusji o chlorkach i kwasach - też Ci się nie podoba? A zaprojektowałem ją samemu, choć malowałem obrazek na komputerze. Spróbowałbyś sam, może przekonałbyś się że przy pomocy myszy, z niewielkim wsparciem klawiatury robi się to o wiele sprawniej niż ołówkiem i gumką.
A podania piszę na papierze podaniowym. Podobnie jak sprawozdania z zajęć laboratoryjnych (oprócz tych, gdzie przyjmują tylko plugawe pdfy przesyłane na serwer...),
Miałem zaszczyt pracować (i to w dwóch różnych zakładach!) z Autorem pewnego kultowego podręcznika - katalogu zawierającego polskie cyfrowe układy scalone TTL. Okazał się jako ten szewc co bez butów chodzi: przyswojenie sobie zasad obsługi komputera oraz zwyczajnych edytorów tekstu, takich jak MS Word szło mu nadzwyczaj opornie. Więc każdego dnia tachał z sobą do roboty... autentyczną, zabytkową maszynę do pisania, i napełniał pracownię ostrym stukiem klawiszy i czcionek :shock:
do których zresztą dołączam wykresy na papierze milimetrowym. Także to nie są takie antyki jak myślisz!
Papier milimetrowy? Antyk czy nie antyk, ale do rozkładania płytek mało przydatny. Tak się niedobrze złożyło że elementy mają zwykle końcówki rozmieszczone w odległości 2,5mm, 2,54mm (1/10 cala), lub wielokrotność tych wartości. Na papierze milimetrowym siatki 2,5mm nie ma, jest jedynie siatka 5mm, podczas gdy najgęstsza siatka 1mm jedynie zaciemnia obraz. Dlatego właśnie wolałem rozkładać płytki na papierze podaniowym, w skali 2:1. Oczywiście dziś żaden problem sporządzić sobie papier z narysowaną taką siatką jakiej potrzeba... przy pomocy komputera :lol: Nie prościej od razu jednak narysować na komputerze gotowy rysunek płytki?
Nie wiem czy jest niezbędna. Moje przesłanki są takie: układ z inwerterem typu long tail pair ma wielokrotnie mniejsze zniekształcenia niż hołubiony (chyba z impetu, jaki mu został od lat 40.) Williamson => inwerter można poprawić (badania wykazują ok. 8-10 krotną redukcję THD)
Ale kto każe trzymać się Williamsona aż tak kurczowo, co do typów lamp i nominałów rezystorów?
Ciekawostki z atlasu typu EL503 chyba nie wchodzą do konkursu, co?
To nie była ciekawostka lecz normalna, nowoczesna lampa figurująca w wielu katalogach, zwłaszcza zagranicznych. Niestety nie zdążyła się rozpowszechnić przed tranzystorową rewolucją, audiofile zaś nią wzgardzili i nie może być mowy aby zechcieli dziś zgłosić zapotrzebowanie na wznowienie jej produkcji. Bo nie była w oktalu.
A jednak ECC83 była z powodzeniem używana do tego celu. Wyniki przedstawiałem wcześniej - nie widać, aby miała jakieś problemy z wyrobieniem się z tymi 15 pF, jakimi odgraża się siatka EL34.
Zresztą nie upieram się przy niej - to wszystko jeszcze trzeba zbadać. Po prostu jej liniowość jest ogromną zaletą.
Zaletą ECC83 jest przede wszystkim jej wysokie wzmocnienie napięciowe, pod warunkiem zastosowania wysokiej rezystancji anodowej. Problem pojemności wejściowej lamp końcowych można rozwiązać... separując wyjście stopnia na ECC83 od siatek EL34 odwracaczem fazy z dzielonym obciążeniem na ECC82. Może o ile tylko lampy końcowe nie będą pracowały w trybie triodowym - tyle w zupełności wystarczy, zwłaszcza że ECC83 obciążona wejściem galwanicznie sprzężonrgo odwracacza fazy (czyli w ogóle nieobciążona) wykaże najlepszą możliwą liniowość? Niepotrzebny będzie sterujący stopień różnicowy, a tym samym pentoda w katodach.
Po prostu tradycyjnie podaje się wzmocnienia sygnałów wzg. masy i w takiej konwencji wzmocnienie odwracacza o dzielonym obciążeniu wynosi (nieco poniżej) 0 dB.
Ale wzmocnienie całego toru po dołożeniu odwracacza z dzielonym obciążeniem rośnie dwukrotnie, a to chyba ważna zaleta?
Rzekoma przewaga układu Williamsona (anoda lampy wstępnej nieobciążona opornikiem siatkowym następnego stopnia) występuje tak samo w proponowanym układzie, gdzie cały czas podkreślam zasadność galwanicznego sprzężenia tych stopni. A co do większego wzmocnienia, to niestety ale trafiłeś tutaj kulą w płot, bo gdzie jak gdzie, ale w klasycznym układzie Williamsona ten potencjał nie zostaje wykorzystany: używa się bowiem niskooporowej triody o niedużym wzmocnieniu (zamiast np. pentody albo połówki 6SL7), którą obciąża się dodatkowo niedużym opornikiem anodowym 47 kiloomów (gdzie w karcie proponują m.in. 200 k). Co więcej, nie wynika to z błędów w doborze warunków pracy tylko z immanentnej cechy tej topologii, w której trzeba się zgodzić na duży kompromis: albo korzystny punkt pracy wzmacniacza wstępnego (z wyższym napięciem na anodzie) albo korzystny punkt pracy odwracacza fazy (idealnie: po 1/4 napięcia zasilającego na opornikach, 1/2 na triodzie). Nie da się zaspokoić na raz obu tych warunków ze względu na galwaniczne sprzężenie anody z siatką, które jest jednak pożądane, bo dodatkowa stałą czasowa w tym (i tak ledwo już stabilnym) obwodzie wyrządziłaby jeszcze więcej szkód niż nieoptymalny punkt pracy.

A dlaczego by nie zastosować owej liniowej ECC83, ale z nietypowo dużym opornikiem w anodzie, mianowicie 470k podczas gdy aplikacje w typowych oporowych stopniach sprzężonych pojemnościowo z kolejnymi stopniami przewidują max. 220k? Wówczas lampa będzie pracowała z prądem anodowym na tyle małym że nie będzie groziło pojawienie się prądu siatkowego, mimo niskiego napięcia na anodzie, najkorzystniejszego z punktu widzenia galwanicznie sprzężonego odwracacza fazy? Wpływu pojemności pasożytniczych przy tak wielkim Ra obawiać się nie należy: pojemność wejściowa odwracacza fazy z dzielonym obciążeniem jest znikoma, a on sam pracuje ze znacznie mniejszymi Ra i Rk. Jeżeli będzie to druga połówka tej samej ECC83 (albo jedna z triod dwóch ECL86 w układzie PP) wskazane byłoby użyć 2 x 100k, z ECC82 można by pozwolić sobie na znacznie mniej, np. 2 x 22k. Wypróbowałem to na dwóch ECL86 właśnie, i uważam to za konfigurację równie praktyczną jak ów jachtowy wzmacniacz na Adetkach, a niebawem - stereofoniczne Maleństwo na Acetkach.
Tymczasem w układzie z inwerterem różnicowym podnoszenie napięcia na anodzie lampy wejściowej jest wręcz pożądane - oznacza to bowiem zwiększenie napięcia, jakim dysponuje źródło, a więc polepsza się jego jakość. Istnieje tu oczywiście pewne optimum, bo nie można przeznaczyć na to zbyt wiele napięcia, ale nie o to chodzi. Ważne jest to, że interesy optymalizacji punktu pracy lampy wejściowej i inwertera nie są rozbieżne

Są jak najbardziej rozbieżne: im więcej napięcia otrzymuje lampa wzmacniacza wstępnego, tym mniej tego napięcia zostaje dla lamp wzmacniacza różnicowego. Zbieżny jest tylko interes stopnia wstępnego oraz interes pentody źródła prądowego, o ile się ją stosuje.
A jednak wzmacniacz w układzie Fergusona ma wzmocnienie w otwartej pętli sięgające 68 dB (ok. 2770 razy) i czułość 6,5 mV do pełnego wysterowania (20 W). Po zamknięciu pętli (30 dB) czułość wynosi 220 mV.

I częstokroć z tym wielkim wzmocnieniem robi się tylko kłopot. Zbieżmy je do qpy: stopień wstępny, stopień różnicowy, stopień końcowy. Trzy stopnie o dużym wzmocnieniu, a zatem niezbyt szerokim paśmie. Trzy miejsca gdzie może wystąpić przesunięcie fazy sięgające 90 stopni. Graniczne przesunięcie sięgnie 270st, w zupełności wystarczy do wzbudzenia. W układzie "concertino" (jeden stopień napięciowy plus odwracacz razy z dzielonym obciążeniem) są tylko dwa krytyczne fazowo stopnie (odwracacz ze względu na małe wzmocnienie się nie liczy). Przy tym pan Williamson wcale nie upierał się że stopień różnicowy przed stopniem końcowym być musi. Dla wysokoczułych pentod końcowych, takich jak ECL86, EL84, EL34 z powodzeniem można obyć się bez niego, nawet jeśli stosuje się UL. Bezwzględnie konieczny jest tylko w Circlotronie, gdzie wymagane są napięcia sterujące większe od napięcia wyjściowego. No ale wówczas i wzmocnienie całości jest na tyle małe, że stabilność udaje się opanować bez większych problemów. Podobnie zresztą jak przy konfiguracji triodowej stopnia końcowego.
I to z jedną siatką odwracacza uziemioną! ;)
I ta uziemiona siatka oddziałuje na Twój zmysł estetyki co najmniej w tym samym stopniu jak na mój oddziałują tranzystorowe wzmacniacze pełnokomplemetnarne, w przeciwieństwie do bida-komplementarnych? :D
Tomku, spójrzmy prawdzie w oczy. Układ Williamsona jest z trudem stabilny (najczęściej wymaga dodatkowych obwodów kompensacyjnych - choć mając najwyższej klasy transformator da się uzyskać stabilność bez tego) przy 20 dB USZ, zawiera aż dwa kondensatory sprzęgające, dwa pierwsze stopnie są dużym kompromisem, a poziom zniekształceń robił wrażenie może w latach 40. Wzmocnienie jest niskie (czułość ponad 1 V), a sygnał przechodzi przez cztery lampy, a nie trzy jak u Fergusona. Tego się naprawdę nie da bronić, nie - mając w zasięgu porównania przytoczony układ (i jeszcze kilka innych).
Jak układ "Williamsona" ma problemy ze stabilnością to najczęściej znaczy że wzmocnienie jest niepotrzebnie wielkie. Wówczas wycina się stopień różnicowy, jak się chce to można nieco podrasować wzmocnienie stopnia wstępnego stosując tam pentodę - i już.
Jak widać układ Mullarda nie cierpi na brak wzmocnienia, więc proszę nie używać więcej argumentu o wzmocnieniu! ;)
Przyznaję że gubię się już w tej terminologii. Google tylko sprawę zaciemniają Układ Williamsona - to ten zawierający odwracacz fazy o dzielonym obciążeniu, i ewentualnie różnicowy stopień sterujący, układ Fergusona - to jak przed chwilą pojąłem taki gdzie zawsze jest różnicowy stopień sterujący będący jednocześnie odwracaczem fazy o sprzężeniu katodowym, a czym jest układ Mullarda?
Jeżeli chodzi o mnie, nie muszę ciąć kosztów na podstawkach i lampach, a jeżeli ma to przynieść wymierne korzyści (nie wyimaginowane jak równoległe łączenie triod napięciowych) i jest uzasadnione lepszymi rezultatami - to dla mnie jest to rzecz, po którą warto sięgnąć. Osądź zresztą sam.
Ale czy faktycznie przyniesie wymierne korzyści? Nawet modeli lamp nie jesteśmy obecnie pewni.
Na poprzednich stronach tego tematu rozważaliśmy kandydatury różnych lamp, od tego zresztą rozpoczęła się cała dyskusja (vide tytuł tematu). Wytypowałem EF184 jako najlepszą pentodę do tego zadania. E180F została wręcz wymieniona jako antyprzykład. Jej największą wadą w tym zastosowaniu jest pogięta charakterystyka anodowa zwłaszcza w zakresie niższych napięć (czyli tak, jak to będzie miało miejsce w źródle - ok. 100 V). Gołym okiem widać, że przy zadanym prądzie nachylenie krzywej (a więc oporność wewnętrzna) zmienia się wraz ze zmianą napięcia anodowego. Jest to niedopuszczalne, lepiej żeby oporność była niższa ale stała, aniżeli gdyby się miała zmieniać, bo wprowadzi to dodatkową nieliniowość i zniekształcenia.
A przy jakim to wszystko Ug2? Jeżeli jest ono wyższe od najniższej możliwej wartości Ua, to bardzo źle, bo zawsze można spodziewać się odkształceń charakterystyki anodowej.
Einherjer
2500...3124 posty
2500...3124 posty
Posty: 2665
Rejestracja: pt, 22 stycznia 2010, 18:34
Lokalizacja: Wałbrzych

Re: Pentoda na źródło prądowe

Post autor: Einherjer »

:arrow: kubafant
A jednak ECC83 była z powodzeniem używana do tego celu. Wyniki przedstawiałem wcześniej - nie widać, aby miała jakieś problemy z wyrobieniem się z tymi 15 pF, jakimi odgraża się siatka EL34.
Bardziej w granicach 30 pF, bo jest jeszcze efekt Millera, pojemności montażowe itd. Tak jak pisałem, sterowanie pentody to nie problem, gorzej z triodami mocy, wtedy pojemność wejściowa grubo przekracza 100 pF. A właśnie. Policz jakie uzyskasz pasmo sterując swój inwerter na ECC83 z typowego stopnia na EF86.
Awatar użytkownika
Marek7HBV
3125...6249 postów
3125...6249 postów
Posty: 4000
Rejestracja: wt, 1 grudnia 2015, 19:26

Re: Pentoda na źródło prądowe

Post autor: Marek7HBV »

kubafant pisze: pt, 29 marca 2019, 00:04 O, to dopiero! 120 V RMS. A to wszystko przy cofnięciu się o na oko o 20% od progu zniekształceń widocznych na oscyloskopie, tak? Widzę świetlaną przyszłość... :D
Noo,aż tak dobrze to nie ma!To już była maksymalna amplituda przy której coś zaczęło być widać,ale 2x50 jest do przyjęcia na pewniaka :lol:
Awatar użytkownika
kubafant
2500...3124 posty
2500...3124 posty
Posty: 2899
Rejestracja: sob, 11 stycznia 2014, 20:11
Lokalizacja: Białystok

Re: Pentoda na źródło prądowe

Post autor: kubafant »

Tomek Janiszewski pisze: pt, 29 marca 2019, 11:04 Po raz kolejny mnie nie zrozumiałeś, i mimowolnie mnie obrażasz :wink:
A broń-Cię-Panie-Bóg!
Może i racja, komputer pewnie ułatwia jak się robi coś nowocześniejszego, gdzie raster jest istotną sprawą. W żadnej z moich płytek nie wierciłem otworków co 2,54 mm :)
Płytka do radia Dana 2.0 którą przedstawiłem w dyskusji o chlorkach i kwasach - też Ci się nie podoba? A zaprojektowałem ją samemu, choć malowałem obrazek na komputerze. Spróbowałbyś sam, może przekonałbyś się że przy pomocy myszy, z niewielkim wsparciem klawiatury robi się to o wiele sprawniej niż ołówkiem i gumką.
Nie, płytka mi się podoba, choć akurat styl ścieżek preferuję inny - taki jak dawniej robiono, z cienkimi i prowadzonymi po łukach liniami oraz większymi kropeczkami w miejscu lutowania nóżek elementów. Ale to kwestia estetyki. Oczywiście płytka z szerszymi ścieżkami może wykazywać w pewnych układach przewagi.
A co do komputera zamiast ołówka... znowu kwestia przyzwyczajenia. Ja to wręcz programowo nie używam ułatwień, tam gdzie mogę sobie poradzić sam. Staram się liczyć bez kalkulatora, co zresztą zawsze kwituję - gdy mnie ktoś spyta dlaczego tak sobie utrudniam - kalkulator oducza myślenia. W laboratorium nie używam pipety automatycznej z dozowaniem, tylko normalnych, szklanych i gruszki. Maszynę do pisania mam i czasami również jej używam, przynajmniej tusz się nie kończy tak szybko jak w drukarce. Z jej pomocą wykonałem np. karty do katalogu elektronówek, z którego korzystam przy okazji mierzenia lamp.
Miałem zaszczyt pracować (i to w dwóch różnych zakładach!) z Autorem pewnego kultowego podręcznika - katalogu zawierającego polskie cyfrowe układy scalone TTL. Okazał się jako ten szewc co bez butów chodzi: przyswojenie sobie zasad obsługi komputera oraz zwyczajnych edytorów tekstu, takich jak MS Word szło mu nadzwyczaj opornie. Więc każdego dnia tachał z sobą do roboty... autentyczną, zabytkową maszynę do pisania, i napełniał pracownię ostrym stukiem klawiszy i czcionek :shock:
Nie wiem o kim mowa, ale już mi się podoba :D
Ale kto każe trzymać się Williamsona aż tak kurczowo, co do typów lamp i nominałów rezystorów?
Aj Tomku, przecież już wyjaśniałem dlaczego - porównuję wzmacniacz Williamsona, tak jak go ten dżentelmen zaprojektował. Gdybym porównywał moje przeróbki i wariacje na jego temat, nie mógłbym później pisać, że wzmacniacz Williamsona wypadł tak a tak. To byłoby nieścisłe.
Ty jak widzę przyjmujesz dużo bardziej liberalne podejście w tym temacie, biorąc za wzmacniacz Williamsona wszystko, co ma odwracacz z dzielonym obciążeniem sprzężony bezpośrednio ze stopniem wstępnym. Muszę przyznać, że dla mnie to zbyt duże uogólnienie, ale gdybym już miał się odczepić od nominałów, powiedziałbym że wzmacniacz Williamsona to wysokiej jakości transformator wyjściowy, na który pracują dwie tetrody strumieniowe bądź pentody w połączeniu triodowym, sterowane za pomocą wzmacniacza nazwijmy go quasi-różnicowego, a dalej to z czym się obaj zgadzamy.
To nie była ciekawostka lecz normalna, nowoczesna lampa figurująca w wielu katalogach, zwłaszcza zagranicznych.
Nie neguję tego, ale teraz jej nie dostaniesz - więc nie jest ona realnym kandydatem do roli lampy mocy w naszym wysokojakościowym wzmacniaczu.
Zaletą ECC83 jest przede wszystkim jej wysokie wzmocnienie napięciowe, pod warunkiem zastosowania wysokiej rezystancji anodowej.
A Ty dalej o tym wzmocnieniu! :P
Przedstawiłem już przecież, że wzmocnienie nie jest problemem i można go mieć wręcz nadmiar (o tym zaraz) z użyciem tylko 3 stopni lampowych.
Ale wzmocnienie całego toru po dołożeniu odwracacza z dzielonym obciążeniem rośnie dwukrotnie, a to chyba ważna zaleta?
Jest to zaleta w układzie Williamsona i podobnych, gdzie wręcz brakuje wzmocnienia i po zapięciu pętli (skromnej - 20 dB) czułość już przekracza 1 V. W układzie o którym dyskutujemy dodatkowe 6 dB wzmocnienia jest wadą, bo nadmierna czułość nie jest do niczego potrzebna.
Przy tym pan Williamson wcale nie upierał się że stopień różnicowy przed stopniem końcowym być musi.

Ale, ale! We wszystkich artykułach o wzmacniaczu Williamsona stopień quasi-różnicowy jest obecny, zresztą zawsze będzie konieczny jeżeli się zastosuję końcówkę w połączeniu triodowym, przy czym pan Williamson się akurat upierał i są na to dowody!
I ta uziemiona siatka oddziałuje na Twój zmysł estetyki co najmniej w tym samym stopniu jak na mój oddziałują tranzystorowe wzmacniacze pełnokomplemetnarne, w przeciwieństwie do bida-komplementarnych? :D
To prawda, rozwiązanie jest bardzo pociągające przez swoją elegancję właśnie. Oraz osiągi, które jak już przytoczyłem - marne nie są.
Przyznaję że gubię się już w tej terminologii. Google tylko sprawę zaciemniają Układ Williamsona - to ten zawierający odwracacz fazy o dzielonym obciążeniu, i ewentualnie różnicowy stopień sterujący, układ Fergusona - to jak przed chwilą pojąłem taki gdzie zawsze jest różnicowy stopień sterujący będący jednocześnie odwracaczem fazy o sprzężeniu katodowym, a czym jest układ Mullarda?
Już wyjaśniam. Porównuję cały czas dwa wzmacniacze - D.T.N. Williamsona z kwietnia 1947 roku, opracowany dla Wireless World oraz układ W. A. Fergusona, z 1955 roku, opracowany dla Mullarda. Ten drugi zwykło się nazywać też "Mullard 5-20" w nawiązaniu do liczby lamp i mocy wyjściowej.
Załączam schemat, żeby było wiadomo o co chodzi. Istotny jest inwerter różnicowy bezpośrednio sprzężony ze stopniem wejściowym.
5-20.jpg
A przy jakim to wszystko Ug2? Jeżeli jest ono wyższe od najniższej możliwej wartości Ua, to bardzo źle, bo zawsze można spodziewać się odkształceń charakterystyki anodowej.
Jeszcze nie wiem dokładnie jak to będzie, ale będę się starał tego uniknąć. Niewykluczone będzie użycie stabilizatora jarzeniowego do zasilania siatki drugiej, być może zrobię to nawet jako stabilizator ujemny, do którego podłączę katodę, a siatka druga zostanie zwarta do masy. Będzie wtedy można użyć ujemnego napięcia do polaryzacji siatek lamp mocy, o ile polaryzacja sztywna okaże się korzystniejsza od automatycznej. Na razie nie chciałbym się zagłębiać w stopień mocy.
Einherjer pisze: pt, 29 marca 2019, 11:07 Bardziej w granicach 30 pF, bo jest jeszcze efekt Millera, pojemności montażowe itd. Tak jak pisałem, sterowanie pentody to nie problem, gorzej z triodami mocy, wtedy pojemność wejściowa grubo przekracza 100 pF. A właśnie. Policz jakie uzyskasz pasmo sterując swój inwerter na ECC83 z typowego stopnia na EF86.
Nic nie szkodzi, może być i 30 pF, doświadczenie dowodzi, że inwerter radzi sobie z takimi przeciwnościami. Pasmo stopnia wstępnego obciążonego pojemnością wejściową ECC83 rzeczywiście nie jest najlepsze i trzeba się będzie nad tym pochylić. Problemem jest tu oczywiście duża oporność wyjściowa (nieco mniej niż 100 kiloomów). Można spróbować ją zmniejszyć zmniejszając rezystor anodowy EF86 albo wręcz łącząc ją w triodę, czego jednak wolałbym uniknąć. Rozwiązałoby to też ewentualny problem nadmiarowego wzmocnienia.
Marek7HBV pisze: pt, 29 marca 2019, 12:38 Noo,aż tak dobrze to nie ma!To już była maksymalna amplituda przy której coś zaczęło być widać,ale 2x50 jest do przyjęcia na pewniaka :lol:
Dobrze, czyli i tak dwa razy więcej niż potrzeba. Bardzo dobrze!

Pozdrawiam,
Jakub
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo
choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała
głowa
Wiech
625...1249 postów
625...1249 postów
Posty: 1010
Rejestracja: ndz, 14 maja 2017, 20:24

Re: Pentoda na źródło prądowe

Post autor: Wiech »

Ja jednak próbowałbym dojść do praktycznej wersji poniższego schematu
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
Marek7HBV
3125...6249 postów
3125...6249 postów
Posty: 4000
Rejestracja: wt, 1 grudnia 2015, 19:26

Re: Pentoda na źródło prądowe

Post autor: Marek7HBV »

Wiech pisze: sob, 30 marca 2019, 11:48 Ja jednak próbowałbym dojść do praktycznej wersji poniższego schematu
Taki testowy układ przydał by się jako praktyczna ocena skuteczności rozwiązania proponowanego przez Kol Kubafanta.Układ praktyczny na popularnych u nas lampach pozwalający uzyskać założone parametry tj:wzmocnienie ok 1000x,pasmo 20-60 kHz,zniekształcenia dużo mniejsze niż 1 procent.Byłby to kompletny układ sterujący normalne lampy tj EL34 w układzie o najlepszych parametrach,nawet w sprzężeniu w katodach.Przy rozwoju wątku o idealnym transformatorze i ten problem da radę rozwiązać :D .Kolega Romek zgodził się przetestować układ,więc do roboty-proponuję że wykonam płytę testową np. na takim schemacie
P2260622.JPG
Czekam na sugestie co by jeszcze :roll: M.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Wiech
625...1249 postów
625...1249 postów
Posty: 1010
Rejestracja: ndz, 14 maja 2017, 20:24

Re: Pentoda na źródło prądowe

Post autor: Wiech »

Dobrze by było jakoś porównać 2 układy inwertera np ten co proponujesz i taki jak niżej - ma małe zniekształcenia, duże wzmocnienie , jest tani na ogólnie dostępnych lampach.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
kubafant
2500...3124 posty
2500...3124 posty
Posty: 2899
Rejestracja: sob, 11 stycznia 2014, 20:11
Lokalizacja: Białystok

Re: Pentoda na źródło prądowe

Post autor: kubafant »

Wiech pisze: sob, 30 marca 2019, 11:48 Ja jednak próbowałbym dojść do praktycznej wersji poniższego schematu
Znaczy, że nie byłem nawet drugi, jeżeli chodzi o wynalazców tego układu... :cry:
Marek7HBV pisze: sob, 30 marca 2019, 12:38 Taki testowy układ przydał by się jako praktyczna ocena skuteczności rozwiązania proponowanego przez Kol Kubafanta.Układ praktyczny na popularnych u nas lampach pozwalający uzyskać założone parametry tj:wzmocnienie ok 1000x,pasmo 20-60 kHz,zniekształcenia dużo mniejsze niż 1 procent.Byłby to kompletny układ sterujący normalne lampy tj EL34 w układzie o najlepszych parametrach,nawet w sprzężeniu w katodach.Przy rozwoju wątku o idealnym transformatorze i ten problem da radę rozwiązać :D .Kolega Romek zgodził się przetestować układ,więc do roboty-proponuję że wykonam płytę testową np. na takim schemacie
P2260622.JPG
Czekam na sugestie co by jeszcze :roll: M.
No, ładnie! Wynalazca sobie siedzi i tylko dywaguje :oops: zamiast się brać za sprawdzanie i testowanie, a mili Koledzy z Triody chcą jeszcze za niego odwalić czarną robotę!
Taki układ testowy byłby super - choć dla mnie nie chciałoby się robić do tego płytki, wziąłbym kawałek kątownika jako chassis i dwie listewki z łączówkami. Ze zmian to zasugerowałbym jedynie połączenie galwaniczne siatki inwertera z anodą poprzedzającego stopnia, bo z całą pewnością taki będzie ostateczny kształt układu.

Sugerowałbym, aby nie wykraczać z opornikiem anodowym pentody poza 100 k, a wręcz można by sprawdzić jak ten interes się zachowuje przy mniejszych - chodzi o zmniejszenie stałej czasowej, którą tworzy z pojemnością wejściową inwertera.

Zniekształcenia w jakie celuję to 0,1% albo niewiele więcej. 1% to domena odwracacza o dzielonym obciążeniu (przy tych amplitudach) którego niższość chcę tu wykazać :twisted:
Byłby to kompletny układ sterujący normalne lampy tj EL34 w układzie o najlepszych parametrach,nawet w sprzężeniu w katodach.Przy rozwoju wątku o idealnym transformatorze i ten problem da radę rozwiązać :D .Kolega Romek zgodził się przetestować układ,więc do roboty
Hehe, na razie to mamy tam mały zastój, ale dajcie mi tylko zrobić tu u siebie porządek na studiach, to jak się wezmę za robotę to wszystko ruszy pełną parą!
Ze względu na rozpoczęcie wątku o transformatorze i odwracaczu, nie chcę na razie rozmawiać o końcówce, choć i do tego planuję przejść - potem.

Pozdrawiam serdecznie,
Jakub
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo
choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała
głowa
Awatar użytkownika
kubafant
2500...3124 posty
2500...3124 posty
Posty: 2899
Rejestracja: sob, 11 stycznia 2014, 20:11
Lokalizacja: Białystok

Re: Pentoda na źródło prądowe

Post autor: kubafant »

Wiech pisze: sob, 30 marca 2019, 13:48 Dobrze by było jakoś porównać 2 układy inwertera np ten co proponujesz i taki jak niżej - ma małe zniekształcenia, duże wzmocnienie , jest tani na ogólnie dostępnych lampach.
Ma on tę zaletę, że pasmo jest szersze. Widzę jednak poważną wadę, w związku z którą wróżę zauważalny wzrost zniekształceń: odmienność lamp w parze różnicowej. Cały myk z wyjątkowo niskimi zniekształceniami inwertera różnicowego polega na tym, że dwie lampy zniekształcają sygnał w ten sam sposób na nieliniowości swoich charakterystyk i w związku z topologią różnicową te zniekształcenia się kasują nawzajem (kompensacja parzystych harmonicznych). Pentoda raz że będzie zniekształcała inaczej niż trioda, a więc zniekształcenia się nie skompensują, a dwa - produkuje głównie nieparzyste harmoniczne, których ten mechanizm kompensacji nie obejmuje.
Pentoda w stopniu wejściowym jest akurat nieszkodliwa, bo pracuje z niską amplitudą sygnału, a zatem zniekształcenia harmoniczne są pomijalne.

Poza tym nie podoba mi się ten dwójnik RC zamiast eleganckiego galwanicznego połączenia siatki odwracacza z anodą stopnia wejściowego. Zapewne wymogi stabilności, co źle świadczy o tym układzie.
Nie podoba mi się też nieduży opornik w ogonie. Lepsze byłoby tam źródło, albo nawet już te 82 kilo ze schematu Mullarda. Jednak z tą lampą jest to niemożliwe, bo byłyby za duże starty napięcia. Zostaje więc źródło na jakiejś mocarniejszej pentodzie napięciowej.

Pasmo układu Fergusona w otwartej pętli rzeczywiście nie jest imponujące (po zamknięciu jest płaskie w całym zakresie akustycznym) i będziemy z tym walczyć, ale nie w ten sposób, nie kosztem zniekształceń.
Pozdrawiam
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo
choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała
głowa
Awatar użytkownika
Marek7HBV
3125...6249 postów
3125...6249 postów
Posty: 4000
Rejestracja: wt, 1 grudnia 2015, 19:26

Re: Pentoda na źródło prądowe

Post autor: Marek7HBV »

Wiech pisze: sob, 30 marca 2019, 13:48 Dobrze by było jakoś porównać 2 układy inwertera np ten co proponujesz i taki jak niżej - ma małe zniekształcenia, duże wzmocnienie , jest tani na ogólnie dostępnych lampach.
Próbowałem na wykonanym wcześniej układzie i żródło prądowe jest nie do pokonania[może być na tranzystorze :D ]Na prymitywnym układzie uzyskałem amplitudę która wysteruje wszystko na EL34,praktycznie zero asymetrii napięć wyjściowych-37,3/37.3V-to 0,3 procenta!Tylko zniekształcenia nie mogę precyzyjnie ustalić no i szumy jakieś są[w zależności od jakości lamp] na oko zbyt duże. M.Gdyby to miał być wzmacniacz na EL84 to całość załatwiła by jedna ECC83 :lol: M.
Awatar użytkownika
Marek7HBV
3125...6249 postów
3125...6249 postów
Posty: 4000
Rejestracja: wt, 1 grudnia 2015, 19:26

Re: Pentoda na źródło prądowe

Post autor: Marek7HBV »

Mam czasu do woli,więc biorę bukwel i idę rżnąć laminat :lol: