W piwnicy szczęśliwie znalazłem kilkanaście probówek ze szkła sodowego. Dzięki temu wykonałem jeszcze jedną próbę, stosując tym razem fabryczny zielony luminofor do neonów.
Jakkolwiek lampa wygląda na mało skomplikowaną to jednak jest przy niej nieco roboty.
Pierw wydmuchuję bańkę na końcu rurki. Ta operacja często kończy mi się niepomyślnie, gdyż szkło bańki może być za cienkie. To stwarza ryzyko implozji przy pompowaniu. Z tego względu wolę dmuchać bańki mniejsze

.
Następnie bańka zostaje poluminoforowana.
Trzeba Wam wiedzieć, że stosuję dwie metody nakładania luminoforu, przy czym ostatnio przerzuciłem się na tą drugą.
Pierwsza polega na użyciu szklanych kulek do luminoforowania (stosowane powszechnie przez neoniarzy). Takie szklane kulki się kupuje, przemywa acetonem, etanolem itp., suszy i polewa lekko kleikiem do luminoforowania. Kleiku ma być tyle tylko, ażeby przyczepiały się do ścianek słoika, w którym kulki się szykuje. Po stuknięciu w słoik kulki muszą odpadać. Nieco takich kulek wsypuję do bańki i parę minut wstrząsam, tak, by kulki poszorowały powierzchnię bańki. Potem kulki wysypuję i wsypuję szczyptę luminoforu. Całością potrząsam tak, by luminofor pokrył powierzchnię bańki.
Niestety, przy wsypywaniu luminofor brudzi też ścianki rurki (podobnie jak kleik) i muszę potem watką z dimetyloketonem (acetonem) przemywać rurkę. Mimo to pyłek luminoforu zostaje.
Potem nad płomieniem wygrzewam bańkę, celem spalenia pozostałości kleiku. Wymaga to pewnego wyczucia, jest jednak konieczne, ażeby próżnia się nie pogarszała z powodu parowania skłądników kleiku.
Druga metoda luminoforowania polega na sporządzeniu nitrocelulozy poprzez nitrowanie papieru lub innych wyrobów celulozy mieszaniną stężonego kwasu azotowego i siarkowego (mieszanina nitrująca).
Następnie otrzymaną nitrocelulozę dokładnie płuczę w wodzie, potem w amoniaku 5% i znów dokładnie w wodzie. Po wysuszeniu produktu sporządzam roztwór nitrocelulozy w acetonie.
Sporządzam zawiesinę luminoforu w alkoholu 2-propylowym z dodatkiem niewielkim roztworu nitrocelulozy w dimetyloketonie.
Taką zawiesinę pipetą wkraplam do bańki. Na skutek sedymentacji luminofor pokrywa dość równomiernie denko bańki. Jest to więc metoda analogiczna jak stosowana przy produkcji kineskopów. Zaletą jest możliwość eliminacji zabrudzenia ścianki. Następnie należy rozpuszczalnikom dać odparować (nie dekantuję, bo się nei opłaca).
Po wyschnięciu bańkę trzeba ogrzewać, celem spalenia lepiku nitrocelulozowego.
Potem dotapia się elektrody. Ostatnio wykorzystuję w tym celu niesprawne lampy elektronowe (mam tego całą siatkę). Lampy ulegają stłuczeniu (novale), ale uzyskuję z podstawki elektrodę zatopioną w kawałku szkła. Grzejąc taką stłuczkę uzyskuję elektrodę w perełce ze szkła, którą mogę wtopić w moją przyszłą lampę CRT. Wtapianie wymaga jednak pewnej wprawy; niekiedy kończy się jednak pęknięciem

.
Gdy obie elektrody są już wtopione wyciągam rurkę, robiąc w tylnej części przewężenie. W tym miejscu nastapi odcięcie-zatopienie od "kanału próżniowego".
Lampa zostaje podłączona do próżni, podawane jest napięcie zasilające lampę. Jest to swoista próba szczelności. Jeśli wszystko jest dobrze i ekran świeci, to palnikiem nieco wygrzewam lampę i w końcu odtapiam. Na tym sporządzenie lampy się kończy.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.