Do czego ma sluzyc jakas kompensacja, co Ty chcesz mierzyc ?
Dwa podstawowe parametry
prawie każdej lampy elektronowej, emisję i transkonduktancję. Kompensacja służy do dokładnego pomiaru transkonduktancji.
No, chyba ze to jest tajemnica.
?
w dowolnych, zalozonych warunkach, w dowolnych czestotliwosciach.
Od tego mam generator.
Pamietaj, lepsze jest wrogiem dobrego. Im bardziej bedziesz udziwnial, tym gorzej na tym wyjdziesz.
Proponuję obejrzeć sobie budowę mierników lamp od połowy XX wieku, aż do końca ich produkcji, poczytać o działaniu, etc. Ja zawsze od tego zaczynam przy budowie jakiegoś urządzenia - od podpatrzenia jak to robili moi poprzednicy, cokolwiek lepiej znający tematykę ode mnie. Jeżeli chodzi o historyczne mierniki to są dwie szkoły: europejska i amerykańska, ja oczywiście postępuję zgodnie ze szkołą europejską.
W przyrządach amerykańskich pomiar
mutual conductance polegał w zasadzie na podłączeniu lampy w układzie wzmacniacza oporowego, podaniu na siatkę napięcia zmiennego i sprawdzenia co jest na wyjściu; czyli de facto zmierzeniu wzmocnienia lampy. I to, należy zaznaczyć, nie była funkcja we wszystkich miernikach, li tylko w tych lepszych, z wyższej półki. Większość tańszych mierników to tzw.
emission testers, gdzie pomiar polegał na zwarciu wszystkich siatek do anody, przyłożeniu niewielkiego napięcia zmiennego (zazwyczaj ok. 30 V) i sprawdzeniu emisji powstałej w ten sposób wirtualnej diody. Na skali takiego
wskaźnika, bo miernikiem nie sposób tego nazwać, umieszczano dwa pola - czerwone (replace) i zielone (good). Był to więc sprawdzian czysto jakościowy, a i nie do końca pewny.
Nie wiem jak Ciebie, ale mnie coś takiego nie zadowala.
Mierniki europejskie (ja szczególnie upodobałem sobie za wzór produkty firmy brytyjskiej AVO - polecam obejrzeć) charakteryzowały się tzw.
statycznym pomiarem transkonduktancji - bez podawania sygnału na siatkę. Nachylenie charakterystyki jest tu wyznaczane niemal z definicji - to znaczy jako stosunek przyrostu prądu anodowego do zmiany napięcia na siatce. Jako, że ta zmiana wynosi zwykle +1 V, to odczytany przyrost prądu anodowego jest co do wartości równy nachyleniu w tym punkcie. Jednak odnajdywanie tego za pomocą odejmowania względnie dużych wartości (rozdzielczość!) jest niedokładne, niewygodne i, jakby to ująć...
nieeleganckie. Dlatego po zmierzeniu emisji kompensuje się prąd anodowy aż do zera, schodząc coraz to na niższe zakresy miernika. Po ostatecznym skompensowaniu zwiększa się napięcie siatki skokowo o 1 V (odpowiednim przełącznikiem, albo wręcz przełącznikiem zakresów - co osobiście preferuję i odczytuje się wartość transkonduktancji, na odpowiednim (możliwie najniższym) zakresie.
Jest to metoda dokładna i elegancka, jedyne wady to odrobinę dłuższe badanie (kompensacja) i (ale tu już się czepiam) mierzenie raczej stosunku zmiany prądu do zmiany napięcia zamiast rzeczywistej transkonduktancji (dlatego wyżej napisałem
niemal z definicji). Gdybyśmy chcieli zmierzyć nachylenie
z definicji, należałoby badać wartość pochodnej prądu anodowego, dIa/dUs, a to wymagało by
ifinitezymalnie małej zmiany napięcia siatkowego, co z kolei jest trudne technicznie. Tak czy owak, jeżeli charakterystyka jest w miarę prostoliniowa te dwie wartości (rzeczywista pochodna i stosunek delta Ia/delta Us) pokrywają się.
Wiem ze byly gorsze od tych propagowanych na Triodzie, nie dawaly wykresow na oscyloskopie, ale za to umozliwialy pomiar lampy w dowolnych, zalozonych warunkach, w dowolnych czestotliwosciach.
Mój też nie daje wykresów na oscyloskopie, ale łatwo go do tego przystosować - specjalnie zostawiłem trzy dodatkowe wyprowadzenia (D1, D2, D3), które można za pomocą wybieraka połączyć z dowolnymi nóżkami lampy. Wystarczy dołożyć zewnętrzny układ
przemiatający - nie musi mieć on nawet osobnego zasilacza wysokonapięciowego, bo można skorzystać z lokalnego. W ten sposób
istnieje możliwość wykonania wykresu dowolnej rodziny charakterystyk. Piszę: istnieje, bo nie sądzę, abym z tego korzystał. Ale znowuż - wolę sobie,
niewielkim kosztem zostawić otwartą furtkę, Bóg raczy wiedzieć, kiedy się przyda. A co mnie kosztuje to
udziwnienie? Trzy zaciski laboratoryjne i trzy dodatkowe pozycje na przełącznikach + trochę kabli. A co to za różnica, czy się kupuje przełącznik 9 czy 12 pozycyjny...
Wracam do mojego testera, u mnie bedzie tylko 6 podstawek: 7 nog; octal; loktal; nowal; magnowal; 12 nog. Ponad to bedzie jedna przejsciowka z duodekal na uniwersalna podstawka kolkowa na lampy amerykanskie majace od 4 do 7 kolkow.
Tak jak pisałem, większość podstawek nie będzie intensywnie używana. Ale jeść nie proszą, więc lepiej jak są, niż jak ich nie ma.
Jestem ciekaw tej
uniwersalnej podstawki kołkowej na lampy amerykańskie mające od 4 do 7 kołków
. Nie mogę sobie jej wyobrazić. To jakaś większa plansza z tymi wszystkimi typami czy co?
Pozdrawiam!