Mój miernik lamp - budowa.

Układy półprzewodnikowe pełniące ważne funkcje pomocnicze w układach lampowych.

Moderatorzy: gsmok, tszczesn, Romekd, Einherjer, OTLamp

Awatar użytkownika
kubafant
2500...3124 posty
2500...3124 posty
Posty: 2899
Rejestracja: sob, 11 stycznia 2014, 20:11
Lokalizacja: Białystok

Re: Mój miernik lamp - budowa.

Post autor: kubafant »

Tak myślałem, że będą do tego jakieś przejściówki. Ale dlaczego akurat duodekal? Miałeś dobry dostęp do takich gniazdek i cokołów? Dla mnie to raczej egzotyczny system.

Mam pytanie do wszystkich czytających te słowa. Chodzi o rzecz praktyczną - mianowicie ustrój pomiarowy. Mam radziecki mikroamperomierz, duży i czytelny, ze zwierciadłem, galanto. Natomiast jest on wyskalowany do 100 uA i nie bardzo da się z tym cokolwiek zrobić: plastykowa obudowa jest sklejona jakimś uszczelniaczem, nie chcę tego psuć, zresztą z pewnością nie złożyłbym tego ponownie.
Mam też jakieś polskie ustroje, typu bakelitowego (to mi nawet bardziej odpowiada), natomiast te same problemy ze skalą.

Pytanie moje jest takie: czy ktoś z Was ma może duży, czytelny ustrój (najchętniej zwierciadlany) z podwójnym skalowaniem - 100 i 30? Bardzo mile widziana byłaby też dodatkowa skala nieliniowa do oporności. Pytam, bo wiem że bywały tego rodzaju ustroje jako zapasowe elementy do różnych mierników, może ktoś ma. Mi jak do tej pory nie udało się niczego takiego trafić.
Jak nic nie znajdę to zostanie mi zamontowanie tego ustroju 100 uA i przeliczanie, tudzież przeskalowanie jednego z tych ustrojów bakelitowych. Tam dostałbym się do skali, ale nie wiem jak to by było z dokładnością. Nie za dobrze lubię się z komputerami, może dałoby się to zrobić ręcznie?
Najwyżej zostanę przy tym 100 mikro i karkołomnych przeliczeniach :)
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo
choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała
głowa
Vic384
1250...1874 posty
1250...1874 posty
Posty: 1572
Rejestracja: śr, 22 lutego 2006, 05:06
Lokalizacja: Toronto

Re: Mój miernik lamp - budowa.

Post autor: Vic384 »

Czesc
Czemu duodekal ? Proste, mialem dostep do lamp i podstawek, wiec przywiozlem "zapasik".
Jesli chodzi o miernik, to ja zastosowalem miniwoltomierz LCD o zakresie 2V z dwoma bocznikami : 10 om i 100 om. Jako miliamperomierz obskakuje mi zakres 19.99mA oraz 199.9mA. Praktyczny najwiekszy spadek na mierniku jest dla EL84 i pradu 48mA wynosi 0.48V i nie ma to znaczenia dla anodowego 250V. Pomiar pradu jest z dokladnoscia lepsza od 1%. Jest zalezny od dokladnosci opornikow.
Chcac zastosowac miernik wskazowkowy musisz miec 5 bocznikow- zakresow : 3 mA; 10 mA; 30mA; 100mA oraz 300mA. Umozliwi Ci to pomiar pradu anodowego ECC83, czyli 0.8 mA oraz pradu nasycenia EL84 wynoszacego 170 mA, no i wszystkie posrednie wartosci. Dokladnosc pomiaru bedzie zalezna od dokladnosci bocznikow do Twojego miernika, ktore nie sa takie latwe do zrobienia.
Pozdrowienia
Awatar użytkownika
kubafant
2500...3124 posty
2500...3124 posty
Posty: 2899
Rejestracja: sob, 11 stycznia 2014, 20:11
Lokalizacja: Białystok

Re: Mój miernik lamp - budowa.

Post autor: kubafant »

Zdaję sobie z tego sprawę. Ze względu na zastosowane rozwiązanie kompensacji prądu anodowego do pomiaru transkonduktancji, boczniki będą połączone szeregowo, a miernik będzie włączany między ich "zimny" koniec (czyli de facto badaną elektrodę, A1, A2 albo E), a odpowiedni odczep na dzielniku (dla największego zakresu - tylko pierwszy bocznik, dla najmniejszego - cały szereg). Do tego samego odczepu będzie doprowadzane napięcie z zasilacza. Rezystory będą dobierane na zasadzie indywidualnych pomiarów, bez żadnych wygłupów z obliczaniem wartości, wyszukiwaniem i wstawianiem 0,0...001 % oporników. Wystarczy opornik odrobinę większy niż trzeba (zawyżony pomiar) i metodą prób i błędów dokładanie dużo większych oporników równolegle. Dwa, najdalej trzy zwykłe oporniki na zakres powinny załatwić sprawę powyżej rozdzielczości podziałki. Można też zamiast tych dobieranych rezystorów dać potencjometr montażowy, też dużo większy niż sam bocznik i nim wyregulować. Ale tu już będzie kłopot z zamontowaniem na przełączniku.
Tak czy owak same boczniki nie stanowią większego problemu, grunt to mieć dobrze skalibrowany miliamperomierz, żeby względem niego ustawiać zakresy.

Czytałem temat, gdzie jeden z Kolegów wykonywał nowe podziałki do starych mierników. Chciałbym to zrobić bez komputera, czy ma ktoś z Was doświadczenie w tym zakresie?
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo
choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała
głowa
Vic384
1250...1874 posty
1250...1874 posty
Posty: 1572
Rejestracja: śr, 22 lutego 2006, 05:06
Lokalizacja: Toronto

Re: Mój miernik lamp - budowa.

Post autor: Vic384 »

Czesc
Jeszcze raz ja: chce Ci pokazac jaka jest roznica w konstrukcjach z odczytem analogowym i cyfrowym.
Chcac mierzyc prad anodowy i S2 w pelnym zakresie pradow, potrzebujesz przelacznik obrotowy o 5 pozycjach plus 2 pozycje A / S2.
Do napiecia anodowego potrzebujesz jeden 4 pozycje po 100V i drugi 10 pozycji po 10V. Taki sam zestaw dla S2. Dla S1 potrzebne sa dwa po 10 pozycji. Jeden co 1V i drugi co 10V. W sumie 7 przelacznikow wielopozycyjnych. Trudno mi uwierzyc, ze bedzie latwa obsluga takiego testera.
W wersji "cyfrowej" kupujesz 3 woltomirze panelowe po 15 zl. Jeden ustawiony na 0.2V z opornikami 1 oraz 10 omow o dokladnosci 1%, bedzie miliamperomierzem o zakresach 20mA i 200mA. Drugi ustawiony na 500V do pomiaru napiecia Ua i S2. Trzeci ustawiony na 200V sluzy do pomiau S1. W efekcie koncowym zamiast 7 przelacznikow wielopozycyjnych, jest 3 potencjometry. Chyba takie cos jest latwiejsze w obsludze, a ponad to umozliwie ustawienie napiec z dokladnoscia 0.1 V.
Przemysl wiec konstrukcje swojego testera.
Pozdrowienia.
Awatar użytkownika
kubafant
2500...3124 posty
2500...3124 posty
Posty: 2899
Rejestracja: sob, 11 stycznia 2014, 20:11
Lokalizacja: Białystok

Re: Mój miernik lamp - budowa.

Post autor: kubafant »

Dziękuję za radę.

W moim przekonaniu skokowe przełączanie napięć zapewnia lepszą powtarzalność pomiarów niż każdorazowe ustawianie. Mierników cyfrowych nie lubię i nie wierzę ich wskazaniom. Jedyny miernik cyfrowy jakiego używam to V560 i jest to wyjątek, do jakiego się po prostu przyzwyczaiłem. A i to bardziej ufam analogowemu multimetrowi Tesla BM518, który jest moim podstawowym przyrządem.

Wcale nie uważam ponadto, żeby przełączniki z wygrawerowanymi wartościami były mniej wygodne czy trudniejsze w użytkowaniu niż każdorazowe nastawianie napięcia potencjometrem. Tu z kolei trzeba do każdego napięcia albo po dwa potencjometry (zgrubny i dokładny), albo potencjometr wieloobrotowy (drogi i niewygodny przy dużych zmianach).

Przełączników owszem będzie sporo. 9 wybieraków do komutowania odpowiednich połączeń nóżek z zasilaczami; jeden do żarzenia; po dwa do ustawiania napięć anody i ekranu; jeden do wybierania rodzaju pomiaru (w tym i A1, A2, E...); jeden do sprawdzania izolacji elektrod; jeden do zakresów miernika; jeden do włączania dodatkowej rezystancji w obwód ekranu (do badania magicznych oczek i stabilizatorów jarzeniowych); potencjometr 10 obrotowy ze skalą do ustawiania napięcia siatki w dwu zakresach do -20 i do -100 V; dwa potencjometry do kompensacji (zgrubny i dokładny); w sumie trzy potencjometry i 18 przełączników.
Połowę w starych miernikach (komutację) załatwiał bakelitowy wybierak z obrotowymi sekcjami; rzecz nie do dostania.
Do tego należy doliczyć ustrój (duży), neonówki "CIĄGŁOŚĆ WŁÓKNA", "SIEĆ", "PRZECIĄŻENIE", przyciski w rodzaju "PRÓŻNIA" itp., włącznik sieciowy i inne drobiazgi.
Możecie wierzyć lub nie, ale panel urządzenia będzie miał wymiary 360x210 :)
Pozdrawiam!

PS. Co do zakresów. U mnie będą takie: 300, 100, 30, 10, 3, 1, na mikroamperomierzu klasy 0,5. Pobij to dokładnością chińskiego woltomierzyka cyfrowego... :twisted:
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo
choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała
głowa
Vic384
1250...1874 posty
1250...1874 posty
Posty: 1572
Rejestracja: śr, 22 lutego 2006, 05:06
Lokalizacja: Toronto

Re: Mój miernik lamp - budowa.

Post autor: Vic384 »

Czesc
Chcesz zastosowac mikroamperomierz o czulosci 100uA. Taki przyrzad bedzie mial 100 dzialek , czyli 1 dzialka na 1 uA. Jezeli bedziesz patrzyl prostopadle na miernik, to moze bedziesz mial 0.5% na pelnym zakresie, ale na 1/3 zakresu bedzie to juz 1.5%, a jesli jeszcze popatrzysz troche z boku, to prawdziwa dokladnosc spadnie do 2 lub nawet 3%. Acha, taka dokladnosc masz szanse uzyskac, jesli boczniki beda wykonane z dokladnoscia lepsza od 0.1%. Tak naprawde, jak uzyskasz 2% w warunkach pracy, to bedziesz mial duzo szczescia.
Teraz jesli chodzi o woltomierze, to ja akurat stosuje firmy Datel o zakresie podstawowym 2V. Jesli chodzi o dokladnosc to 5 polaczonych rownolegle pokazalo ta sama wartosc napiecia na starej baterii, to znaczy 3 pokazaly 1.511 V, a 2 pozostale 1.512 V. Maja one mozliwosc korekcji, ale nie bede korygowal, blad 1mV na 1500mV, to nie jest blad warty uwagi.
Napisales, ze trzeba dwa potencjometry do ustawiania napiecia, Nie prawda. Ja stosuje jeden potencjometr firmy "AB Type J". Przy tarczce z podzialka o srednicy 4cm, dlugosc podzialki jest taka sama skala woltomierza analowego, wiec i rozdzielczosc jest taka sama. Przy ustawieniu "na kresce" 300V, blad nie przekracza 2V. Dla mnie jest to wystarczjaca dokladnosc. Zreszta , woltomierz o zakresie np:300V, ma dzialki po 3V. A wiec ?
Pozdrowienia
Awatar użytkownika
kubafant
2500...3124 posty
2500...3124 posty
Posty: 2899
Rejestracja: sob, 11 stycznia 2014, 20:11
Lokalizacja: Białystok

Re: Mój miernik lamp - budowa.

Post autor: kubafant »

Nie nawrócisz mnie na nowoczesność. Programowo nie znoszę techniki cyfrowej i koniec. Nie wierzę w wyniki pomiarów takich wynalazków, nawet jeśli tymczasem działają prawidłowo; są wrażliwsze na uszkodzenie; nie pokazują wiernie szybkich zmian wartości, a jeszcze szybszych nie pokazują wcale; trzeba się skupić żeby zobaczyć czy wskazania rosną czy maleją; mogę wymieniać i wymieniać. Niektórzy uznają ich wyższość, bo ich bożkiem jest nowoczesność i postęp. Może i mają rację - co im będę żałował - ale ja do nich nie należę.
No i dowód ostateczny na wyższość miernika analogowego - jest piękny. Trudno to samo powiedzieć o świecącym jaskrawymi kreskami kawałku plastyku.
Jezeli bedziesz patrzyl prostopadle na miernik, to moze bedziesz mial 0.5% na pelnym zakresie
Inaczej się tego nie robi. Nie jestem amatorem.
... ale na 1/3 zakresu bedzie to juz 1.5%
Miernika cyfrowego dotyczy to w takim samym stopniu, im mniejszy wynik względem zakresu odczytuje się z przyrządu, czyni się to z większym błędem. Także to akurat żadna wada ustroju wskazówkowego.
Acha, taka dokladnosc masz szanse uzyskac, jesli boczniki beda wykonane z dokladnoscia lepsza od 0.1%. Tak naprawde, jak uzyskasz 2% w warunkach pracy, to bedziesz mial duzo szczescia.
Nie sądzę aby to było prawdopodobne. Zważ, że ja nie muszę niczego robić z dokładnością do dziesiątych procenta, żeby rzeczywistość sprostała obliczeniom, po prostu wpinam się szeregowo z wzorcowym miernikiem i kalibruję, aż wskazówka dojedzie na ostatnią kreskę, dokładając równolegle duże oporniki albo obracając potencjometrem montażowym, zobaczymy na co się zdecyduję. A że z tyłu skali jest zwierciadło, nie będzie problemu z błędem paralaksy, wzrok mam dobry. Może jak ładnie poproszę to nawet udostępnią mi na Politechnice wysokiej jakości miernik do przeprowadzenia kalibracji.

Podsumowując, dobrej jakości miernik wskazówkowy nie musi ustępować nowoczesnym miernikom cyfrowym. Zastosowane przez Ciebie akurat trudno przegonić, bo mają aż 3,5 cyfry, a rozdzielczość odczytu w ustroju wychyłowym jest z definicji ograniczona, ale takie 3-2,5 cyfry to z palcem w nosie. Pardon, ze wskazówką na kresce :D
Napisales, ze trzeba dwa potencjometry do ustawiania napiecia, Nie prawda. Ja stosuje jeden potencjometr firmy "AB Type J".
Cóż, pewnie znowu kwestia jakości. Potencjometry "no-name", które mam nie dają dobrych wyników w takim zastosowaniu. Ścieżka ma za dużą ziarnistość i nie można ustawić precyzyjnie zadanej wartości. Stąd moje doświadczenie, że trzeba dwu potencjometrów.
Przy tarczce z podzialka o srednicy 4cm, dlugosc podzialki jest taka sama skala woltomierza analowego, wiec i rozdzielczosc jest taka sama. Przy ustawieniu "na kresce" 300V, blad nie przekracza 2V.
To tylko kolejne piękne świadectwo dane odczytowi analogowemu. Widzisz, nawet wykonana w domowych warunkach podziałka jest zdolna wykazać się błędem poniżej 1%. Co dopiero precyzyjny ustrój klasy laboratoryjnej.
Zreszta , woltomierz o zakresie np:300V, ma dzialki po 3V. A wiec ?
Tu akurat Kolega strzela kulą w płot, bo u mnie nie ma pomiaru napięcia. Miernik będzie pokazywał tylko prądy i transkonduktację, napięcie będzie ustawiane skokowo przełącznikami co 10 V, a dodatkowo wielokrotności 25. Dokładność jest praktycznie nieograniczona, bo diody Zenera można dobrać bardzo precyzyjnie; oczywiście przy większym prądzie napięcie przysiądzie odrobinę (wg. pomiarów kol. Romekd poniżej wolta przy zmianie prądu o 500 mA), ale to nieuniknione. U Kolegi natomiast napięcie spadnie 2 V na 200 mA choćby ze względu na sam bocznik, co u mnie będzie zredukowane do jakichś 100 mV, a mianowicie czułości ustroju.
A wiec ?
A więc bardzo miło mi się dyskutuje poznając racje Kolegi i przedstawiając swoje. :)
Jestem jednak zbyt zakamieniałą konserwą, żeby się udało mnie przekonać do nowoczesnych, świecących modułów.

Pozdrawiam!
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo
choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała
głowa
Vic384
1250...1874 posty
1250...1874 posty
Posty: 1572
Rejestracja: śr, 22 lutego 2006, 05:06
Lokalizacja: Toronto

Re: Mój miernik lamp - budowa.

Post autor: Vic384 »

Czesc
Kazdy ma swoje racje i preferencje. Ja nie lubie duzych obudow. Moje pudelko ma wymiary 210 x 150 x 70mm, a obok pomiarow takich jak Twoje, przez to, ze ma wbudowany generator, bedzie bedzie mozna testowac lampy w ukladzie praktycznym. Bedzie tylko slabszy zasilacz, bo na zarzenie przeznaczam 30W oraz na anodowe 45W czyli 300V / 150 mA.
Pozdrowienia
PS Tak przy okazji, to ile podstawek bedzies instalowal ?
Awatar użytkownika
kubafant
2500...3124 posty
2500...3124 posty
Posty: 2899
Rejestracja: sob, 11 stycznia 2014, 20:11
Lokalizacja: Białystok

Re: Mój miernik lamp - budowa.

Post autor: kubafant »

Ja nie lubie duzych obudow.
Cóż. Ja też ich nie lubię, jak przychodzi się postawić urządzenie gdzieś w warsztacie: na stole czy w regale. Ale układając wiązki, montując wszystko w środku, a potem kalibrując i - w miarę potrzeb - serwisując - mała obudowa to przekleństwo.
Obudowa mojego miernika zresztą nie będzie taka znowu duża - wymiary panelu podałem wcześniej, głębokości jeszcze nie ustalałem, ale też coś ok. 20-25 cm. Wąskim gardłem jest tu liczba organów zewnętrznych do zmieszczenia - niemal 20 przełączników obrotowych, duży ustrój, podstawki...
A propos.
Tak przy okazji, to ile podstawek bedzies instalowal ?
No, tu to mogę się pochwalić, że niemal wszystkie oprócz tych naprawdę historycznych. Nie wiem czy nie zapomnę tu czegoś, ale tak: bocznostykowa, bocznostykowa mała, stalowa, octal, loktal, 4-, 5-, 6- i 7-nóżkowa amerykańska, rimlock (dużo się natrudziłem, żeby ją zdobyć), noval, heptal, magnoval. Wychodzi, że 13, ale pewnie czegoś zapomniałem. Mam je przygotowane w kartoniku, także przy montażu nie zapomnę :)

Uprzedzę Cię: wiem, prawdopodobnie z niektórych ani razu nie skorzystam. Wychodzę tu jednak z założenia, że lepiej mieć szersze spektrum możliwości niż węższe. Zwłaszcza, że dołożenie każdej podstawki to koszt nie większy niż te kilka złotych, jednorazowy - trzeba zaznaczyć. Nie większy- bo niektóre wyszły mi darmo (miałem je w rupieciach).
W zasadzie to wystarczyłyby mi tylko te: octal, loktal, 5-nóżkowa amerykańska, noval, heptal. Ale tak to będzie mercedes wśród mierników :)

Jeszcze jedną podstawkę zależało mi żeby zainstalować, mianowicie loktal 9-nóżkowy (lampy typu EF50 itp.), ale po szeroko zakrojonych poszukiwaniach dałem sobie spokój.
Pozdrawiam!
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo
choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała
głowa
Awatar użytkownika
kubafant
2500...3124 posty
2500...3124 posty
Posty: 2899
Rejestracja: sob, 11 stycznia 2014, 20:11
Lokalizacja: Białystok

Re: Mój miernik lamp - budowa.

Post autor: kubafant »

Szanowni Koledzy, natrafiłem na kolejny problem przy projektowaniu miernika. Chodzi o ożenienie ze sobą układu kompensacji i samego miernika (zespołu boczników + ustroju). Miałem to wcześniej zaplanowane (koncepcyjnie, bez dokładnych obliczeń), ale gdy teraz usiadłem, aby policzyć wartości rezystorów, to się złapałem za głowę. Przy zaplanowanych zakresach i sposobie wprowadzenia kompensacji potrzeba by wytracać kilkadziesiąt woltów (przy różnym prądzie - największy zakres: 400 mA) na oporniku... Nie do pomyślenia.
Muszę zatem zmienić koncepcję kompensacji prądu anodowego. Przedstawię swoje pomysły i bardzo proszę o zaopiniowanie.

Pomysł pierwotny zakładał użycie szeregowo połączonych boczników (schemat 1.) i miernika włączanego między "zimny koniec" a odpowiedni odczep w tym szeregu. Ciekawa kombinacja pozwalająca na zastosowanie źródła napięcia jako organu kompensacyjnego, zamiast źródła prądowego - warunkiem prawidłowego działania jest tu bowiem utrzymywanie stałego spadku napięcia na boczniku, nie potrzeba więc regulacji prądu przy zmiennym obciążeniu (te jest niemal stałe - zależy w pewnym stopniu od położenia przełącznika). Tak czy owak nie sprawdzi się to dla przyjętych zakresów. Na najmniejszym (1,2 mA) bocznik (a więc cały szereg) musi mieć opór 200 omów.
Postanowiłem więc zerwać z tym pomysłem - bo jest to w gruncie rzeczy rozpasane marnotrawstwo - i to tylko po to, aby uciec od stosowania źródła prądowego; pozostały mi dwa konkurencyjne pomysły. A raczej jeden, ale drugi też podam, bo jest dość ciekawy.

Pierwszy to taki, aby dać zestaw niezależnych boczników, przyłączanych do ustroju wraz ze zmianą zakresu. W zasadzie to zazwyczaj tak się robi. I w zwykłym amperomierzu nie ma problemu, ale tu jest ta nieszczęsna kompensacja. Konieczne jest źródło prądowe, ale takie porządne - żeby przy zmianie zakresu nie zmieniał się ustawiony prąd. Widzę tu pewien problem - z konstrukcją tego źródła. Jedyne co przychodzi mi na myśl to LM317 i potencjometr między nóżką ADJ a OUT. Nie wiem jak z jakością takiego źródła, przypuszczam że niezbyt różowo.

Drugi pomysł (schemat 2.) całkowicie rezygnuje z instytucji kompensacji i mierzy transkonduktancję na sposób amerykański. Nie wiem jak oni to tam u siebie dokładnie realizują, ale pomysł jest taki: w anodzie lampy wpinamy rezystor, np. 10 omów. Do tego rezystora dołączamy, poprzez kondensator i mostek miernik, oczywiście z odpowiednimi posobnikami do zmiany zakresu. Na siatkę podajemy np. 1 V o częstotliwości 10 kHz.
Tego raczej nie zastosuję, bo jest to o wiele bardziej skomplikowane i jak przypuszczam trudniejsze do skalibrowania. Podaję dla porządku.

Jednym z problemów z LM317 jest to, że nie da się regulować prądu od 0. Pomyślałem, że potencjometr kompensacji wstępnej mogę dać z wyłącznikiem i w ten sposób zaczynać od zera. Ale znowuż jeśli kompensacja ma działać od bardzo małych prądów (powiedzmy od 0,5 mA - żeby badać ECC83 i podobne), trzeba by dać dużej wartości potencjometr, np. 2,2 k. Ciekawe czy to się spodoba układowi - z tego co widziałem w nocie katalogowej, on ma jakieś minimalne obciążenie...
Schemat 3.
DSC03485.JPG
Pozdrawiam!
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo
choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała
głowa
Vic384
1250...1874 posty
1250...1874 posty
Posty: 1572
Rejestracja: śr, 22 lutego 2006, 05:06
Lokalizacja: Toronto

Re: Mój miernik lamp - budowa.

Post autor: Vic384 »

Czesc
Do czego ma sluzyc jakas kompensacja, co Ty chcesz mierzyc ? No, chyba ze to jest tajemnica.
Zrobilem w swoim zyciu nie jeden miernik-tester i nie trzeba bylo jakiejs kompensacji. Wiem ze byly gorsze od tych propagowanych na Triodzie, nie dawaly wykresow na oscyloskopie, ale za to umozliwialy pomiar lampy w dowolnych, zalozonych warunkach, w dowolnych czestotliwosciach.
Pamietaj, lepsze jest wrogiem dobrego. Im bardziej bedziesz udziwnial, tym gorzej na tym wyjdziesz.
Wracam do mojego testera, u mnie bedzie tylko 6 podstawek: 7 nog; octal; loktal; nowal; magnowal; 12 nog. Ponad to bedzie jedna przejsciowka z duodekal na uniwersalna podstawka kolkowa na lampy amerykanskie majace od 4 do 7 kolkow.
Pozdrowienia
Awatar użytkownika
kubafant
2500...3124 posty
2500...3124 posty
Posty: 2899
Rejestracja: sob, 11 stycznia 2014, 20:11
Lokalizacja: Białystok

Re: Mój miernik lamp - budowa.

Post autor: kubafant »

Do czego ma sluzyc jakas kompensacja, co Ty chcesz mierzyc ?
Dwa podstawowe parametry prawie każdej lampy elektronowej, emisję i transkonduktancję. Kompensacja służy do dokładnego pomiaru transkonduktancji.
No, chyba ze to jest tajemnica.
?
w dowolnych, zalozonych warunkach, w dowolnych czestotliwosciach.
Od tego mam generator.
Pamietaj, lepsze jest wrogiem dobrego. Im bardziej bedziesz udziwnial, tym gorzej na tym wyjdziesz.
Proponuję obejrzeć sobie budowę mierników lamp od połowy XX wieku, aż do końca ich produkcji, poczytać o działaniu, etc. Ja zawsze od tego zaczynam przy budowie jakiegoś urządzenia - od podpatrzenia jak to robili moi poprzednicy, cokolwiek lepiej znający tematykę ode mnie. Jeżeli chodzi o historyczne mierniki to są dwie szkoły: europejska i amerykańska, ja oczywiście postępuję zgodnie ze szkołą europejską.
W przyrządach amerykańskich pomiar mutual conductance polegał w zasadzie na podłączeniu lampy w układzie wzmacniacza oporowego, podaniu na siatkę napięcia zmiennego i sprawdzenia co jest na wyjściu; czyli de facto zmierzeniu wzmocnienia lampy. I to, należy zaznaczyć, nie była funkcja we wszystkich miernikach, li tylko w tych lepszych, z wyższej półki. Większość tańszych mierników to tzw. emission testers, gdzie pomiar polegał na zwarciu wszystkich siatek do anody, przyłożeniu niewielkiego napięcia zmiennego (zazwyczaj ok. 30 V) i sprawdzeniu emisji powstałej w ten sposób wirtualnej diody. Na skali takiego wskaźnika, bo miernikiem nie sposób tego nazwać, umieszczano dwa pola - czerwone (replace) i zielone (good). Był to więc sprawdzian czysto jakościowy, a i nie do końca pewny.
Nie wiem jak Ciebie, ale mnie coś takiego nie zadowala.

Mierniki europejskie (ja szczególnie upodobałem sobie za wzór produkty firmy brytyjskiej AVO - polecam obejrzeć) charakteryzowały się tzw. statycznym pomiarem transkonduktancji - bez podawania sygnału na siatkę. Nachylenie charakterystyki jest tu wyznaczane niemal z definicji - to znaczy jako stosunek przyrostu prądu anodowego do zmiany napięcia na siatce. Jako, że ta zmiana wynosi zwykle +1 V, to odczytany przyrost prądu anodowego jest co do wartości równy nachyleniu w tym punkcie. Jednak odnajdywanie tego za pomocą odejmowania względnie dużych wartości (rozdzielczość!) jest niedokładne, niewygodne i, jakby to ująć... nieeleganckie. Dlatego po zmierzeniu emisji kompensuje się prąd anodowy aż do zera, schodząc coraz to na niższe zakresy miernika. Po ostatecznym skompensowaniu zwiększa się napięcie siatki skokowo o 1 V (odpowiednim przełącznikiem, albo wręcz przełącznikiem zakresów - co osobiście preferuję i odczytuje się wartość transkonduktancji, na odpowiednim (możliwie najniższym) zakresie.
Jest to metoda dokładna i elegancka, jedyne wady to odrobinę dłuższe badanie (kompensacja) i (ale tu już się czepiam) mierzenie raczej stosunku zmiany prądu do zmiany napięcia zamiast rzeczywistej transkonduktancji (dlatego wyżej napisałem niemal z definicji). Gdybyśmy chcieli zmierzyć nachylenie z definicji, należałoby badać wartość pochodnej prądu anodowego, dIa/dUs, a to wymagało by ifinitezymalnie małej zmiany napięcia siatkowego, co z kolei jest trudne technicznie. Tak czy owak, jeżeli charakterystyka jest w miarę prostoliniowa te dwie wartości (rzeczywista pochodna i stosunek delta Ia/delta Us) pokrywają się.
Wiem ze byly gorsze od tych propagowanych na Triodzie, nie dawaly wykresow na oscyloskopie, ale za to umozliwialy pomiar lampy w dowolnych, zalozonych warunkach, w dowolnych czestotliwosciach.
Mój też nie daje wykresów na oscyloskopie, ale łatwo go do tego przystosować - specjalnie zostawiłem trzy dodatkowe wyprowadzenia (D1, D2, D3), które można za pomocą wybieraka połączyć z dowolnymi nóżkami lampy. Wystarczy dołożyć zewnętrzny układ przemiatający - nie musi mieć on nawet osobnego zasilacza wysokonapięciowego, bo można skorzystać z lokalnego. W ten sposób istnieje możliwość wykonania wykresu dowolnej rodziny charakterystyk. Piszę: istnieje, bo nie sądzę, abym z tego korzystał. Ale znowuż - wolę sobie, niewielkim kosztem zostawić otwartą furtkę, Bóg raczy wiedzieć, kiedy się przyda. A co mnie kosztuje to udziwnienie? Trzy zaciski laboratoryjne i trzy dodatkowe pozycje na przełącznikach + trochę kabli. A co to za różnica, czy się kupuje przełącznik 9 czy 12 pozycyjny...
Wracam do mojego testera, u mnie bedzie tylko 6 podstawek: 7 nog; octal; loktal; nowal; magnowal; 12 nog. Ponad to bedzie jedna przejsciowka z duodekal na uniwersalna podstawka kolkowa na lampy amerykanskie majace od 4 do 7 kolkow.
Tak jak pisałem, większość podstawek nie będzie intensywnie używana. Ale jeść nie proszą, więc lepiej jak są, niż jak ich nie ma.
Jestem ciekaw tej
uniwersalnej podstawki kołkowej na lampy amerykańskie mające od 4 do 7 kołków
. Nie mogę sobie jej wyobrazić. To jakaś większa plansza z tymi wszystkimi typami czy co?

Pozdrawiam!
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo
choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała
głowa
Vic384
1250...1874 posty
1250...1874 posty
Posty: 1572
Rejestracja: śr, 22 lutego 2006, 05:06
Lokalizacja: Toronto

Re: Mój miernik lamp - budowa.

Post autor: Vic384 »

Czesc
Ta podstawka, na pierwszy rzut oka, wyglada jak troche wieksza podstawka octal, ktora ktos dla zabawy, podziurawil.
Wracajac do testera: nigdy nie rozwazalem pomiaru w ukladzie diody. Glownie dlatego, ze kazda firma robiaca testery miala inne napiecia testowe. Mam dane dla okolo 30 typow lamp RCA, popularnych w latach przedwojennych i zaraz po wojnie i mieszcza sie one w zakresie od 10V do 97V. Znalazlem tylko jedna publikacje na temat tych napiec, a i to jako przyklad.
Kazdy moj tester umozliwial pomiar nachylenia oraz wzmocnienia przy dowolnym pradzie anodowym. Ostatni, jeszcze nie dokonczony, ma przygotowany miliamperomierz dla anody o dokladnosci 0.01mA i woltomierz o rozdzielczosci 0.01V, do pomiaru napiecia na S1.
Pozdrowienia
Awatar użytkownika
kubafant
2500...3124 posty
2500...3124 posty
Posty: 2899
Rejestracja: sob, 11 stycznia 2014, 20:11
Lokalizacja: Białystok

Re: Mój miernik lamp - budowa.

Post autor: kubafant »

Kazdy moj tester umozliwial pomiar nachylenia [...] przy dowolnym pradzie anodowym.
W jaki sposób?
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo
choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała
głowa
Vic384
1250...1874 posty
1250...1874 posty
Posty: 1572
Rejestracja: śr, 22 lutego 2006, 05:06
Lokalizacja: Toronto

Re: Mój miernik lamp - budowa.

Post autor: Vic384 »

Czesc
Bardzo prosto. Zakladam, ze bede mierzyl nachylenie lampy np: EL86 przy napieciu 170V i pradzie 50mA. Ustawiam napiecie na 170V, nastepnie ustawiam prad anodowy na 50mA napieciem ujemnym na S1, zczytuje wartosc napiecia na S1, nastepnie zmieniam to napiecie o 1V, a roznica pradow anodowych da mi nachylenie. Przy lampach "niskopradowych" jak np: ECC83, zmieniam napiecie o 0.1V, a roznice pradow mnoze razy dziesiec.
Nastepna sprawa, To co ja osiagne dwoma potencjometrami, Ty nie osiagniesz za pomoca siedmiu wielopozycyjnych przelacznikow obrotowych, a i tak bedziesz mial mniejsza dokladnosc, bo np: skok Twojego napiecia ujemnego jest 0.1V, a u mnie moge je ustawiac z dokladnoscia 0.01V.
Ostatnia sprawa to ergonomia i latwosc obslugi : u mnie jeden pomiar nie zajmuje wiecej jak 5 sekund, 15 z czekaniem na nagrzanie lampy. Ile u Ciebie zajmie samo ustawianie wszystkich przelacznikow ?
Pozdrowienia