Jasiu pisze:
W opisie tej maszyny napisali, że przetwarza z 30 klatek/s (standard amerykański TV) na 24 klatki/s (standard filmowy).
OK, to raczej pracuje w 30 kl/s. I projektor i kamera w telerekordingu to urządzenia bardzo specjalne, budowane specjalnie to tego celu i zrobienie konwersji liczby klatek na sekundę (baaaardzo nietrywialne zadanie) nie jest potrzebne. Zwłaszcza do rejestracji materiałów telewizyjnych w celu póżniejszego odtworzenia ich spowrotem do postaci sygnału TV.
Jasiu pisze:W opisie projektorów telekina (też potężne maszyny), że przeprowadzają operację odwrotną.
A tam potężne. Zdziwiłbyś się jakie małe jest współczesne telekino. A stare (dajmy na to początek lat 90-tych) jest wysokie na 42U i mniej więcej na tyle szerokie (plus magnetofon).
Jasiu pisze:Wygląda na to, że taśma telerecordingowa w amerykańskim wydaniu nadawała się do wyświetlania za pomocą normalnego projektora kinowego.
Bez sensu - po co? Chyba, że była to specjalna maszyna do konwersji TV -> kino, bo do celów czysto telewizyjnych jest to zbędne.
Jasiu pisze:Z naszą chyba też tak było? Zresztą telekino musi i tak umieć przeprowadzić taką operację. Czy może u nas się po prostu ignoruje różnicę pomiędzy 24 i 25 klatkami na sekundę?
Owszem - film pracuje w prędkości 25 klatek na sekundę. W sumie nie wiem jak sobie radzą w krajach o częstotliwości obazów 30Hz, bo tu różnica jest już poważna. Dziś bez problemu można spowolnić cyfrowo, ale jeszcze 20 lat temu nie było to takie proste, a 30 lat temu bardzo skomplikowane. Konwersja szybkości klatek o liczbę ułamkową (czyli inaczej niż n lub 1/n razy) jest trudna, pogarsza jakość sygnału i ngdy nie daje dobrych efektów.