Koniec ery krzemu?

Internet to prawdziwa skarbnica lampowej wiedzy. Znalazłeś ciekawą stronę tematyczną? Tutaj możesz przekazać innym informację o jej adresie i zawartości.

Moderatorzy: gsmok, tszczesn, Romekd

Awatar użytkownika
AZ12
3125...6249 postów
3125...6249 postów
Posty: 5487
Rejestracja: ndz, 6 kwietnia 2008, 15:41
Lokalizacja: 83-130 Pelplin

Re: Koniec ery krzemu?

Post autor: AZ12 »

Witam
Romekd pisze: ndz, 10 sierpnia 2025, 08:58Wbrew temu co większość z nasz sądzi, ówczesne kondensatory z reguły wcale nie miały dużej rezystancji szeregowej. Ich rozmiary były spore, folia aluminiowa była w nich gruba, więc miała niską rezystancję, a elektrolitu nie było jedynie na styk, by separator był zaledwie wilgotny, a elektrolit występował w nich często w sporym nadmiarze i po otworzeniu kondensatora często można go było z kondensatora wylewać. Kondensatory te mogły mieć gorszą (w znaczeniu wyższą) szeregową indukcyjność z racji na swoje wymiary i budowę, lecz przy częstotliwości 100 Hz nie miało to jeszcze znaczenia.
Po wyjęciu gumowego korka z dużego kondensatora Elwa mógł się elektrolit wylać. Dzisiaj produkcja takich elementów nawet w Chinach by była nieopłacalna bo np: zasilacz impulsowy z takimi elementami byłby duży, ciężki i... drogi.
Romekd pisze: ndz, 10 sierpnia 2025, 08:58To co w tamtym projekcie z "Radioamatora i Krótkofalowca" z roku 1973 mogło znacznie ograniczać wartość prądu, to użyty transformatorek dzwonkowy, który był wykonany w taki sposób, by wytrzymywać nawet pełne i utrzymujące się dłużej zwarcia na wyjściu, czyli nawinięty był nadmiarowo pod względem ilości zwojów, a poza tym uzwojenie pierwotne i wtórne były nawinięte obok siebie, a nie jedno na drugim, co zwiększało indukcyjność rozproszenia i powodowało niższy prąd zwarcia niż w sytuacji gdyby transformator ten był zaprojektowany na otrzymywanie największej możliwej mocy, którą dałoby się przenieść przy wykorzystaniu tego samego rdzenia...
Transformatory dzwonkowe na początku lat 70 były jednymi z masowo produkowanych o małej mocy o niskim napięciu wyjściowym, stąd też popularność w projektach z tamtych czasów.
Ratujmy stare tranzystory!
Awatar użytkownika
Szrot majster
1875...2499 postów
1875...2499 postów
Posty: 2428
Rejestracja: śr, 12 listopada 2003, 15:57
Lokalizacja: Dolna Grupa(wioska)

Re: Koniec ery krzemu?

Post autor: Szrot majster »

Romekd pisze: ndz, 10 sierpnia 2025, 09:22 Ja drugą połowę lat 70., a już zwłaszcza lata 80. pamiętam zupełnie inaczej. Były owszem pewne problemy z dostępnością wielu półprzewodników i by dany projekt móc zrealizować należało różne sklepy elektroniczne odwiedzić wielokrotnie, ale nie było aż tak źle, jak to opisujesz... :shock: W latach 70. były już magnetofony kasetowe, jak choćby MK-125 (1971), MK-122 (1972), MK-121 (1973) i były serwisy, mające niezbędne podzespoły do dokonania naprawy tego co było na rynku. Jeśli miało się kogoś znajomego w takim serwisie (a chcieć, to móc, choć jak opisujesz Ty miałeś z tym większe problemy :( ) dało się zdobyć pewne podzespoły, choć przyznaję, że ich ceny jak na dzieciaka, którym wtedy byłem, były bardzo bardzo wysokie. Jakoś jednak trzeba było sobie radzić, więc już w szkole podstawowej (w średniej było jeszcze łatwiej) potrafiłem sobie niezbędne rzeczy
zdobyć. Poza tym nie dostrzegałem opisanych przez Ciebie problemów z jakością ówczesnych diod Zenera. Te wcześniejsze, montowane jeszcze w obudowach jak te stosowane w tranzystorach, potrafiły być bardzo delikatne i nie wytrzymywały większych prądów nawet krótkotrwale, gdyż upalał się w nich cienki drucik, łączący wyprowadzenie ze strukturą. Ale nigdy nie doświadczyłem aż takich problemów, jakie Ty, moim zdaniem, próbujesz nam wyolbrzymiać.
Witam!
Może stare półprzewodniki padają ze starości, tego nie wiem ale rozwarstwione obudowy TO-220 w różnych wyrobach CEMI widziałem już za dzieciaka jak rozbierałem złomowane sprzęty RTV.
Ale dużo było elementów wadliwych, kondensatory 33nF przy UL1211 czy tandetne dekodery stereo UL1621, których część się potwornie grzeje aż laminat pod nimi ciemnieje.
Trafiłem też na głowicę radia NAREW, która nie chciała pójść wyżej niż 100MHz, po wymianie tranzystorów na BF241 pięknie osiągnąłem pełne pasmo 88-108MHz.
A ja się w latach 90-tych chciałem zajmować elektroniką, tylko ojciec decydował o wydatkach i na poważnie to coś zacząłem jako blisko 40-latek, choć już coś grzebałem 25 lat temu.
A w latach 90-tych kit JABEL/NORD ELEKTRONIK to był spory wydatek, nie miałem często mieć okazji zlutować czegoś i ta awantura jak nie wyszło a NORD ELEKTRONIK słynął z bubli.
Nie było drukarek laserowych za 200-500zł, nadsiarczanu sodu, wierteł z węglika spiekanego po 15zł za komplet......komputer mieli burżuje a internetu to nikt nie miał.
A dziś stosunek zarobków czy rent do cen tych elementów jest zupełnie inny i jak ktoś nie przepieprza kasy, nie pali papierosów, to go stać na taką zabawę.
A różnego badziewia chińskiego też jest sporo, kiedyś generator czy oscyloskop kosztowały tyle, co kolorowy telewizor a dziś generator kosztuje 50-200zł a mini oscyloskop cyfrowy DSO153 kosztuje 200zł, nie trzeba też lutować lutownicą transformatorową czy używać miernika UM-3, na który nie mogłem liczyć jako nastolatek, gdy dostałem rentę to kupiłem klon DT830 z buzzerem i to niejeden, bo są one tandetne.
Reasumując dzisiejsi 40-50 latkowie nie mieli lżej w hobby niż 60-70 latkowie
Awatar użytkownika
Romekd
moderator
Posty: 7158
Rejestracja: pt, 11 kwietnia 2003, 23:47
Lokalizacja: Zawiercie

Re: Koniec ery krzemu?

Post autor: Romekd »

Szrot majster pisze: pn, 11 sierpnia 2025, 17:21 Może stare półprzewodniki padają ze starości, tego nie wiem ale rozwarstwione obudowy TO-220 w różnych wyrobach CEMI widziałem już za dzieciaka jak rozbierałem złomowane sprzęty RTV.
To fakt, jakość obudów polskich elementów produkowanych przez CEMI bywała różna. Pamiętam, że mocne wyginanie doprowadzeń w niektórych tranzystorach z serii BD135...BD140, czy identycznych pod względem zastosowanej obudowy (TO-126/SOT-32/TO-225AA) diodach Zenera serii BZP650 potrafiło niekiedy doprowadzić do ich wykruszenia się z obudowy lub jej pęknięcia. Trzeba było zachować pewną ostrożność, choć elementy produkowane w tych samych obudowach przez firmy zachodnie wydawały się pod tym względem bardzo wytrzymałe, wręcz "pancerne" i można było wyrwać w nich doprowadzenie przy samej obudowie bez jej uszkodzenia... Polskie tranzystory w obudowach TO-92 też czasami były gorsze pod względem trwałości obudowy od tych w tranzystorach produkcji zachodniej, gdzie obudowa była twardsza (miała połysk, gdy nasze były często matowe i bardziej kruche) i była bardziej wytrzymała. Poza tym w tych polskich małych tranzystorach srebro ze srebrzonych wyprowadzeń potrafiło migrować po obudowie, doprowadzając czasami do powstania upływności lub zwarcia. Dotyczyło to elementów ze srebrzonymi wyprowadzeniami w obudowach z matowego (jakby porowatego) tworzywa w kolorze szarym lub zielonkawym, z opisem symbolu zredukowanym do samych tylko cyferek lub jednak literki i cyfr... Poniżej nasze diody BAP811 (te ze złoconymi wyprowadzeniami były nieco lepsze od tych ze srebrzonymi; a tak w ogóle to diody te pod względem szumu to była istna katastrofa - niektóre potrafią generować szum w paśmie akustycznym na poziomie dziesiątek lub nawet setek mikrowoltów, a dwie lub trzy szeregowo połączone 1N4148 (o podobnym działaniu) generują w tym samym paśmie i prądzie przewodzonym mały ułamek mikrowolta...)
BAP811.jpg

Szrot majster pisze: pn, 11 sierpnia 2025, 17:21 Ale dużo było elementów wadliwych, kondensatory 33nF przy UL1211 czy tandetne dekodery stereo UL1621, których część się potwornie grzeje aż laminat pod nimi ciemnieje.
Winę za częstsze dostawanie zwarć lub upływności w tych kondensatorach, szczególnie w warunkach podniesionej wilgotności powietrza, odpowiadał sposób wykonywania okładzin, które pokrywały całe większe powierzchnię dielektryka, przez co odstęp między zewnętrznymi krawędziami elektrod był bardzo mały i tam często dochodziło do zwarć... No cóż, taka była technologia ich produkcji, choć jak pamiętam ferroceramiczne kondensatory rurkowe (takie szare, pionowe, o pojemności kilkudziesięciu nanofaradów, stosowane w starszych odbiornikach) też dostawały zwarć na końcach okładzin, przez co niektórzy partacze, zamiast je wymienić, obłamywali zewnętrzny koniec rurki...).
Szrot majster pisze: pn, 11 sierpnia 2025, 17:21 Trafiłem też na głowicę radia NAREW, która nie chciała pójść wyżej niż 100MHz, po wymianie tranzystorów na BF241 pięknie osiągnąłem pełne pasmo 88-108MHz.
Czasem nie trzeba było zmieniać tranzystora na inny, a dobrać korzystniejszy punkt jego pracy. Ja w każdym razie nie miałem takich przypadków, choć w latach 90. przestrajałem dużą ilość polskich odbiorników i zawsze udawało się jakoś zmusić tranzystor do pracy na nowym zakresie częstotliwości.
Szrot majster pisze: pn, 11 sierpnia 2025, 17:21 A ja się w latach 90-tych chciałem zajmować elektroniką, tylko ojciec decydował o wydatkach i na poważnie to coś zacząłem jako blisko 40-latek, choć już coś grzebałem 25 lat temu.
A w latach 90-tych kit JABEL/NORD ELEKTRONIK to był spory wydatek, nie miałem często mieć okazji zlutować czegoś i ta awantura jak nie wyszło a NORD ELEKTRONIK słynął z bubli.
Nie było drukarek laserowych za 200-500zł, nadsiarczanu sodu, wierteł z węglika spiekanego po 15zł za komplet......komputer mieli burżuje a internetu to nikt nie miał.
W tamtych czasach nie składałem tych gotowych zestawów. Z kolegami w klubie opracowywaliśmy własne płytki. Pamiętam też, że w młodości korzystałem z dentystycznych frezów (najczęściej z końcówką w kształcie małej "kulki") i wierteł do zębów, a wcześniej, jeszcze w dzieciństwie, potrafiłem wiercić otwory w płytkach nawet odpowiednio zaostrzonym i zahartowanym końcem małego gwoździa... Zapał i determinacja powodowały, że szukało się wszelkich możliwych sposobów by coś samemu zmajstrować... :wink:

Pozdrawiam
Romek
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
α β Σ Φ  Ω  μ π °C ± √ ² < ≤ ≥ > ^ Δ − ∞ α β γ ρ . . . .