Masz rację Sławku.
Niestety masz rację...
Jeszcze jedna rzecz mnie załamuje tutaj. Otóż, żeby jakiś naukowiec
Polak, był zauważony w Polsce. On musi być co najmniej "mistrzem świata".
Musi wnieść niezaprzeczalny wkład, kamień milowy i to w dziedzinie, która
akurat w danym okresie jest popularna.
Inaczej - nie zasługuje na popularyzowanie jego imienia w kraju...
"Zwykli" naukowcy, którzy zrobili coś dla rozwoju ludzkości nie są "naszą" dumą.
Zbyt "cienkie bolki" jak na aspiracje tak wielkiego kraju

Ot choćby taki przykład. Maria Curie - owszem polska noblistka.
Mimo, że Polska podówczas nie istniała. To jednak znajdziemy niezaprzeczalne dowody
( co najmniej jeden dowód - Polon ) ze manifestowała przynależność do narodu polskiego.
A co z jej współpracownikami ?
Wspomniana już Jadwiga Shmidt ( kobiet w fizyce i chemii nie było tak wiele )
Czy cała dynastia Danyszów...
Jak Kazimierz Danysz ( syn Jana Danysza i ojciec Mariana Danysza ) był
asystentem Marii Curie. I co z tego, że urodził się we Francji ?
Dla każdego kto zna jego biografię, nie ma cienia wątpliwości do jakiego narodu
czuł się przypisany.
Podobnie z Czochralskim... Gdyby nie rozwój półprzewodników, to kto wie, czy byłby zrehabilitowany...
Bardzo dziwnie kształtują tą naszą "tożsamość narodową" moim zdaniem.
Ech...