

Myślę, że należy poczekać na następne wyniki pomiarów Kolegi Romka i w między czasie posłuchać ulubionej muzyki na sprzęcie którym dysponujemy.
Pozdrawiam.
Moderatorzy: gsmok, tszczesn, Romekd, Einherjer, OTLamp
Całkiem możliwe że tak wygląda, ale wzmacniacz jest przede wszystkim po to żeby grać. Obstawiałbym w ciemno (a co dopiero po zapoznaniu się z wynikami pomiarów Kol. Romka) że o ile tylko nie popełniłeś rażącego babola, to Twój wzmacniacz gra nieporównanie lepiej niż jakikolwiek wzmacniacz na tych samych dwóch EL84 w połączeniu równoległym SE, nawet gdyby wstawić go w obudowę której koszt wielokrotnie przewyższyłby koszt elementów faktycznie tworzących wzmacniacz. A gdybyś tak jeszcze mógł sobie pozwolić na transformator toroidalny PP ważący 4,5kg, to już niebo a ziemia...
Przemku, w prawie wszystkich przedstawionych przeze mnie pomiarach transformator włączony był po stronie pierwotnej przez rezystor 2,5 kΩ, a uzwojenie wtórne obciążone było rezystorem 8 Ω. Jedynie zabawy z szukaniem częstotliwości rezonansowych wykonywałem przy sprzęgnięciu uzwojenia wtórnego (8 Ω) z generatorem przez rezystor szeregowy 10 kΩ i z pozostawionym niepodłączonym uzwojeniem pierwotnym. W tym ostatnim przypadku miliwoltomierz i oscyloskop podłączałem do uzwojenia nie bezpośrednio, ale przez małą pojemność sprzęgającą (był to nakręcony na wyprowadzenie A drucik w izolacji, więc pojemność wynosiła w tym przypadku pojedyncze pikofarady...). To oczywiście obciążenie zbliżone do tego jakie panuje we wzmacniaczu, gdy lampy pracują w połączeniu triodowym. Dla połączenia UL i typowego "pentodowego" należałoby zmontować układ ze zmienionymi wartościami elementów po stronie uzwojenia pierwotnego. W rzeczywistym wzmacniaczu na parametry końcowe ogromny wpływ wywierała będzie jeszcze pętla ujemnego sprzężenia zwrotnego, dzięki której spadną zniekształcenia nieliniowe generowane przez transformator, ale dojdą te generowane przez lampy.przemak pisze: ↑pt, 18 stycznia 2019, 14:31 Mam pytanie, chyba istotne, a nie znalazłem nigdzie informacji o torze pomiarowym. Generalnie transformatory z obu stron powinny być odpowiednio obciążone, a transformator pracujący z pentodą siłą rzeczy przystosowany jest do pracy z dużą impedancją źródła. Pomiary wzmacniaczem półprzewodnikowym powinny IMO to uwzględniać.
A to OK, czyli dobrze
Może głupie pytanie, ale uwzględniłeś przesunięcia fazowe napięcia na uzwojeniu i oporniku?Romekd pisze: ↑pt, 18 stycznia 2019, 14:01 Ja na początku próbowałem określić indukcyjność uzwojenia metodą techniczną, dla pięciu niskich częstotliwości. Wybrałem: 10 Hz, 20 Hz, 30 Hz, 40 Hz, 50 Hz oraz 100 Hz (założyłem, że taką częstotliwość mógł przyjąć producent transformatora). Na wejście transformatora (wyprowadzenie A) podałem sygnał z generatora o wartości napięcia 5 V (rms), a od strony masy (wyprowadzenie +U) włączyłem rezystor 10 Ω, na zaciskach którego miliwoltomierzem mierzyłem napięcie m.cz., celem wyliczenia z niego impedancji uzwojenia pierwotnego dla danej częstotliwości. W obliczeniach uwzględniłem spadek napięcia na rezystorze, ale pominąłem wpływ rezystancji uzwojenia, gdyż założyłem, że i tak otrzymam wyniki mocno przybliżone. Następnie zmniejszyłem napięcie generatora na 0,5 V, zmieniłem szeregowy rezystor na inny (o wartości 100 Ω) i powtórzyłem pomiary, uzyskując już zupełnie inne wyniki. Efekty tej zabawy zamieściłem w tabeli poniżej:
Tu jednak potrafiłbym się dopatrzyć zalety lamp w postaci łagodnego zatykania się przy pracy w klasie AB, dzięki czemu nie są generowane harmoniczne wysokich rzędów, bez względu na to że harmoniczne niskich rzędów (zwłaszcza w układach SE klasy A) są znaczne: z uwagi na właściwą lampą nieliniowość w całym użytecznym zakresie wysterowania. Być może podobnymi właściwościami cechowałyby się wzmacniacze na komplementarnych parach MOS, na razie jednak (pomijając wzmacniacze klasy D) jest to niemal całkowicie nieodkryta karta. Znów dlatego że parametry dopracowanych do perfekcji wzmacniaczy z tranzystorami bipolarnymi (w tym z zastosowaniem układów scalonych) wydają się tak doskonałe że nic już poprawić się nie da.Romekd pisze: ↑pt, 18 stycznia 2019, 14:01 dyskutowanie o sensie budowy jednych wzmacniaczy i krytyka nielubianych przez siebie innych rozwiązań "lampowych" jest pozbawiona sensu. Układy lampowe tworzymy z pasji i zamiłowania do "szklanych baniek", oraz z sentymentu do techniki retro, gdyż w obecnych czasach nie ma już żadnych racjonalnych, czysto technicznych przesłanek do budowania wzmacniaczy opartych na lampach elektronowych. Półprzewodnikowe są mniejsze i mają nieporównywalnie lepsze i to bezwzględnie wszystkie parametry...
Rzecz jednak w tym że nawet w czasach świetności lamp nikt nie budował wzmacniaczy w układzie SE na lampach większej mocy, a już zwłaszcza na kilku lampach w połączeniu równoległym. Nie budował z przyczyn oczywistych dla każdego, kto wolny jest od audiofilskiego dogmatyzmu. Po prostu, wzmacniacze PP miały w porównaniu ze wzmacniaczami SE o zbliżonej mocy lepsze pozostałe parametry, a przy tym były od nich tańsze, zwłaszcza gdy porównuje się wzmacniacz PP ze wzmacniaczem SE na tych samych lampach końcowych w połączeniu równoległym. Co z tego że ówczesne karty katalogowe lamp taklch jak EL34 czy E130L przewidywały pracę w układzie SE: widział kto kiedy taką konstrukcję pochodzącą z tamtych czasów? Natomiast wzmacniacze PP o podobnej mocy na pospolitych lampach w rodzaju EL84 czy nawet ECL82 spotykało się powszechnie. Obok oczywiście wzmacniaczy PP na w/w lampach, oczywiście przy jeszcze większych mocach. Jak więc tu mówić o sentymencie do techniki retro? To raczej jakieś wynaturzenie, parodia historii. Lamp dużej mocy, zwłaszcza solidnie przeżarzonych można by użyć nawet do oświetlenia czy też ogrzewania domu, tylko czy tak ma wyglądać sentyment i szacunek wobec dawnej techniki? Jeżeli komuś naprawdę zależy na wzmacniaczu lampowym o absurdalnie niskim jak się w tamtych czasach wydawało współczynniku zniekształceń - można owszem dyskutować o sensie budowy lampowych wzmacniaczy PP pracujących w klasie A, a raczej bardzo płytkiej klasie AB, bo we wzmacniaczach lampowych trudno oddzielić jeden przypadek od drugiego.Ktoś z sentymentu i zamiłowania chce zrobić sobie układ wzmacniacza SE, ma pełne do tego prawo... Może zrobić mniejszy, jak w gramofonie "Bambino" lub wersję powiększoną, np z triodą lub pentodą większej mocy (lub dwoma, połączonymi równolegle
I co niemniej istotne: uczciwie informować potencjalnych klientów czego mogą spodziewać się po zbudowanym wzmacniaczu. Żadnej tam "rozdzielczości sceny" czy też "przejrzystości dźwięku" możliwej do osiągnięcia jakoby tylko w konfiguracji SE, natomiast informacja o tym jaki byłby pobór mocy a jaki ciężar gotowego urządzenia w jednej i drugiej konfiguracji byłaby bardzo na miejscu. Tylko czy jest w istocie tak jak napisałeś wyżej, czy może jednak wszystko było na odwrót: najpierw usilnie lansowano pozbawioną technicznego sensu (w układach większej mocy, dla przypomnienia) konfigurację SE i w ten sposób nakręcono popyt na niezbędne do niej komponenty, teraz zaś ci co już władowali w nie ciężką kasę próbują plenić nabytą antywiedzę na forach elektronicznych (jak dotąd głównie audiofilskich) przez co nieucziwy biznes ma się doskonale.Producenci podzespołów mają również prawo produkowania dla tych ludzi odpowiednich komponentów, gdyż taka jest "moda" i aktualna potrzeba rynku, byle robić to uczciwie i rzetelnie podawać parametry produkowanych komponentów.
...to oczywiście nie neguję sensu Twojej żmudnej pracy. Tylko czy wyniki jakie już uzyskałeś i jak się spodziewam jeszcze uzyskasz nie okażą się i tak wołaniem na puszczy w audiofilskim środowisku? Nie tylko zresztą tam: myślisz że producent zaryzykuje wypuszczenie na rynek transformatora o parametrach jakie już zadeklarował dla wyrobów jakie aktualnie masz na warsztacie, ale... o ciężarze 10kG lub jeszcze większym?Wracając do transformatora
I to jest sedno sprawy.Pomiary wykonane przez Kol.Romka mają być pomiarami porównawczymi,ale dopóki nie zdobędzie innych transformatorów do porównania trudno określić z czym mamy do czynienia.Tłumaczenie producenta że wyniki pomiarów są prawdziwe w konkretnym rozwiązaniu miałyby sens gdyby jednocześnie nie wypisywał cudów o np.mocy przenoszonej.Układ prostego wzmacniacza na jednej lampie ,kilku rezystorach i kondensatorach+kawał żelaza i namotane cewki na nim ,posiada zbyt wiele zmiennych,by móc precyzyjnie określić jego działanie[chodzi o promile mierzonych wartości,które dla pewnych ludzi coś znaczą].Tu Kol Tomek ma rację,obecne tranzystorowe wzmacniacze są przewidywalne w 99,999 procent.Ale historia zaczyna się od nowa po podłączeniu kolumn
Kolega Romek wykonał podobne pomiary transformatora P. Ogonowskiego.Marek7HBV pisze: ↑sob, 19 stycznia 2019, 13:28 /ciach
I to jest sedno sprawy.Pomiary wykonane przez Kol.Romka mają być pomiarami porównawczymi,ale dopóki nie zdobędzie innych transformatorów do porównania trudno określić z czym mamy do czynienia.Tłumaczenie producenta że wyniki pomiarów są prawdziwe w konkretnym rozwiązaniu miałyby sens gdyby jednocześnie nie wypisywał cudów o np.mocy przenoszonej.Układ prostego wzmacniacza na jednej lampie ,kilku rezystorach i kondensatorach+kawał żelaza i namotane cewki na nim ,posiada zbyt wiele zmiennych,by móc precyzyjnie określić jego działanie[chodzi o promile mierzonych wartości,które dla pewnych ludzi coś znaczą].Tu Kol Tomek ma rację,obecne tranzystorowe wzmacniacze są przewidywalne w 99,999 procent.Ale historia zaczyna się od nowa po podłączeniu kolumnAle reasumując ;są ludzie dla których fotografia jest odwzorowaniem rzeczywistości,ale są także tacy dla których ciekawsze jest oglądanie płótna pokrytego olejem. M.