A co do miernika za 230 zł z Allegro, to w Chinach kupię o niebo lepsze. Zresztą kupiłem, i to 3 rożne, które mierzą dużo więcej i jeszcze mi kasy na czwarty i piaty zostało...

Moderatorzy: gsmok, tszczesn, Romekd, Einherjer, OTLamp
Boguś, ponieważ zostało mi jeszcze sporo tranzystorów KD502 ze starych zapasów, sprawdziłem jakie napięcie będzie w stanie wytrzyma dziesięć losowo wybranych sztuk z tej mojej kolekcji. Pomiaru napięcia dokonywałem włączając wyprowadzenie emitera i kolektora (przez rezystor 370 kΩ!) do wyjścia zasilacza anodowego +300 V. Właściwie to wykonałem po dwa pomiary, przy jednym bazę pozostawiając niepodłączoną ("wiszącą" w powietrzu), a przy drugim pomiarze bazę zwierałem z emiterem. Tranzystory ponumerowałem od 1 do 10 i uzyskałem na nich takie oto napięcia:Boguś pisze:Ja się zgadzam jeśli chodzi o tranzystory montowane fabrycznie, mam tylko przykre doświadczenie z KD502 kupowanymi jako nowe które podczas testu niektóre miały napięcie C-E 18V i w zasilaczu 12V padały przy większym prądzie >3-4 A. I jak już wcześniej wspomniałem nie miałem takiego przypadku z tranzystorami KD503
Pamiętam, pamiętam Boguś. Uzyskanie mocy 80 watów z dwóch 2N3055 na stopnień końcowy było dość trudne, nawet dla obciążenia 4 Ω, ze względu właśnie na niskie dopuszczalne napięcie emiter-kolektor tych tranzystorów. We wzmacniaczu "ELTRON 60", o maksymalnej mocy wyjściowej 60 W stosowano jedną parę 2N3055 (lub KD502), w "ELTRON 100 U" przy 100 W mocy stosowano już dwie pary mocniejszych tranzystorów KD503. Przy niestabilizowanym (czyli "przysiadającym" po obciążeniu) napięciu zasilania 60...65 V (lub ±32 V) można było bezpiecznie uzyskać z dwóch 2N3055 tak do 50...60 W/4 Ω mocy wyjściowej. Pamiętam jak w młodości poszukiwałem tranzystorów 2N3055 Toshiby (z czerwonym oznaczeniemBoguś pisze:A pamiętasz Romku jak budowałem kiedyś dawno temu wzmacniacz 2x80 wat własnie na tych KD 502 ? Własnie z tego okresu mam te przykre doświadczenia jak i z tranzystorami z znanej firmy TME. Ale od kiedy zaczęliśmy kupować tranzystory od A441 a obecnie MARKG_2006 problemy się skończyły. Nie udało mi się u niego jeszcze kupić bubla
Tomku, w układzie Sinclaira występuje jednak pewna (może nie najlepsza, ale jednak) temperaturowa kompensacja prądu spoczynkowego. Jeżeli tranzystor Q4 znajduje się blisko radiatora, to prąd źródła prądowego maleje ze wzrostem temperatury, co wywołuje zmniejszanie się spadku napięcia na rezystorze R5 i korekcję prądu spoczynkowego stopnia mocy. Po zastąpieniu źródła prądowego bootstrapem, dodanie tranzystora kompensacji temperaturowej staje się już bezwzględnie konieczne...Tomek Janiszewski pisze:Po pierwsze: dlaczego nie zastosowano tranzystora do stabilizacji prądu spoczynkowego (zob. sąsiedni temat o wzmacniaczu na BC107/107), nawet i bez kontaktu z radiatorem tylko prymitywny, pojedynczy rezystor? I rezystory emiterowe umieszczono nieoptymalnie, jakby rysował to bezmyślny kujon z technikum. Należało odłączyć emiter Q7 oraz kolektor Q9 od wyjścia, i połączyć je z wyjściem przez przeniesiony z emitera Q9 rezystor R13. Wtedy rzeczywiście brałby udział w stabilizacji prądu spoczynkowego całego stopnia mocy, teraz zaś jest martwy. A może prądu spoczynkowego w ogóle ma nie być?
Po drugie: szarpnięto się na źródło prądowe w obciążeniu stopnia sterującego, w miejsce nierzadko stosowanego tutaj bootstrapu, które jednak oprócz zalet ma też istotną w tym zastosowaniu wadę: większe straty napięcia. Z tego punktu widzenia optymalna byłaby konfiguracja z tranzystorem npn w stopniu sterującym, oraz tranzystorami pnp w stopniu różnicowym. Źródło prądowe należałoby zastąpić bootstrapem, wówczas straty napięcia byłyby jednakowe dla obu połówek sygnału i były równe sumie napięcia nasycenia tranzystorów komplementarnych oraz przewodzenia złącza baza-emiter tranzystorów mocy.
Rzeczywiście, przyznaję że porażony widokiem kolejnego wynalazkuRomekd pisze:Tomku, w układzie Sinclaira występuje jednak pewna (może nie najlepsza, ale jednak) temperaturowa kompensacja prądu spoczynkowego.
Sprzężenie Q4 z radiatorem, to już moja sugestia (wypełniłem żółtym kolorem, by każdy zauważył, że je dodałem). Poza tym nie wiedzę jakiegoś dużego wpływu prądu źródła Q4 Q5 na "zero" na wyjściu, bo dla wyjściowej składowej stałej działa pełne ujemne sprzężenie zwrotne przez rezystor R9 (już większy wpływ ma zmiana napięcia zasilania układu, gdyż bezpośrednio wpływa na prąd pary różnicowej).Tomek Janiszewski pisze:Ps. Dopiero po wysłaniu posta otwarłem ponownie oryginalny schemat - i tam figuruje jedynie sprzężenie z radiatorem tranzystora Q5 a nie Q4. To oczywiście jest całkowicie nieskuteczne, o prądzie źródła decyduje bowiem UBE tranzystora O4.
Oczywiście nie jest to duży wpływ, niemniej jednak on jest. Zależy to m.in. od bety tranzystorów stopnia różnicowego, im mniejsza bowiem beta tym większe spadki napięcia na R2 i R9. Nieprzypadkowo są one jednakowe (39k) co jednak z tego skoro świadomie wprowadza się prąd niezrównoważenia, zależny od temperatury?Romekd pisze:nie wiedzę jakiegoś dużego wpływu prądu źródła z Q5 na "zero" na wyjściu, bo dla wyjściowej składowej stałej działa pełne ujemne sprzężenie zwrotne przez rezystor R9.
Coś za coś. Źródło stałoprądowe w obciążeniu stopnia sterującego pogarsza wykorzystanie napięcia zasilania - a to ważny parametr, zważywszy na poruszane tutaj obawy o wytrzymałość napięciową tranzystorów. Za to źródła prądowego w zasilaniu stopnia różnicowego, które tego parametru nie pogarsza, za to chroni wejście przed różnorakimi zakłóceniami - pożałowano. Nie widzisz tu rażącej niekonsekwencji?Ja wolę jednak czasem stosować źródła prądowe zamiast tak lubianych przez Ciebie bootstrapów, gdyż źródła wnoszą mniejsze zniekształcenia nieliniowe
Po to wszak zastosowałem i w tym wzmacniaczu malutki, zwykle pomijany rezystorek w obwodzie polaryzacji, który sprawia że prąd spoczynkowy w możliwym zakresie zmian napięcia zasilania pozostaje praktycznie stały. Nie zauważyłeś R6 na płytce?i poprawiają stabilność układu przy zmianach napięcia zasilania
Ale to słaby, drugorzędny efekt. Nie przewiduję wszak normalnej pracy przy impedancji obciążenia dużo mniejszej od znamionowej.nie ma też wpływu obciążenia na ich działanie, a w bootstrapie jest!.
No weź nie rozmawiaj ze mną jak z audiofilemWidziałeś kiedyś sprzężenia typu bootstrap zastosowane we wzmacniaczach operacyjnych?
Oczywistym jest że daleko nie w każdym zastosowaniu wysterowalność jest najważniejszym, ba! W ogóle ważnym parametrem. Nie jest w przypadku przedwzmacniaczy (tam zwykle można w razie potrzeby podwyższyć napięcie zasilania, co innego w końcówkach mocy.A przecież produkowane obecnie wzmacniacze op. są często rewelacyjne w zastosowaniach audio (i też powszechnie używane). Za to mają mnóstwo źródeł i luster prądowych. Czy Ty naprawdę uważasz, że najważniejszym parametrem wzmacniacza m.cz. jest idealna symetria przy największym możliwym wysterowaniu i uzyskiwana wówczas sprawność?
W niektórych polskich wzmacniaczach z wpływaniem napięcia zasilania na napięcie wyjściowe radzono sobie w jeszcze inny sposób. Napięcie na wyjściu zależne jest od napięcia zasilającego rezystor emiterowy wzmacniacza różnicowego, więc zamiast zastąpić rezystor źródłem prądowym zasilano rezystor napięciem stabilizowanym przez dodatkową diodę Zenera, wspólną dla obu kanałów. Co za oszczędność...Tomek Janiszewski pisze:Oczywiście nie jest to duży wpływ, niemniej jednak on jest. Zależy to m.in. od bety tranzystorów stopnia różnicowego, im mniejsza bowiem beta tym większe spadki napięcia na R2 i R9. Nieprzypadkowo są one jednakowe (39k) co jednak z tego skoro świadomie wprowadza się prąd niezrównoważenia, zależny od temperatury?
Niekoniecznie aż tak pogarsza. Jeżeli będzie to źródło np. z tranzystorem i czerwonym LED-em, które ma stabilizować prąd o wartości np. 2 mA, przy polaryzacji diody świecącej prądem 20 mA, to fakt, pogorszy i to konkretnie. Poniżej 2 V na kolektorze tranzystora prąd źródła nagle spadnie do zera, dioda przestanie świecić, a prąd dla niej zacznie płynąć przez złącze baza-emiter i rezystor w obwodzie emitera tranzystora. Jeśli natomiast źródło będzie zrealizowane tak ja we wzmacniaczu Sinclaira, to do napięcia ok. 0,7 V na kolektorze, prąd będzie stały, poniżej tego napięcia będzie stopniowo spadał, aż do napięcia bliskiego 0 V na kolektorze. By tak pracowało to źródło, prąd polaryzujący bazę tranzystora powinien być 10...100 razy mniejszy od prądu stabilizowanego przez źródło. Sprawdziłem kiedyś zachowanie się źródła z dwoma tranzystorami BC546C, z prądem polaryzującym 0,25 mA i prądem stabilizowanym 5 mA. Jego zachowanie się przy zmianach napięcia przedstawia tabelka poniżej:Coś za coś. Źródło stałoprądowe w obciążeniu stopnia sterującego pogarsza wykorzystanie napięcia zasilania - a to ważny parametr, zważywszy na poruszane tutaj obawy o wytrzymałość napięciową tranzystorów. Za to źródła prądowego w zasilaniu stopnia różnicowego, które tego parametru nie pogarsza, za to chroni wejście przed różnorakimi zakłóceniami - pożałowano. Nie widzisz tu rażącej niekonsekwencji?
Tak, dla pewnego przedziału napięć mniej więcej wyrównuje on wartość prądu spoczynkowego. Za to nie stabilizuje prądu tranzystora sterującego, którego wartość rośnie wraz ze wzrostem napięcia zasilającego wzmacniacz, co powoduje właśnie wspomnianą przeze mnie zmianę napięcia wyjściowego, nie występującą, gdy stosujemy dwa źródła prądowe...Po to wszak zastosowałem i w tym wzmacniaczu malutki, zwykle pomijany rezystorek w obwodzie polaryzacji, który sprawia że prąd spoczynkowy w możliwym zakresie zmian napięcia zasilania pozostaje praktycznie stały. Nie zauważyłeś R6 na płytce?
Gdy zaczyna brakować prądu dla tranzystora końcowego, bootstrap staje się problemem pierwszorzędnym, bo sprzężenie to nagle "znika", gdy jest najbardziej potrzebne...Ale to słaby, drugorzędny efekt. Nie przewiduję wszak normalnej pracy przy impedancji obciążenia dużo mniejszej od znamionowej.
No weź nie rozmawiaj ze mną jak z audiofilemTo chyba oczywiste że w tym zastosowaniu bootstrap dyskwalifikuje wymóg pracy przy dowolnie małych częstotliwościach, poczynając od zera. Nie zaliczam się do wyznawców takichż wzmacniaczy głośnikowych.