Napięcie sieci na chassis!

Wzmacniacze, zasilacze itd. Schematy, parametry, konstrukcje...

Moderatorzy: gsmok, tszczesn, Romekd, Einherjer, OTLamp

Awatar użytkownika
Tomek Janiszewski
3125...6249 postów
3125...6249 postów
Posty: 5263
Rejestracja: śr, 19 listopada 2008, 15:18

Re: Napięcie sieci na chassis!

Post autor: Tomek Janiszewski »

elektrit pisze:
Tomek Janiszewski pisze:a można zjarać element dotykając go jednocześnie przeciwległymi końcówkami grota.:
To raczej trudne, prawie niemożliwe. Ryzyko istnieje wtedy, jak mocno przewężony grot (na wskutek wyeksploatowania) przepali się zupełnie w momencie lutowania
A dajmy na to tranzystor germanowy w.cz. taki jak AF515 (jak najbardziej "Retro"). Ma on bardzo delikatną konstrukkcję, a napięcie przewodzenia złącza baza - emiter rzędu 0,2-0,3V, i niewiele większe napięcie przebicia w kierunku wstecznym. Układy w.cz mają częstokroć strukturę pająka-pętaka (zajrzyj np. do ruskiego telewizyjngo przełącznika kanałów) i nietrudno jest aby lutownica się omskła i grot wpadł między rozkraczone wyprowadzenia bazy i emitera. I po tranzystorze, podczas gdy np. MOSFETa mocy o dopuszczalnym Ugs 20V mogłyby zniszczyć dopiero upływności między siecią a grotem (mogące wystąpić i w zwykłej lutownicy zasilanej z 230V), któe dla odmiany AF515 powinien wytrzymać (za sprawą nieniszczącego, zenerowskiego przebicia złącza) o ile tylko prądy upływu zbyt wielkie nie będą.
_idu

Re: Napięcie sieci na chassis!

Post autor: _idu »

Piotr pisze:Bo to istotnie badziewie (dla mnie głównie ze względu na kompletnie przypadkową temperaturę lutowania)
O wielu grzałkowych można to samo powiedzieć. Za to istotnym plusem za transformatorówką jest ergonomia. Proste grzałkowe niestety zmuszają do mało wygodnego ułożenia kości dłoni.

Co do temperatury - w grzałkowych o faktycznej temperaturze decyduje głębokość osadzenie grota w grzałce. W transformatorowej właściwa grubość drutu grota i dbanie o dobry kontakt grota z zaciskami.

Kolejnym argumentem za transformatorówką jest to że grzanie jest "na żądanie" w chwili lutowania. Przy pracy dorywczej grzałkowa jest mało ekonomiczna.

Regulacja temperatury grota - albo regulator fazowy na traku albo autotransformator. Można tak dobrać temperaturę grota że prostackim staje się bielenie zawieszoną kroplą cyny na grocie. Cyna praktycznie nie utlenia się i kalafonia nie pali się a i rozpuszczanie miedzi w cynie jest wolniejsze. W tym drugim przypadku można dostąc lepsze groty, które pod tym względem mają przewagę trwałości nad miedzianymi.
Ostatnio zmieniony śr, 24 lipca 2013, 06:50 przez _idu, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
gsmok
3125...6249 postów
3125...6249 postów
Posty: 3942
Rejestracja: wt, 8 kwietnia 2003, 08:33
Lokalizacja: Warszawa

Re: Napięcie sieci na chassis!

Post autor: gsmok »

Usilnie proszę o ewentualne przefiltrowywanie postów przez jakiś program sprawdzania pisowni. Poprzestawiane litery i inne tego typu kwiatki to nie tylko problem z czytaniem ale i istotny kłopot dla wyszukiwarki Forum. Tak pisane posty po prostu nie są uwzględniane w wynikach wyszukiwania :( :(
TELEWIZOREK52
3125...6249 postów
3125...6249 postów
Posty: 4190
Rejestracja: czw, 3 grudnia 2009, 00:01
Lokalizacja: Warszawa

Re: Napięcie sieci na chassis!

Post autor: TELEWIZOREK52 »

STUDI pisze:Za to istotnym plusem za transformatorówką jest ergonomia. Proste grzałkowe niestety zmuszają do mało wygodnego ułożenia kości dłoni.
Tu akurat bym dyskutował. Jakoś tak się składa że wygodniej mi trzymać lutownicę trochę większą od długopisu niż kilogramową bułę. Używałem głównie lutownic o mocy ok. 15W i nigdy nie miałem problemów z dłońmi nawet po 12 godz. pracy. Taką lutownicą mogę pracować obracając ją w dwóch palcach, do transformatorowej muszę "zatrudnić" całą dłoń. Pozdrawiam.
Awatar użytkownika
Romekd
moderator
Posty: 7085
Rejestracja: pt, 11 kwietnia 2003, 23:47
Lokalizacja: Zawiercie

Re: Napięcie sieci na chassis!

Post autor: Romekd »

Witam.
Tomek Janiszewski pisze:Lutownice transformatoowe to w ogóle badziewie dobre dla przedszkolaków oraz innych gospodyń domowych, i szanujący się radioamator powinien brzydzić się nimi. Przy odrobinie szczęścia można zjarać element dotykając go jednocześnie przeciwległymi końcówkami grota.
Jest mi bardzo przykro, gdy czytam takie wypowiedzi. Nie wiem czy śmiać się, czy płakać? Elektroniką pasjonuje się od ponad 40. lat, a zawodowo zajmuję nią od prawie 30. Używam chyba wszystkiego, czym da się lutować, czyli pieców, promienników podczerwieni (w tym specjalistycznych stacji SMD/BGA), gorącego powietrza, oraz innych nietypowych narzędzi. Najczęściej jednak stosuję lutownicę transformatorową, bez której czułbym się chyba jak bez ręki.. Z tymi lutownicami jest trochę tak jak z rąbkiem u spódnicy "pewnej" baletnicy... Lutownica transformatorowa, połączona z autotransformatorem jest niezastąpiona do wykonywania szybkich połączeń lutowanych w popularnym sprzęcie elektronicznym, szczególnie w sytuacji gdy jedną ręką musimy podtrzymywać lutowany element oraz sporych rozmiarów płytkę drukowaną, a drugą ręką trzymać lutownicę. Lutownice grzałkowe są w takich sytuacjach całkowicie bezużyteczne. Zanim zbliżymy ich grot do lutowanych powierzchni topnik zdąży już całkowicie odparować i wykonanie połączenia elementów stanie się niemożliwe, lub zamiast ładnej kuleczki cyny otrzymamy paskudny cynowy "strup". Przeciwnicy transformatorowych lutownic pewnie w tej sytuacji stwierdzą, że można najpierw włożyć w dziurki element, po czym zagiąć jego wyprowadzenia (tak by się nie wysunął) i po tym odłożyć płytę na stół, do jednej ręki wziąć lutownice, do drugiej cynę z topnikiem i poprawnie przylutować. Ja jednak nienawidzę widoku pozaginanych wyprowadzeń w elementach i takie tłumaczenia jakoś mnie nie przekonują... Proszę później wymontować tak pozaginaną cewkę, wielostykowy przełącznik, lub bardziej złożony potencjometr - przy próbie prostowania wyprowadzeń, te przeważnie się obłamują i element nadaje się już tylko do wyrzucenia...
Tomek Janiszewski pisze:A dajmy na to tranzystor germanowy w.cz. taki jak AF515 (jak najbardziej "Retro"). Ma on bardzo delikatną konstrukkcję, a napięcie przewodzenia złącza baza - emiter rzędu 0,2-0,3V, i niewiele większe napięcie przebicia w kierunku wstecznym. Układy w.cz mają częstokroć strukturę pająka-pętaka (zajrzyj np. do ruskiego telewizyjngo przełącznika kanałów) i nietrudno jest aby lutownica się omskła i grot wpadł między rozkraczone wyprowadzenia bazy i emitera. I po tranzystorze (..)
No niepojęte.. Jakim cudem? Sprawdzałem wielokrotnie i w żaden sposób nie mogę się zgodzić z tym, co napisałeś. Lutownicę transformatorową, w zależności od potrzeb eksploatuję przy napięciu od 190 V do 270 V. Odpowiada to mniej więcej mocy 50...120 W. Przy 190 V na zaciskach grotu mam napięcie 0,14...0,16 V, a przy maksymalnym napięciu zasilającym napięcie wynosi 0,23...0,25 V. Groty wykonuję z drutu o średnicy ok 1,3 mm i długości 62 mm, przy czym mocowanie grotu zabiera z tej długości dwa razy po 13 mm. Pozostała część grotu ma więc ok. 36 mm, z czego część "robocza" ma ok 5mm, co stanowi ok 14% zasilanej długości grota. Na tej "roboczej" części, w zależności od napięcia zasilającego lutownicę może występować napięcie o wartości od 20 do 37 mV. Czy uważasz, że napięcie to może być niebezpieczne dla jakichś podzespołów, w tym germanowych tranzystorów? Moim zdaniem to bzdura. Przez te wszystkie lata lutowania uszkodziłem 0 (słownie: zero) elementów... Owszem padły mi kiedyś jakieś diody elektroluminescencyjne (niebieskie), ale to podczas lutowania lutownicą grzałkową i tylko ze względu na elektrostatykę.. Czyli nie było w tym winy lutownicy, a tylko moja nieostrożność i brak odpowiednich zabezpieczeń LED-a.
Na zdjęciu pod spodem (w czerwonym kółku) lutownica, którą najczęściej używam. Profesjonalizm nie zależy od stosowanych narzędzi, ale przede wszystkim od umiejętności właściwego posługiwania się nimi..
warsztat.jpg
Pozdrawiam,
Romek
czyli wg Ciebie "przedszkolak" i "gospodyni domowa" w jednym... :cry:
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
α β Σ Φ  Ω  μ π °C ± √ ² < ≤ ≥ > ^ Δ − ∞ α β γ ρ . . . .
Marek 190
125...249 postów
125...249 postów
Posty: 234
Rejestracja: czw, 10 stycznia 2013, 19:19

Re: Napięcie sieci na chassis!

Post autor: Marek 190 »

A ja jestem tego zdania,żeby używać narzędzi do tego,do czego są przeznaczone.Lutując przestrzennie,duże elementy np do ekranu który stanowi masę potrzeba mocy.Przecież luty które wykonujemy w"elektronice lampowej"nie muszą chba tyle samo ważyć.
painlust
9375...12499 postów
9375...12499 postów
Posty: 11142
Rejestracja: wt, 13 kwietnia 2004, 14:42

Re: Napięcie sieci na chassis!

Post autor: painlust »

Używam tylko kolb i tylko na niskie napięcia. Mam 3 takie lutownice. Transformatorówkę oddałem teściowi. Nie to żebym ich nie lubił. Akurat moja ma jakiś problem z szybkością nagrzewania się grotu. Tych jednak które spotykam w hipermarketach z pionowo usytuowanym grotem nie tknąłbym kijem.
Awatar użytkownika
Thereminator
6250...9374 posty
6250...9374 posty
Posty: 7412
Rejestracja: sob, 2 kwietnia 2005, 21:42
Lokalizacja: Nizina Wschodnioeuropejska

Re: Napięcie sieci na chassis!

Post autor: Thereminator »

Problem z nagrzewaniem grota występuje w wyniku poluzowania się śrub mocujacych końcówkę grota i zanieczyszczeń - wystarczy oczyścić miejsce styku, dokręcić śruby i transformatorówka działa jak należy. Oczywiście mam na myśli krajowe LU-... i Lutole.
W teorii nie ma różnicy między praktyką a teorią. W praktyce jest.
Awatar użytkownika
jacekk
1250...1874 posty
1250...1874 posty
Posty: 1609
Rejestracja: sob, 17 października 2009, 23:04
Lokalizacja: Okolice Lublina

Re: Napięcie sieci na chassis!

Post autor: jacekk »

painlust pisze:Tych jednak które spotykam w hipermarketach z pionowo usytuowanym grotem nie tknąłbym kijem.
Kolega przyniósł mi takie coś do naprawy zanim się dowiedziałem skąd to pochodzi i ile kosztowało. Po prostu żenujące... Wnętrze wygląda jak obraz chińskiej nędzy i rozpaczy, na dodatek pionowe usytuowanie grota jakoś do niczego nie pasuje. Przy poruszaniu tą "lutownicą" słychać jak trzeszczy obudowa :shock:

Do lutowania radiowego nie wyobrażam sobie nic lepszego niż transformator średniej mocy. Często elementy mają masywne mocowania, jest ich kilka a czasem i jakiś wąs stalowy wystający z chassis.. Tu 25W oporowa lutownica nie daje rady, a "transformator" przewoltowany na 260V-270V radzi sobie z tym bez problemu.
TELEWIZOREK52
3125...6249 postów
3125...6249 postów
Posty: 4190
Rejestracja: czw, 3 grudnia 2009, 00:01
Lokalizacja: Warszawa

Re: Napięcie sieci na chassis!

Post autor: TELEWIZOREK52 »

Romekd pisze:Zanim zbliżymy ich grot do lutowanych powierzchni topnik zdąży już całkowicie odparować i wykonanie połączenia elementów stanie się niemożliwe, lub zamiast ładnej kuleczki cyny otrzymamy paskudny cynowy "strup".
Z pełnym szacunkiem ale tu się z szanownym kolegą nie zgodzę. Dobre 45 lat wywijam lutownicą i najpiękniejsze luty wychodzą mi lutownicą grzałkową. Większość "strupów" jakie spotkałem przez lata serwisowania sprzętu RTV pochodziła od lutownic transformatorowych i to często wykonanych ręką kolegi po fachu. Nie lubię uogólnień i nie twierdzę że tylko taka a taka lutownica jest najlepsza, zależy co lutujemy i jak dbamy o grot. Ważniejsza od lutownicy jest ręka, nie zaginam elementów tylko delikatnie przyłapuję jedną końcówkę a następnie przykładając cynę z dobrym topnikiem uzyskuję piękną kuleczkę na wszystkich wyprowadzeniach montowanego elementu, często nie do odróżnienia od lutu fabrycznego.
Romekd pisze:czyli wg Ciebie "przedszkolak" i "gospodyni domowa" w jednym.
Nie jedna gospodyni domowa może Ci pozazdrościć takiego porządku na warsztacie. Ja też.
_idu

Re: Napięcie sieci na chassis!

Post autor: _idu »

TELEWIZOREK52 pisze: Jakoś tak się składa że wygodniej mi trzymać lutownicę trochę większą od długopisu niż kilogramową bułę.
Cieżar transformatorówki jest drugorzędny bo jest skupiony przy samej dłoni - stąd mały moment usiłujący wykręcić nam rękę.
Ponadto lutownicy nie trzyma się non stop.
Wielką wadą grzałkowych jest to że trzeba dość niewygodnego ułożenia dłoni podczas lutowania. Ponadto w przypadku grzałkowej nie ma możliwośći podparcia ręki a co jest możłiwe przy transformatorowej a to znacznie zmiejsza statyczne obciazęnie mięsni - czyli zmęczenie.
Nawet bardzo lekki element niewygodnie trzymany w dłoni zmęczy szybciej od sporo cięższego ale nie zmuszającego do niewygodnego położenia dłoni.
Awatar użytkownika
Romekd
moderator
Posty: 7085
Rejestracja: pt, 11 kwietnia 2003, 23:47
Lokalizacja: Zawiercie

Re: Napięcie sieci na chassis!

Post autor: Romekd »

Witam.
painlust pisze:Używam tylko kolb i tylko na niskie napięcia. Mam 3 takie lutownice. Transformatorówkę oddałem teściowi. Nie to żebym ich nie lubił. Akurat moja ma jakiś problem z szybkością nagrzewania się grotu.
Thereminator pisze:Problem z nagrzewaniem grota występuje w wyniku poluzowania się śrub mocujacych końcówkę grota i zanieczyszczeń - wystarczy oczyścić miejsce styku, dokręcić śruby i transformatorówka działa jak należy. Oczywiście mam na myśli krajowe LU-... i Lutole.
Niska rezystancja styku grota z wyprowadzeniami uzwojenia wtórnego jest faktycznie bardzo istotna dla komfortu posługiwania się lutownicą transformatorową. Nie wszyscy zdają sobie sprawę z wartości prądów, jakie przepływają przez grot. Odcinek drutu miedzianego (Φ=1,3) długości 36 mm, o którym wspomniałem w poprzednim poście, ma rezystancję (zmierzoną) 0,00046 Ω w temperaturze 20 °C. Myślę, że temperatura grota w trakcie nagrzewania rośnie o jakiś 230 °C (średnio, gdyż końce są chłodniejsze, a środek gorętszy), co powoduje wzrost rezystancji do ok. 0,0008 Ω, co przy napięciu 0,15 V do 0,25 V oznacza przepływ prądu o wartościach od 187 A do ok. 313 A! Tak więc po nagrzaniu moc tracona w grocie osiąga jakieś 80 W przy mocy pobieranej z sieci nieznacznie przekraczającej 100 W (przy podniesionym napięciu zasilania lutownicy). Wzrost rezystancji poprawia nieco stabilność temperaturową grota, ale tą najlepiej reguluje doświadczenie i umiejętności lutującego.. :wink:
Ja również do pewnych prac używam wyłącznie "grzałek", więc nie kwestionuję ani nie umniejszam ich przydatności... Każde z tych urządzeń ma swoje "zadania" w warsztacie.. W moim przypadku połączenia lutowane wykonane lutownicą transforamtorową niczym nie różnią się (wizualnie) od tych wykonanych lutownicą grzałkową..

Pozdrawiam,
Romek
α β Σ Φ  Ω  μ π °C ± √ ² < ≤ ≥ > ^ Δ − ∞ α β γ ρ . . . .
Awatar użytkownika
Ukaniu
625...1249 postów
625...1249 postów
Posty: 837
Rejestracja: sob, 31 grudnia 2005, 15:05
Lokalizacja: Jaktorów

Re: Napięcie sieci na chassis!

Post autor: Ukaniu »

Jak bym widział szpeca co mi chce naprawiać jakiś dostojny amplituner transformatorem to bym wcześniej chyba prosił o pokazanie umiejętności.
Nie neguję, że można, że ładnie, ale to trzeba umieć. Ja umiem i wiem, że można ale wiem też o ile bardziej można luty spierniczyć. Te piękne płaskorzeźby na dużych polach lutu w zasilaczach ;)
Od kiedy kupiłem na wolcu pierwszą grzałkę to w zasadzie nie pamiętam kiedy włączyłem Lutole. Od czasu kiedy używam WSD 80 to zapomniałem co to przyklejający się grot do miedzi. Czasem lutuje coś pod napięciem wtedy stosuje grzałkę z dobrym trafem separacyjnym i mam 100% pewności, że muszę się martwić tylko o swoją precyzje.
Elementy często mają zaginane nogi fabrycznie, ja też nie lubie ale... Jak naprawiasz urządzenie i wyciągasz 30 kondensatorów elektrolitycznych to te z niezagiętymi wypadną i który był gdzie? Jak mają zagięte to elektryczną odsysarką jedzie sie wygodnie na plecach wszystkie, potem szczypcami po kolei wyciąga, mierzy, ogląda i ew. montuje nowe. Serwis jest szybszy.
Tak czy siak odsysarka musi sobie poradzić z tym co zrobił producent.
Na znanej mi produkcji jest tylko jeden przypadek kiedy używano zwarciówki - lutowanie izolowanego kabla w gąszczu innych, trzeba było mieć pewność braku przypalenia reszty. Grzanie na zawołanie to faktycznie jej zaleta. Jeszcze przypomniała mi się jedna - jak wezmę lutownice i pykam spustem koło układu a ten świruje to wiadomo, że są kłopoty z EMC i trzeba coś poprawić. Czasem lepsze jak brzęczyk z anteną.
Spór o lutownice przypomina ten o wyższości świąt. Kto się przyzwyczaił i mu wygodnie to niech sobie robi jak uważa.
A co by się stało gdyby rdzeń zastąpić drewnem?
Nic! - zupełnie? - tak! gdyby uzwojenie zastąpić sznurkiem!
ŁDŁ Elektronika http://www.ldl-elektronika.pl
TELEWIZOREK52
3125...6249 postów
3125...6249 postów
Posty: 4190
Rejestracja: czw, 3 grudnia 2009, 00:01
Lokalizacja: Warszawa

Re: Napięcie sieci na chassis!

Post autor: TELEWIZOREK52 »

Romekd pisze:Każde z tych urządzeń ma swoje "zadania" w warsztacie.
Ukaniu pisze:Spór o lutownice przypomina ten o wyższości świąt. Kto się przyzwyczaił i mu wygodnie to niech sobie robi jak uważa.
I o to chodzi.
Awatar użytkownika
Romekd
moderator
Posty: 7085
Rejestracja: pt, 11 kwietnia 2003, 23:47
Lokalizacja: Zawiercie

Re: Napięcie sieci na chassis!

Post autor: Romekd »

TELEWIZOREK52 pisze:Z pełnym szacunkiem ale tu się z szanownym kolegą nie zgodzę. Dobre 45 lat wywijam lutownicą i najpiękniejsze luty wychodzą mi lutownicą grzałkową. Większość "strupów" jakie spotkałem przez lata serwisowania sprzętu RTV pochodziła od lutownic transformatorowych i to często wykonanych ręką kolegi po fachu.
Mam dokładnie odwrotne doświadczenia niż Kolega. Dziesiątki razy naprawiałem sprzęt po nieudanych naprawach wykonanych w różnych serwisach, w tym również tych "autoryzowanych".. :? Niektóre świadczyły o całkowitej indolencji i ignorancji pracujących "speców" - przypalone elementy i kable, odparzone ścieżki, powyrywane gniazda, barak osłon ekranujących i niektórych śrubek (myślę, że pracujący w nich technicy uznali je za kompletnie zbędne...), itp. Pracujący tam, przeważnie bardzo młodzi ludzie pewnie nawet nie słyszeli o lutownicach transforamatorowych, lub może słyszeli, ale się nimi brzydzą... :wink: Moim zdaniem każdą lutownicą można dokonać w sprzęcie prawdziwego spustoszenia, choć transformatorową, z przewężonym grotem zapewne łatwiej..
TELEWIZOREK52 pisze:Ważniejsza od lutownicy jest ręka, nie zaginam elementów tylko delikatnie przyłapuję jedną końcówkę a następnie przykładając cynę z dobrym topnikiem uzyskuję piękną kuleczkę na wszystkich wyprowadzeniach montowanego elementu, często nie do odróżnienia od lutu fabrycznego.
Z pierwszą częścią tego zdania zgadzam się w stu procentach, natomiast druga w pewien sposób potwierdza to, co wcześniej napisałem. Są na płytkach takie elementy, które podczas lutowania dobrze jest do płytki mocno docisnąć, np. większe kondensatory elektrolityczne, transformatory, cewki i dławiki. Przychwycenie ich jednym końcem, a następnie oderwanie od nich ręki i przylutowanie pozostałych wyprowadzeń może sprawić, że ich pozycja na płytce minimalnie się zmieni i montaż straci wymaganą sztywność (jestem przeciwnikiem stosowania klejów). A tak, stosując lutownicę transformtorową dociskam element i dokonuję poprawnego jego przylutowania, nanosząc cynę z wraz topnikiem. Czasem, przy dużych powierzchniach i grubościach ekranów i elementów metalowych używam jednocześnie dwóch transforamatorówek (lub transformatorowej i grzałkowej), zasilanych podwyższonym napięciem, i wtedy nie ma możliwości by elementów tych odpowiednio mocno nie podgrzać i prawidłowo ze sobą nie zlutować. Również nie chcę tu uogólniać, a jedynie wskazać, że stosując różne metody i sprzęt możemy dojść do tych samych poprawnych rezultatów końcowych...

Przy okazji sprawdziłem jakie napięcie występuje na przepalonym grocie. Przy najczęściej stosowanym napięciu zasilającym (190...200 V) mam na końcach przepalonego grotu ok. 0,3 V, co uważam za wartość całkowicie bezpieczną, nawet dla czułych tranzystorów i diod germanowych, przy krótkotrwałym oddziaływaniu. Poza tym całkowicie zgadzam się z tym co napisał STUDI - nigdy nie czułem zmęczenia dłoni, nawet przy wielogodzinnym stosowaniu lutownicy transforamtorowej.. Co więcej, masa tej lutownicy (nie 1 kilogram, jak napisał jeden z kolegów, a jakieś 70 dekagramów - różnica niewielka, ale jednak..) w pewien sposób stabilizuje nam dłoń, przez co grot nie wykazuje drgań :wink:

Pozdrawiam,
Romek
α β Σ Φ  Ω  μ π °C ± √ ² < ≤ ≥ > ^ Δ − ∞ α β γ ρ . . . .